TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Przełom ustrojowy w Polsce to czas pionierskich reklam telewizyjnych. Pierwszy był Prusakolep?
WOJCIECH PRZYLIPIAK: Prusakolep to jeszcze echa lat 80. Rynek telewizyjny zmienił się, kiedy pojawiły się pierwsze stacje prywatne, takie jak gdańska Sky Orunia, o której działalności opowiadają w mojej książce jej pracownice. To fantastyczny obraz amatorskiego, szalonego podejścia do telewizji. Pierwsze reklamy tamtej dekady były siermiężne, trochę w stylu gagu Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny z kultowego „Za chwilę dalszy ciąg programu”. Mann zamawiał reklamę, żeby „longo się obracało”, a „pyknąć to w takim czasie, żeby mi »Dziennik« przerwali na to”. W reklamach zaczęli grać znakomici aktorzy, Marek Kondrat zachwalał stoły bilardowe, Bogusław Linda polecał papierosy, Bernard Ładysz rekomendował bank. Hitem były reklamy z chwytliwymi hasłami, takimi jak „Ociec, prać?” (proszek) albo „Z pewną taką nieśmiałością” (podpaski).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.