Oliver i spółka

Dodano: 
Londyn
Londyn Źródło: Adobe Stock
Łukasz Czarnecki | Damy i dżentelmeni, którzy w XIX w. ronili łzy nad losem ubogiego sieroty, czytając powieść „Oliver Twist”, rzadko kiedy pozwalali zapukać do swych serc współczuciu dla rzeczywistych dziesiątek tysięcy biednych dzieci wykorzystywanych tuż przed ich nosem

Wiedza, którą Charles Dickens posiadał na temat życia ubogich warstw społecznych, nie była czysto teoretyczna. Gdy pisarz był dzieckiem, jego rodzice trafili do więzienia za długi, a on sam, mając zaledwie 11 lat, by nie umrzeć z głodu, musiał podjąć pracę w fabryce pasty do butów. W przeciwieństwie do większości rówieśników, których spotkał podobny los, autorowi „Olivera Twista” udało się jednak odbić od dna – kiedy miał 20 lat, ciemne i cuchnące fabryczne magazyny były już wspomnieniem, a on pracował jako dziennikarz piszący dla prasy sprawozdania z obrad parlamentu. Młody literat był jednak wciąż na bieżąco z tematem, bo po godzinach zapuszczał się do londyńskich dzielnic nędzy i wędrował po nich, zbierając materiał do książek. To, co przewijało mu się przed oczyma w trakcie tych spacerów, nasuwać musiało skojarzenia z piekielnymi kręgami Dantego. Slumsy stolicy pod wieloma względami przypominały dzielnice nędzy w dzisiejszych miastach Trzeciego Świata.

Cały artykuł dostępny jest w 8/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.