Paszportowa rewolucja

Paszportowa rewolucja

Dodano: 
Arabski dokument zezwalający na wyjazd, 722 rok.
Arabski dokument zezwalający na wyjazd, 722 rok. Źródło: Wikimedia Commons / Osama Shukir Muhammed Amin FRCP(Glasg)
Paszporty przez długie lata pomagały władcom kontrolować własnych poddanych i ich podróże wewnątrz państwa. Dopiero od stu lat służą do kontroli podróży pomiędzy państwami.

Tymoteusz Pawłowski

Początku paszportów – tak jak niemal każdego wynalazku – można szukać w kilku kręgach cywilizacyjnych. Oczywiście za autorów tego wynalazku uważają się Chińczycy; ponoć używali go już w czasach dynastii Han – ponad 2000 lat temu. Konkurują z nimi Arabowie, twierdząc, że ich system wprowadzony po śmierci Mahometa był znacznie dokładniejszy. Również Rosjanie mają ambicje być pierwszymi, można więc sobie wyobrazić wielkiego – choć anegdotycznego – rosyjskiego administratora Iwana Iwanowicza Paszportowa, który wynalazł instytucję nazywającą się „kontrola paszportowa”.

Spór o pierwszeństwo rozstrzyga jednak Stary Testament, w którym można znaleźć opis dokumentu podróży wystawionego Nehemiaszowi przez króla Artakserksesa I – ok. 450 lat przed Chrystusem. Państwo perskie łączy z poprzednio wymienionymi nie tylko silnie rozbudowana administracja, lecz także to, że poddani nie pałali do niej sympatią.

Czytaj też:
„Dosłownie rozsypywały się w powietrzu”. Te katastrofy otworzyły nową epokę w lotnictwie

Dokumenty podróży uzyskały swoją nazwę w Europie w samym końcu średniowiecza – po łacinie „passare portas” oznaczało „przejść przez bramę”. W tym czasie był to raczej dokument ułatwiający podróże kupcom i uczonym w podzielonej religijnie i politycznie Europie. Pamiątką z tych lat jest prośba państwa wystawiającego dokument o „okazanie posiadaczowi tego paszportu wszelkiej pomocy, jaka może okazać się niezbędna w czasie pobytu za granicą”.

Paszporty stawały się coraz popularniejsze, szczególnie w krajach rządzonych absolutnie. Największe znaczenie uzyskały jednak – paradoksalnie – w czasach walki przeciwko absolutyzmowi. W 1789 r. we Francji wybuchła rewolucja, ogłoszono Deklarację praw człowieka i obywatela i – zgodnie z zasadą wolności podróżowania – zlikwidowano paszporty. Wolność trwała krótko, gdyż w 1792 r. paszporty wprowadzono ponownie – najpierw we Francji, a potem we wszystkich podbitych przez nią państwach.

Za cara i Bismarcka

W połowie XIX w. zdawało się, że paszporty staną się obowiązkowym dokumentem każdego Europejczyka. Dokładne regulacje prawne wprowadzały kolejne państwa: Wielka Brytania w roku 1858, Francja w 1867 r., a Włochy w 1873. I – mniej więcej w tym momencie – zaczęto rezygnować z kontroli paszportowej. Koleje i parowce sprawiły, że podróże międzynarodowe stały się powszechne. Kontrola graniczna znacznie je spowalniała, a obowiązek paszportowy sprawiał, że malały dochody z handlu i – rozwijającej się – turystyki. Z paszportów więc zrezygnowano i po całej Europie można było podróżować bez nich. Niemal tak jak dzisiaj, ale swobodniej – nie wymagano nawet dowodów osobistych.

Oczywiście były niechlubne wyjątki. Jednym z nich była Rosja. W państwie carów wciąż istniał – wprowadzony w 1649 r. – obowiązek posiadania paszportów wewnętrznych. Wpisywano do nich miejsce zameldowania, od którego nie można było się oddalać dalej niż 30 wiorst (nieco ponad 30 km). Wybiegając nieco w przód, warto dodać, że wraz z obaleniem cara w 1917 r. obalono również paszporty. Nie na długo jednak – Związek Sowiecki wprowadził podobne dokumenty w roku 1923, a w 1932 r. powrócono do starej nazwy. System wewnętrznych paszportów potrzebnych do podróży międzymiastowych oficjalnie zlikwidowano dopiero w 1974 r., faktycznie natomiast w roku 1981. Do tej pory jednak odpowiednik dowodu osobistego w Federacji Rosyjskiej nazywa się paszportem, a muszą go posiadać wszyscy, którzy ukończyli 14. rok życia.

