Józef Penkowski - polski donosiciel w Watykanie
  • Cezary GmyzAutor:Cezary Gmyz

Józef Penkowski - polski donosiciel w Watykanie

Dodano: 
Jan Paweł II
Jan Paweł II Źródło: NAC
Niewierzący zakonnik, którego bezpieka powstrzymała przed zrzuceniem habitu, stał się najgroźniejszym agentem komunistycznych służb w Stolicy Apostolskiej. Ojciec Józef Penkowski donosił SB na trzech kolejnych papieży.

– Nie wiem, ile mszy będzie trzeba zamówić, by ten człowiek wyszedł z czyśćca – mówi mi zakonnica, która na zlecenie nuncjatury apostolskiej badała akta dotyczące inwigilacji Stolicy Apostolskiej. Nic dziwnego. Nie ma wśród agentury watykańskiej drugiej takiej osoby, która komunistycznym służbom przekazywałaby informacje tak długo, bo aż przez trzy pontyfikaty – od Pawła VI począwszy, na Janie Pawle II skończywszy.

Pochodzący z Kaszub o. Józef Penkowski, rocznik 1930, pochodził z głęboko religijnej wielodzietnej (miał dziesięcioro rodzeństwa) rodziny. Jako nastolatek zaczął naukę w Niższym Seminarium Duchownym w Górnej Grupie, potem wstąpił do zakonu werbistów. Na prezbitera wyświęcony został 19 sierpnia 1956 r. w Pieniężnie.

Dezerter

W łapy SB wpakował się dobrowolnie podczas studiów. W 1961 r. napisał list do przewodniczącego lubelskiego Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli, informując go, że zamierza wystąpić z zakonu. List za pośrednictwem miejscowego Wydziału ds. Wyznań Wojewódzkiej Rady Narodowej trafił do lubelskiej Służby Bezpieczeństwa. Bezpieka natychmiast wszczęła akcję „Dezerter”, której celem było zwerbowanie Penkowskiego. 23 maja 1961 r. Penkowski umówił się z kpt. Marianem Sierpniem z SB na spotkanie w Ogrodzie Saskim w Lublinie. „Omawiając jego postanowienie w kwestii wystąpienia z zakonu, oświadczył, że z zamiarem tym nosi się od 1959 r. Postanowienie to uzasadnia tym, że już w ubiegłych latach miał duże wątpliwości w kwestii wierzeń religijnych, które w toku studiów na KUL-u pogłębiły się, i ostatecznie stoi obecnie na stanowisku poglądów ateistycznych, stał się niewierzącym i chce rozpocząć nowe życie, włączając się swą pracą do budownictwa socjalistycznego” – raportował kpt. Sierpień po spotkaniu.

W tej sytuacji funkcjonariusz się nie wahał i ujawnił Penkowskiemu, że nie reprezentuje Stowarzyszenia Ateistów lecz lubelską SB. „Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Odniosło to raczej dodatni wpływ, gdyż stwierdził, że mu to nie przeszkadza i będzie raczej lepiej, gdyż mamy lepsze możliwości udzielenia mu pomocy i zachowania dyskrecji” – raportował funkcjonariusz.

Na następne spotkanie umówili się za dwa dni w lokalu konspiracyjnym bezpieki. Penkowski obszernie omówił sytuację u werbistów. Jedyne, co martwiło oficerów, to jego plany. „Ponieważ nosi się on z zamiarem wystąpienia z zakonu w połowie sierpnia br., co poważnie ograniczyłoby możliwości jego wykorzystania. W celu spowodowania, by czasowo w zakonie pozostał, wystąpić w czasie pozyskania z propozycją, by przyjął stanowisko profesora W.S.D. w Pieniążnie. W celu nakłonienia go do powyższej decyzji zgodnie z propozycją Nacz. Wydz V Depart III MSW obok zabezpieczenia mu warunków mieszkaniowych z chwilą wystąpienia z zakonu zaproponuję mu miesięczne wpłacanie na założoną na jego nazwisko książeczkę PKO 1000 zł oraz pewną sumę na jego osobiste wydatki” – proponował kpt. Sierpień, zdając sobie sprawę, że Penkowski poza zakonem dla SB będzie kompletnie bezużyteczny.

