Masakra na Kulikowym Polu. W tej jednej bitwie zginęło 12 książąt
  • Maciej RosalakAutor:Maciej Rosalak

Masakra na Kulikowym Polu. W tej jednej bitwie zginęło 12 książąt

Dodano: 

Szpiedzy Mamaja, których ten wysłał w poselstwie do Moskwy, ujrzeli tylko część zbierających się wojsk ruskich, bo na miejsce koncentracji pozostałych wyznaczono Kołomnę. Tutaj nastąpiło 26 sierpnia połączenie wszystkich oddziałów, które 30 sierpnia przeprawiły się przez Okę, a 6 września stanęły u zbiegu Donu i Niepriawdy, na której przeciwległym brzegu ujrzano nieprzyjaciół.

Rusini musieli dokonać wyboru między oczekiwaniem na atak nieprzyjaciela w miejscu niedogodnym a podjęciem ryzyka przeprawy przez rzekę, aby zająć bardziej sprzyjające im pozycje. Wybrali drugi wariant, choć pamięć tragedii kniaziów znad Kałki i niedawnej klęski wroga nad Wożą wskazywałaby na pierwsze rozwiązanie. A jednak Dymitr nakazał wojskom jeszcze pod ochroną zmroku, przed świtem 8 września, przeprawę, a następnie sformowanie szyków na stosunkowo wąskim obszarze Kulikowego Pola z lasem i rzeką na skrzydłach, co uniemożliwiało ulubiony manewr tatarski – obejście z boku i uderzenie od tyłu. Strach przed powtórką znad Kałki działał już wtedy na jego korzyść: sprzymierzeńcy musieli porzucić myśl o ucieczce.

O determinacji obu stron świadczy przebieg tradycyjnego pojedynku najsilniejszych harcowników: ze strony ruskiej Pereswieta, a z tatarskiej – Temir-murzy zwanego Czełubejem. Uderzyli kopiami z taką mocą, że obydwaj padli na miejscu trupem. Ich zawziętość udzieliła się następnym, ale w końcu harce wygrali niebywale wprawni w takich potyczkach Tatarzy.

To, co nastąpiło potem, świadczy o iście tatarskiej przebiegłości Dymitra, który tak ustawił oddziały, aby o wyniku bitwy zadecydowały odwody naprzeciw tatarskiego prawego skrzydła, których istnienia Mamaj nie przewidział. Z początku Tatarzy z powodzeniem zaatakowali na całej szerokości frontu. Musieli zatrzymać się tylko na swym lewym skrzydle, gdzie natknęli się na skuteczny opór prawego skrzydła Rusinów. Brali natomiast górę w centrum, wyrzynając i spychając pułk przedni, a następnie wielki. Dowodził nim wojewoda Brenka, który dla zmylenia wroga założył zbroję i dosiadł konia Dymitra. Był moment, gdy chwiała się już chorągiew księstwa moskiewskiego.

Prawe skrzydło Mamaja bliskie zaś było rozbicia lewego skrzydła Rurykowiczów. Co ciekawe, nie zauważono, że sam Dymitr zwalił się z konia i przeczekał dalszy ciąg bitwy w ukryciu. Ważne, że zadziałał jego plan. Otóż kilkutysięczny pułk księcia Włodzimierza Sierpuchowskiego, czekający w zasadzce, natarł nagle na niespodziewających się tego wrogów prawego skrzydła, rozbił ich, a następnie uderzył w centrum. Widok ten dodał animuszu wszystkim Rusinom. Gdy pękły szyki wroga, odnieśli zwycięstwo. Rozpoczęła się rzeź. Straty po obu stronach były jednak porażające. Wśród 20 tys. poległych Rusinów było 12 książąt i 483 bojarów.

Czytaj też:
Iwan Groźny – wzór Stalina

Mamajowi udało się zbiec w stepy azowskie, gdzie jednak musiał się zmierzyć ze swym tatarskim konkurentem Tochtamyszem. Przegrał z nim nad… Kałką i schronił się u genueńczyków na Krymie. Tam go zdradziecko zabito. Natomiast jego syna przyjęto z otwartymi ramionami na Litwie. Do jego potomków należy Helena Glińska, matka... Iwana Groźnego.