Czytaj też:
Patent, który zbudował nowoczesną cywilizację

Drugim wyjątkiem były Niemcy. W 1879 r. wprowadzili obowiązek paszportowy wobec poddanych cara, a więc przede wszystkim wobec Polaków. W 1885 r. Bismarck wydał rozporządzenie, aby wysiedlić z Niemiec Polaków bez paszportu. „Rugi pruskie” objęły blisko 30 tys. ludzi, ale zamiast wzmocnić państwo niemieckie, osłabiły je. Działania Berlina zostały uznane w Europie za niehumanitarne, doprowadziły do pierwszych rozdźwięków z Petersburgiem, które zaczęły się od ograniczenia autonomii „Niemców bałtyckich”, a skończyły wybuchem wielkiej wojny w 1914 r.

Za komuny i potem

Pierwsza wojna światowa zmieniła świat na wiele sposobów. Jednym z nich było ponowne wprowadzenie obowiązku paszportowego. Początkowo było to rozwiązanie tymczasowe, tylko na czas działań wojennych, aby utrudnić życie szpiegom, zdrajcom i spekulantom. Gdy wojna się skończyła, okazało się, że paszporty są koniecznością: bez nich wszelkie ustalenia pokojowe dotyczące ziem i mieszkańców byłyby niemożliwe do zrealizowania. W 1920 r. w Paryżu zorganizowano więc międzynarodową konferencję poświęconą formalnościom celnym oraz paszportowym. Ustalono wówczas standardowy wygląd tego dokumentu.

Przez stulecia paszport był pisany na pojedynczej karcie papieru, stemplowany i podpisywany. Zawierał imię i nazwisko posiadacza, a czasem jego rysopis. Od 1920 r. miał być niewielką książeczką, opisaną w języku narodowym i francuskim, który jest językiem dyplomacji. Zaczęto wymagać również fotografii, choć nie określono dokładnie jakiej. Stąd też oprócz zdjęć – nomen omen – paszportowych można znaleźć stare dokumenty ozdobione portretem artystycznym czy zbiorowym.

W nowym wspaniałym świecie lat 20. okazało się, że istnieje duża grupa ludzi niemających ani paszportów, ani nawet ojczyzny, która by takie dokumenty mogła wydać. Liga Narodów – ówczesny odpowiednik ONZ, tylko skuteczniejszy – zaczęła wydawać „paszporty nansenowskie” (Fridtjof Nansen, norweski polarnik i odkrywca, był komisarzem LN do spraw uchodźców). Dokumenty te wydawano najpierw uchodźcom z Rosji, a później również z innych krajów. Do dziśj są zresztą uznawane, choć zastąpiły je inne rozwiązania.

Podczas kolejnej wojny światowej kontrole paszportowe zostały znacznie zaostrzone, a w podbitych przez Niemców państwach wprowadzono dokumenty tożsamości. Podobnie zresztą uczyniono w krajach podbitych przez Rosjan, m.in. w Polsce. Wprowadzano wówczas dowody osobiste, zbliżone do sowieckich paszportów wewnętrznych nie tylko wyglądem książeczki, lecz także funkcją. W dowodach osobistych wpisywano tam miejsce zameldowania, co ograniczało możliwość podróżowania po Polsce, znalezienia pracy w innym mieście czy osiedlenia się w niektórych miastach, np. w Warszawie. Jednocześnie komunistyczne władze wprowadziły surowe ograniczenia w wydawaniu prawdziwych paszportów, nie pozwalając Polakom wyjeżdżać za granicę. Te szykany stopniowo zamierały wraz z rozpadem systemu, a paszporty zaczęto wydawać jeszcze przed 1989 r.

Przez ostatnie sto lat paszporty nieco się zmieniły. Wraz z upowszechnieniem transportu powietrznego wiele krajów używa kolejnego języka – angielskiego, który jest językiem lotnictwa i lotnisk. Często zastępuje on język francuski. W 1980 r. wprowadzano – dla ułatwienia pracy lotnisk – paszporty czytane maszynowo, opatrzone dwoma rzędami liter i cyfr pod zdjęciem. W XXI w. zaczęto wydawać paszporty biometryczne, zawierające jeszcze więcej danych, zapisanych w układzie scalonym. W polskich paszportach biometrycznych wydawanych od 28 sierpnia 2006 r. są zapisane wizerunek twarzy oraz odciski palców.

Czy we współczesnym świecie paszporty są potrzebne? Trudno odpowiedzieć na to pytanie podczas wakacji z COVID-em...

Artykuł został opublikowany w 8/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.