O tym, że człowiek, który utracił wiarę, pozostaje w zakonie i przyczynia się do niszczenia Kościoła, decydują więc pieniądze. Penkowski przyjmuje ofertę SB i odręcznie sporządza zobowiązanie do współpracy. Oficerowie, przed którymi podpisał zobowiązanie, nie zdawali sobie wówczas sprawy, że pozyskali jednego z najgroźniejszych agentów, który w przyszłości wyrządzi Kościołowi, Stolicy Apostolskiej i papieżom niepowetowane straty. Nigdy nie został zdekonspirowany.

TW „Konrad”

Niebawem otrzymuje pseudonim Konrad, którym podpisywał pokwitowania za odbierane pieniądze.

Jako donosiciel pracował z pełnym poświęceniem. W październiku 1961 r. kpt. Sierpień sporządził jego charakterystykę. „Od chwili pozyskania uzyskano 14 doniesień mających dużą wartość operacyjną. Dotyczą one sytuacji w tym zgromadzeniu i na KUL-u, bieżącej działalności poszczególnych zakonników i kierownictwa prowincji z siedzibą w Pieniężnie, form i metod działalności, ukrywających się w Polsce księży z Czechosłowacji” – pisał kpt. Sierpień zaledwie pięć miesięcy po zwerbowaniu Penkowskiego.

Już wtedy pojawiła się koncepcja wykorzystana TW „Konrada” przez komunistyczny wywiad, który chciał wysłać zakonnika na studia do Szwajcarii, gdzie mieści się dom generalny werbistów. SB najpierw musiała Penkowskiego odpowiednio zalegendować. Problem polegał na tym, że w owym czasie werbistom, jako zakonnikom misjonarzom, z automatu odmawiano paszportu. Przyznanie go „Konradowi” wzbudziłoby więc podejrzenia.

Funkcjonariusze kazali więc udawać Penkowskiemu, że stara się o paszport jako osoba świecka. Dopiero po dwóch latach wyszło na jaw, jak bardzo Penkowski był wówczas bliski dekonspiracji w związku ze sprawą ukrywających się w Polsce werbistów z Czechosłowacji.

Słowak Štefan Horváth – występujący pod nazwiskiem Andrzej Domagalski – został potajemnie wyświęcony w Gnieźnie na kapłana. „Otóż swego czasu w jednej z placówek OO Werbistów, prawdopodobnie w Lublinie, przygotowana została paczka z rzeczami poszukiwanego Andrzeja Domagalskiego. Na paczce był napisany adres, gdzie się ukrywał i gdzie paczka ta miała zostać wysłana. W niedługim czasie u wspomnianego adresata dokonana została rewizja. Z uwagi na to, że paczkę tą u ks. Werbistów miał widzieć tylko ks. Penkowski, panuje zatem przekonanie, że nie kto inny, tylko on poinformował o tym fakcie władze państwowe w celu aresztowania Domagalskiego. Jak informował t.w. »Ostrożny«, ks. Penkowski miał być zauważony przy czynieniu jakiś zapisków z tej paczki. W związku z powyższym w klasztorze mówi się, że za udzieloną pomoc władzom ks. Penkowski otrzymał zezwolenie na wyjazd do Szwajcarii. T.W. zwrócił uwagę, że gdy ks. Penkowski był w ubiegłym roku w Pieniężnie, to księża nie chcieli z nim rozmawiać i izolowali się od niego jako osoby podejrzanej”.

Zadenuncjowany przez Penkowskiego Słowak został aresztowany i wydalony do Czechosłowacji, gdzie został skazany na przymusowe roboty. Pracował jako palacz w Tatranskiej Lesnej.

Nie jest jasne, dlaczego SB wówczas nie zrezygnowała z usług Penkowskiego. Najprawdopodobniej nie został wycofany z sieci agenturalnej dlatego, że od listopada 1962 r. współpracował już z Departamentem I, czyli wywiadem. Uznano zapewne, że niebezpieczeństwo minęło.

