Dramat muzyków Budki Suflera. Komuna zniszczyła ich kariery
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Dramat muzyków Budki Suflera. Komuna zniszczyła ich kariery

Dodano: 

W 1978 r. odgrywający główną rolę w zespole Lipko i Cugowski zdecydowali, że gitarzystą Budki zostanie Jan Borysewicz. Ziółkowskiemu zaproponowano grę na basie. Dla takiego wirtuoza gitary była to degradacja. Jako basista wziął jeszcze udział w nagraniu albumów Ona przyszła prosto z chmurZa ostatni grosz. Skromne dochody z grania nie wystarczały na utrzymanie żony i dziecka. W połowie 1981 r. przez obóz dla przesiedleńców w Austrii wyjechał do USA. W Ameryce zajął się prowadzeniem interesów, głównie pracami budowlanymi. Grywał na gitarze już tylko prywatnie. Nie udało mu się stworzyć własnego zespołu. Pod koniec życia porzucił całkowicie muzykę i zajmował się głównie hobbystycznym łowieniem ryb. Zmarł na raka w 2001 r. Dzisiaj o jednym z najlepszych polskich giatrzystów przypomina - oprócz kilku zaledwie płyt - jedynie skromna tablica na rodzinnym domu w Świdniku.

Tablica pamiątkowa w Świdniku

Zdzisław Janiak

Pierwszym gitarzystą Budki został dosyć przypadkowo. Ziółkowski wyemigrował do USA, a grający dotąd pierwsze skrzypce Borysewicz założył zespół, który przyniósł mu prawdziwą sławę czyli Lady Pank. Dotychczasowy drugi gitarzysta, grający podkłady dla Borysewicza musiał szybko go zastąpić. Janiak był muzycznym samoukiem, który uciekał w muzykę przed monotonią pracy w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Oleśnicy, skąd pochodził. Tak bardzo chciał grać, że sam sobie zrobił gitarę elektryczną. Z Budką nagrał album Ona przyszła prosto z chmur. Potem wyemigrował do Niemiec. Grając do kotleta na imprezach firmowych, nawiązał kontakty z menedżerami amerykańskiej firmy, w której w końcu zaczął pracować jako kontroler jakości. Jak sam wspominał, pensja była dobra i a pracy niewiele. Tak doczekał emerytury. Dzisiaj mieszka w Dusseldorfie, czasem odwiedzając Polskę

Andrzej Sidło

Chyba najmniej znany gitarzysta Budki. Skończył szkołę muzyczną w Katowicach. Do zespołu ściągnął go wokalista Romuald Czystaw, z którym grał przedtem w zespole Familia. W Budce zastąpił Borysewicza. Był gitarzystą, który pierwszy wykonywał nieśmiertelne przeboje Budki - Jolka, Jolka pamiętasz i Noc komety. Z Sidłą została też nagrana bodaj najlepsza płyta zespołu Czas czekania, czas olśnienia z jego charakterystycznymi solówkami. Później grał na solowej płycie Urszuli. Można go usłyszeć w takich przebojach jak Dmuchawce, latawce wiatr czy Luz blues. W 1984 r. wyjechał do Niemiec i pozostał na stałe w Stuttgarcie. Po kilku latach grania w klubach i restauracjach założył tam szkołę muzyczną, którą prowadzi do dziś. Grywa też w małych klubach muzycznych.

Krzysztof Mandziara

Czytaj też:
Gitary przeciw milicyjnym pałom. Rock walki z komuną

Przyszedł do zespołu w 1983 r. razem z powracającym do Budki Krzysztofem Cugowskim, z którym grał we wrocławskim zespole Cross. Cugowski w końcu porzucił marzenia o samodzielnej karierze i pogodził się z kolegami. Mandziara fascynował się rockowymi brzmieniami z południa Stanów. Na gitarze nauczył się grać sam, we wrocławskich osiedlowych klubach. Niezwykła wirtuozeria jego gry sprawiła, że był nazywany polskim Duanem Allmanem. Miał duży wkład w Czas czekania, czas olśnienia, na którą skomponował utrzymany w stylistyce The Police utwór Zmiany w organizmie. Odszedł z zespołu w 1985 r. Sam twierdził, że zrobił to z powodu ilości koncertów, jakie grał z Budką i wypalenia psychicznego. Według Lipki, Mandziara wolał sobie spokojnie popijać wódkę w rodzinnym Wrocławiu. Potem nagrywał jeszcze płyty z Urszulą - jego gitarę można usłyszeć w Malinowym królu, i występował z wrocławskim zespołem Recydywa, z którym nagrał jedną - doskonałą technicznie, ale prawie nieznaną płytę. Ten znakomity gitarzysta grywa jeszcze czasami w klubach z mało znanymi muzykami.

Stracone szanse

Sytuacja muzyków odwróciła się dopiero ze zmianą ustroju. Wydane w latach 90. Takie tango i Bal wszystkich świętych były grane na każdej wiejskiej zabawie, a członkowie zespołu zostali wreszcie milionerami. Romuald Lipko, który skomponował większość hitów Budki, za tantiemy wybudował wymarzoną rezydencję w Kazimierzu Dolnym z fioletowym fortepianem w ogrodzie.

Jednak trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gitarzyści zespołu zmarnowali swoje wspaniałe talenty. Łatwo też wskazać głównego winowajcę, który za to odpowiadał. PRL-owski system nie hołubił rockowych artystów. Co najwyżej tolerował ich, jako wentyl bezpieczeństwa. Muzycy, zamiast komponować nowe przeboje, martwili się, jak przeżyć do pierwszego. Zamiast czerpać z owoców swojego talentu, zajmowali się handlem na trasach koncertowych.

Ziółkowski, Sidło czy Mandziara w niczym nie ustępowali swoim amerykańskim kolegom, ale zamiast opalać się na kalifornijskich plażach, konsumując efekty swojego talentu, kombinowali jak przeżyć do pierwszego albo użerali się z cenzorami, partyjnymi kacykami i zomowcami. PRL niszczył ludzi nie tylko materialnie. Niszczył tez kulturę. Zwłaszcza jeśli nie chciała się podporządkować systemowi.