Pobojowisko dumy

Michaił Heller („Historia Imperium Rosyjskiego”) tak pisze o tym wydarzeniu dziejowym: „Znaczenie bitwy na Kulikowym Polu znacznie wykracza poza sukces militarny, rozbicie wrogich wojsk, zapobieżenie najazdowi na Moskwę. Zwycięstwo uzyskano bardzo wielkim kosztem: kwiat ruskiego rycerstwa pozostał na pobojowisku. Pokonanie Mamaja nie oznaczało, jak uważali zwycięzcy, końca tatarskiej niewoli. Dwa lata później chan Tochtamysz spalił Moskwę. Znaczenie zwycięstwa nad Mamajem było symboliczne. Wasilij Kluczewski (historyk rosyjski 1841–1911) pisze: »Naród, który przywykł drżeć na samą wzmiankę o Tatarach, zebrał się nareszcie na odwagę, powstał przeciwko ciemięzcom i poszedł szukać tatarskich jeźdźców w otwartym stepie, gdzie rzucił się na wrogów, grzebiąc ich pod swymi kośćmi«”.

Następnie dotyka istoty zjawiska owego krwawo okupionego triumfu:

„To pobojowisko świadczy o przebudzeniu świadomości narodowej, nierozerwalnie związanej ze świadomością religijną. Dla uczestników bitwy i ich potomków niezwykle ważne było błogosławieństwo, którego udzielił ruskim pułkom Sergiusz Radonieżski”....

Wyjaśnijmy, że był to mnich, odnowiciel życia religijnego i założyciel klasztorów, już za życia uważany za świętego. Do jego duchowych spadkobierców należał także Andriej Rublow. Spotykał się z księciem Dymitrem i chrzcił jego dzieci. Miał dar przewidywania przyszłości. Zapowiedział on m.in. zwycięstwo ruskie na Kulikowym Polu, a gdy trwała bitwa, relacjonował jej przebieg, będąc w odległym o setki kilometrów monasterze Troicko-Sergijewskim.

Jak pisze Heller: „Według jego słów prawosławni mieli tu walczyć z niewiernymi (poganami, muzułmanami i katolikami, których reprezentowali genueńczycy) i odstępcami od wiary (Rusinami, służącymi w szeregach księcia litewskiego). Zwycięstwo nad niewiernymi odniesiono pod wodzą księcia moskiewskiego. Bitwa na Kulikowym Polu stała się najważniejszym wydarzeniem w historii Moskwy, albowiem w jak najbardziej przekonujący sposób potwierdziła prawo miasta założonego przez Jerzego Dołgorukiego do tego, by stało się centrum Rosji”.

Ów „książę litewski” to Jagiełło, który szedł z pomocą Mamajowi, ale gdy trwała bitwa, znajdował się jeszcze 100 km od pola walki. Dowiedziawszy się o klęsce sprzymierzeńca, oczywiście nie wsuwał głowy pod topór i spiesznie zawrócił na Litwę. Zauważmy, że Jagiełło był wówczas największym władcą na Rusi. Ponad 700 km kw. ruskich ziem wchodziło wtedy w skład państwa litewskiego, a znakomita większość mieszkańców mówiła po rusku i wyznawała prawosławie. W 1384 r., gdy Dymitr Doński zaproponował mu rękę córki pod warunkiem przejścia na prawosławie, książę litewski odmówił, bo nie wojnę z tatarskim Tochtamyszem, ale obronę przed zakonem krzyżackim uważał za największy problem Litwy. Dwa lata później przyjął chrzest katolicki i jako król polski Władysław stał się mężem młodziutkiej Jadwigi. Ten wybór zadecydował o biegu historii na całe wieki. Na środkowym wschodzie Europy powstało wielkie państwo o dominującej kulturze polsko-łacińskiej. Nie powstało, być może, jeszcze większe państwo rusko-prawosławne, jednoczone nie przez Moskwę, ale przez Wilno…

A Moskwa jeszcze przez 100 lat po Kulikowym Polu płaciła daniny Złotej Ordzie. Jarłyk nieodmiennie dzierżyli jednak książęta moskiewscy, stanowiąc właściwie część tatarskiej domeny i dobrze sobie w tej sytuacji radząc. Rozszerzali swe włości i ujarzmiali kolejnych książąt tej samej, rurykowiczowej krwi, umacniali polityczną, militarną i religijną pozycję Moskwy. W 1478 r. potomek Dymitra – Iwan III Srogi – ożenił się z Zofią Paleolog, dziedziczką nieistniejącego już tronu bizantyjskiego. Moskwa stawała się „trzecim Rzymem”. Dwa lata po tym ożenku, nad rzeką Ugrą stanowiącą granicę litewsko-moskiewską, stanęły wojska Iwana III i jednego z ostatnich chanów Złotej Ordy, litewskiego sojusznika – Ahmeda. Stały, stały, aż wreszcie rozeszły się bez walki. I to wydarzenie traktuje się jako kres „niewoli tatarskiej”.

Artykuł został opublikowany w 9/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.