Szpieg w Watykanie

18 marca 1962 r. TW „Konrad” opuścił Polskę na kilkadziesiąt lat. Wyjeżdżał wyposażony przez bezpiekę w aparat fotograficzny, hasła kontaktowe, instrukcje tajnej korespondencji oraz adresy tzw. punktów korespondencyjnych, na które miał wysyłać zdobyte informacje. Ustalono, że przez pierwsze pół roku pobytu za granicą Penkowski nie będzie się kontaktował z nikim z bezpieki. Później miał się do niego zgłosić ktoś z hasłem: „Widziałem się z Konradem z miasta Łodzi i przekazuję pozdrowienia”. Odzew brzmiał: „Jak się czuje Karol, czy mieszka w dalszym ciągu na Hożej?”. Na to oficer miał odpowiedzieć: „Czuje się dobrze, mieszka w dalszym ciągu na Hożej”.

Uzgodnio również tzw. znaki umowne. Kartka z wizerunkiem kościoła wysłana na adres punktu korespondencyjnego oznaczała, że Penowski podejrzewa, iż jest śledzony przez policję. Pocztówka przedstawiająca akweny oznaczała, że ma do przekazania informację o przedstawicielach emigracji, reprodukcje dzieł malarskich oznaczały gotować do przekazania informacji dotyczące duchownych, kartka tzw. składanka oznaczała, że Penkowski nie ma żadnych trudności. Dodatkowo uzgodniono, że jeśli w treści kartki pojawi się imię Jacek, będzie to oznaczało, że Penkowskiemu udało się nawiązać kontakt z o. Innocentym Bocheńskim, znanym polskim dominikaninem. Użycie w treści imienia Feliks oznaczało, że zdobył informacje dotyczące generała zakonu werbistów lub członków rady generalnej zakonu.

Niestety, teczki personalna oraz pracy za czas współpracy Penkowskiego w wywiadzie nie zachowały się. W związku z tym nie jesteśmy w stanie, przynajmniej na razie, odtworzyć jego działalności z okresu pontyfikatów Pawła VI i Jana Pawła I. Na szczęście zachowały się kopie donosów agenta „Konrado” (po przybyciu do Włoch zintalianizowano mu pseudonim) z okresu pontyfikatu papieża Polaka.

Donosy na Jana Pawła II 

Po studiach w Szwajcarii dwa lata (1965–1966) spędził w Tanzanii na badaniach terenowych. W 1967 r. dostał skierowanie do pracy w Stolicy Apostolskiej. Miejsce, w którym zamieszkał, było idealne z punktu widzenia wywiadu.

– Lubię dom, w którym mieszkam na Via dei Verbiti I w Rzymie. Odpowiada mi jego międzynarodowy charakter, mamy tu 70 osób 24 narodowości – wspominał w wywiadzie udzielnym w 1996 r. W tym samym miejscu mieściła się też Kuria Generalna Werbistów.

Przez lata pobytu w Rzymie zbudował imponującą sieć kontaktów. Nie było właściwie osoby z tzw. polskiego lobby w Watykanie, której by nie znał. To właśnie on, jako jeden z najdłużej pracujących w Stolicy Apostolskiej Polaków, wprowadzał rodaków w tajniki miasta-państwa za spiżową bramą. Z meldunków zachowanych w IPN wynika, że ufali mu m.in. prymas Polski abp Józef Kowalczyk, wówczas pracujący w sekretariacie stanu, dzisiejszy przewodniczący episkopatu abp Józef Michalik, pracownik dyplomacji watykańskiej ks. Janusz Bolonek, ks. Bogumił Lewandowski, który w Watykanie był od 1962 r., ks. Adam Boniecki, wówczas redaktor naczelny polskiej edycji „Osservatore Romano”.

Wydaje się, że największym sukcesem „Konrado” było zbliżenie się do Amerykanina słowackiego pochodzenia ks. Johna (Jana) Bukovskiego. Duchowny ten był również werbistą i mieszkał w tym samym domu co agent Konrado. Ksiądz Bukovsky od 1973 r. w Sekretariacie Stanu pracował na kluczowym stanowisku i zajmował się Europą Środkową i Wschodnią. Należał do najbliższych współpracowników wytrawnych watykańskich dyplomatów, a późniejszych kardynałów Agostino Casarolego i Luigiego Poggiego. Casaroli stał na czele Sekretariatu Stanu i uchodził za autora zmiany watykańskiej polityki wschodniej, dzięki czemu dorobił się przydomka Kardynał Pierestrojka. Poggi był z kolei odpowiedzialny głównie za kontakty Watykanu z Polską, pełniąc poniekąd rolę nuncjusza apostolskiego z siedzibą w Rzymie. W Polsce gościł wielokrotnie, negocjując z władzami komunistycznymi.

