Gdy w końcu kwietnia wojska francuskie dotarły na miejsce, przygnębieni dotychczasowymi porażkami ich dowódcy, z Janem Orleańskim na czele, obawiali się przeprowadzenia natarcia na wroga. Nawet zapał młodziutkiej dziewczyny nie potrafiłby ich przekonać, gdyby nie nadspodziewana otucha i wola zwycięstwa, jaka wstąpiła w serca francuskich żołnierzy – zarówno tych, którzy przybyli z Blois, jak i tych z Orleanu. I tak Joanna d’Arc dopięła swego – 4 maja Francuzi ruszyli do ataku.
Ocalenie Orleanu
Pierwszy padł fort Saint-Loup. Stu Anglików zostało zabitych, a 40 dostało się do niewoli. Joanna wysłała wtedy swój drugi list do dowódcy angielskiego (pierwszy nadała jeszcze z Blois), żądając natychmiastowego opuszczenia francuskiej ziemi. Po trwających dwie doby sporach między ożywioną duchem bojowym dziewczyną a nazbyt ostrożnymi rycerzami orleańczycy przeprawili się na południowy brzeg i ruszyli na klasztor Augustianów. Od rana do wieczora trwała walka o fortyfikacje klasztorne, ale w końcu zostały one zdobyte przez Francuzów. Załoga w forcie bramnym Les Tourelles została całkowicie odcięta od innych pozycji angielskich.
Francuscy dowódcy, jakby sami zaniepokojeni tym pierwszym znacznym sukcesem, postanowili czekać z drugim atakiem na posiłki. Nie zaprosili nawet dziewczyny na naradę. Jednak upojeni zwycięstwem żołnierze byli gotowi słuchać jedynie Joanny. Była tak samo jak oni przepełniona entuzjazmem, choć poprzedniego dnia powiedziała spowiednikowi, że „jutro z mojej piersi popłynie krew”. O świcie 7 maja rozpoczął się szturm Les Tourelles. Poza bezpośrednim frontalnym atakiem Francuzi wysadzili przęsło mostu wzmacniające fundamenty bramy oraz wywołali tam pożar za pomocą płonących barek.
Joanna, tak jak przewidziała poprzedniego wieczora, odniosła ranę. Po opatrzeniu trafionej z łuku szyi wróciła jednak do boju. Trwał on bez efektu aż do wieczora. Dowodzący orleańczykami Dunois chciał już przerwać walkę, ale Joanna wymogła na nim wstrzymanie rozkazu. Po krótkiej modlitwie rozkazała ponowić szturm. Przyniósł on ostateczne zwycięstwo. Dom bramny Les Tourelles został wzięty, a obrońcy pozabijani lub wzięci do niewoli. Glasdale, adresat listów Joanny d’Arc, głuchy na jej wezwania, utonął w rzece.
Dodajmy, że podczas kampanii 1428 r. Joanna jeszcze dwukrotnie została ranna, co za każdym razem groziło jej śmiercią. Otóż podczas zdobywania kolejnych pozycji angielskich, blokujących Delfinowi drogę do Reims, w jej hełm trafiła kamienna kula, gdy wdrapywała się na mury pod Jargeau. Niezwykłym męstwem wykazała się także podczas ataku na Paryż 8 września. Trafiono ją w nogę z kuszy, a mimo to nadal prowadziła swych żołnierzy do natarcia.
Wróćmy pod Orlean. Rankiem 8 maja załogi pozostałych fortów angielskich wyszły z obrębu umocnień i stanęły w szyku gotowym do stoczenia bitwy w polu. Naprzeciw stanęli Francuzi. Obydwie armie czekały godzinę, ale żadna nie kwapiła się do natarcia jako pierwsza. Ponieważ była to niedziela, pobożna dziewczyna nie chciała wydać rozkazu do śmiertelnego boju. Anglicy jednak odeszli z pola. Orlean ocalał. Ocalała Francja.