Innym, bezpośrednim źródłem „Konrado” był ówczesny arcybiskup, a późniejszy kardynał Francesco Colasuonno, który w kwietniu 1986 r. został nuncjuszem z nadzwyczajnymi pełnomocnictwami i szefem delegatury Stolicy Świętej do stałych kontaktów z Polską. Dzięki tym kontaktom agent „Konrado” dysponował potężną wiedzą, którą skrupulatnie dzielił się z oficerami komunistycznej rezydentury.

Żaden z rozmówców „Konrado” nie domyślał się, że rozmawiając ze skromnym werbistą, dzieli się wiedzą z jednym z najgroźniejszych agentów komunistycznego wywiadu w Watykanie.

Zakres informacji przekazywany przez „Konrado” był olbrzymi. Najwięcej donosów dotyczy polityki Jana Pawła II i Stolicy Apostolskiej wobec Polski. „Konrado” relacjonuje spodziewane nominacje biskupie, opinie polskich duchownych na temat polityki PRL, przygotowania do kolejnych pielgrzymek. Z równą dokładnością informuje o polityce Watykanu wobec innych państw bloku komunistycznego. Jednak to nie wyczerpuje bynajmniej jego aktywności. Donosy „Konrado” mają charakter globalny. Sytuacja w Afganistanie, katolicyzm w Brazylii, obsada personalna diecezji w Niemczech, relacje z wizyty papieskiej w Ameryce Łacińskiej i Afryce, przygotowania do wizyty Jimmy’ego Cartera w Watykanie – o tych wszystkich wydarzeniach agent informował bezpiekę.

„Konrado” nie ograniczał się jedynie do przekazywania opinii wygłaszanych w Watykanie. Wystawiał również konkretnych ludzi na niebezpieczeństwo, informując na przykład o przerzucaniu w darach ulotek z Niemiec do Polski.

Zawsze wierny SB

Istnieje podejrzenie, że wywiad mógł się obawiać, iż agent został zdekonspirowany, bowiem kilka notatek z końca lat 80. zawiera uwagę: „Informacja zawiera elementy inspiracji”. W języku wywiadu oznaczało to, że oficer podejrzewa, iż agent jest podejrzewany o współpracę z wywiadem PRL, ale nie ujawnia się tej informacji, by za pomocą źródła przekazywać informacje, które według kościelnych przełożonych powinny trafić do odpowiednich czynników w PRL.

„Konrado” służył SB do końca. Ostatnie jego znane donosy pochodzą z sierpnia 1989 r., kiedy Tadeusz Mazowiecki zaczynał tworzyć swój gabinet. Dotyczą kandydatur na stanowisko nuncjusza w Warszawie. Wkrótce potem w MSW zapadła decyzja o likwidacji siatki szpiegowskiej w Watykanie.

W 1995 r. Penkowski osiągnął szczyt swojej kościelnej kariery. Jako tzw. regent stanął na czele całego kompleksu Muzeów Watykańskich. Funkcję pełnił przez półtora roku.

Mimo stopniowej utraty wzroku i przejścia na emeryturę jeszcze przez kilka lat przychodził do pracy w Muzeum Misyjno-Etnograficznym.

W 1996 r., z okazji przejścia na emeryturę, kard. Castillo Lara przypiął mu na piersi najwyższe watykańskie odznaczenie – złoty krzyż papieski orderu „Pro Ecclessia et Pontifice” (Za Kościół i papieża). Trudno o większą ironię.

1 sierpnia 2003 r. wrócił do Polski. Osiadł w Domu Misyjnym św. Józefa w Górnej Grupie. Zmarł 3 lutego 2006 r. w szpitalu w Grudziądzu na skutek niewydolności krążenia. Cztery dni później pochowano go wśród innych zakonników na cmentarzu w Górnej Grupie. Historia zatoczyła koło. Spoczął tam, gdzie rozpoczął swoją kapłańską drogę.

W odpowiedzi na powyższy artykuł opublikowany w tygodniku "Do Rzeczy" księża Werbiści napisali list, w którym odnoszą się do sprawy o. Józefa Penkowskiego.

Artykuł został opublikowany w 7/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.