Udział Joanny w walkach o Orlean miał charakter decydujący. Polegało to nie tylko na niebywałym męstwie i zapale, jaki rycerze i prości żołnierze okazywali w jej obecności, na wierze w zwycięstwo, którą potrafiła w nich wzbudzić, lecz także na nadzwyczaj trafnych decyzjach taktycznych. To ona wskazywała, gdzie, kiedy i jak atakować, oraz stawała na czele idących w bój. To ona po zdobyciu Saint-Loup kazała pójść za ciosem, i tak – z marszu – zajęła drugi fort, Saint-Jean-le-Blanc. Kiedy następnego dnia Jan Orleański zignorował jej żądanie kolejnego ataku na przeciwnika i polecił zamknąć bramy miasta, Joanna wezwała mieszczan i prostych żołnierzy oraz zmusiła burmistrza do otwarcia bramy. Z jednym tylko oficerem do pomocy ruszyła i zdobyła klasztor Saint Augustin. Jan Orleański rychło zresztą docenił jej wymierne i niewymierne zasługi, znalazł się pod jej urokiem i stał gorącym zwolennikiem Dziewicy Orleańskiej.
Czytaj też:
Krzywda Dziewicy Orleańskiej. Jak laicka Francja wstydzi się własnej historii
Zwycięstwo i stos
Echo zwycięstwa pod Orleanem szybko obiegło całą Francję, a mit Joanny d’Arc trafił do serc i umysłów Francuzów. Tysiące ochotników garnęły się do armii, miasta otwierały bramy bardziej nawet przed tą dziewczyną niż przed Delfinem, wygrywała ona dla niego kolejne starcia. Przekonała go, że zamiast iść na Normandię lub wprost na Paryż, powinien najpierw się koronować. To zadecydowało o zdobywaniu kolejnych przepraw przez Loarę w drodze do Reims: Jargeau (12 czerwca), Meung-sur-Loire (15 czerwca), Beaugency (17 czerwca). Joanna stała wtedy na czele całej armii księcia Jana II d’Alençon, a ten – wdzięczny za uratowanie życia pod Jargeau – chętnie się na to zgodził.
Wielkim wydarzeniem stało się rozgromienie wojsk angielskich 18 czerwca pod Patay. Tym razem – w przeciwieństwie do sromotnej klęski pod Azincourt – to konnica francuska starła łuczników angielskich, nim ci zdołali wystrzelić ze swych długich łuków. Armia Johna Fastolfa przestała istnieć przy minimalnych stratach francuskich. 10 dni później poprosili o pokój Burgundczycy. Poddały się Auxerre i Troyes, gdzie zawarto w 1415 r. traktat wydziedziczający syna Karola VI. A teraz ten syn triumfalnie wkroczył do Reims, gdzie koronował się 17 lipca jako Karol VII. Przedłużenie uroczystości spowodowało jednak utratę szansy zajęcia Paryża.
Zostawmy tu tragedię Joanny d’Arc: zdradę Burgundczyków, którzy ujęli dziewczynę i sprzedali ją Anglikom, postawienie jej przed wiarołomnym sądem, niewdzięczność ukochanego króla, który nie postarał się o uwolnienie swej dobrodziejki. Wreszcie – spalenie na stosie 30 maja 1431 r. najniewinniejszej pod słońcem dziewczyny oskarżonej o herezję. Ćwierć wieku później zarządzona przez papieża rewizja wyroku zdjęła z Joanny wszelkie zarzuty, a największą winą obarczyła podłego bp. Cauchon. W 1920 r. Joanna d’Arc została wyniesiona na ołtarze Kościoła. Męczeństwo tej dziewczyny stanowi pasjonujący, odrębny temat.
Pozostańmy przy aspekcie militarnym. W 1453 r. wyzwolenie Bordeaux zakończyło wojnę stuletnią. A trzech Anglosasów, którzy stworzyli kanony bitew, jakie zadecydowały o losach świata – Edward Creasy, Edgar d’Abernon i Joseph Mitchell – włączyło batalię pod Orleanem do swych wykazów jako dziejowy przełom w wojnie o panowanie nad Francją.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.