Niemiecka machina gwałtów
  • Adam TycnerAutor:Adam Tycner

Niemiecka machina gwałtów

Dodano: 

Co to znaczy?

Chodzi o gwałty dokonane przy przypadkowych świadkach. Zdarzało się, że niemieccy urzędnicy, żołnierze albo członkowie jakichś innych formacji, wracając na przykład z jakiegoś zakrapianego przyjęcia, gwałcili kobiety na ulicy. Świadkowie bali się oczywiście zareagować. Za tego typu przestępstwa sądy wymierzały karę śmierci. Wielu urzędników niemieckich władz okupacyjnych obawiało się, że jeśli kary za takie przestępstwa nie będą surowe, to zostanie to wykorzystane przez propagandę aliantów.

Przecież w tym samym czasie Niemcy dokonywali mnóstwa innych masowych zbrodni skierowanych przeciwko polskim cywilom, trwał Holokaust…

Tak, te wytłumaczenia wydają się dziś zupełnie niezrozumiałe. Obecnie często przyjmuje się, że niemiecka władza okupacyjna funkcjonowała niczym perfekcyjnie skonstruowana, zbrodnicza machina. Tak nie było. Trwał konflikt między Einsatzgruppen a niektórymi dowódcami Wehrmachtu, którzy protestowali przeciwko ich zbrodniczej działalności. Jednak duża część tych paradoksów wynikała po prostu z tego, że wśród 1,5-milionowej armii, która najechała na Polskę, i wśród dziesiątek tysięcy niemieckich urzędników byli bardzo różni ludzie. Pochodzili z przeróżnych środowisk, byli bardziej lub mniej religijni, bardziej lub mniej praworządni. Niemiecka administracja jako całość była odpowiedzialna za brutalne zbrodnie i masowe mordy, ale konkretni ludzie często starali się postępować zgodnie z własnymi przekonaniami. Wielu z nich poczuło, że ma władzę nad innymi ludźmi i w pełni to wykorzystywali, inni byli zagorzałymi nazistami i postępowali w myśl zbrodniczej ideologii. Zdarzali się jednak i tacy, którzy kierowali się tradycyjnym kodeksem moralnym. Dotyczyło to również sędziów. Stąd brały się tak duże różnice w karach zasądzanych za akty przemocy seksualnej i dziwaczne z dzisiejszej perspektywy uzasadnienia niektórych działań.

Skoro zgwałcone Polki bały się iść na policję, to jak w ogóle dochodziło do procesów?

Na ogół zawiadomienie składały osoby trzecie, inni Niemcy, którzy usłyszeli gdzieś o gwałcie, albo tłumacze, którzy dla nich pracowali.

Mówiła pani, że największe nasilenie przemocy seksualnej miało miejsce w 1939 r. Z czego to wynikało?

Powód był prozaiczny. Gdy zakończyły się działania zbrojne, z kraju wyjechała większość niemieckich żołnierzy. Zmieniło się również nastawienie niemieckiego dowództwa. Ponieważ gwałty zdarzały się często, a zakaz kontaktów seksualnych z Polkami był nierzadko nie do wyegzekwowania, zorganizowano w Polsce domy publiczne dla Niemców. Kobiety brano do nich często z łapanki. Jednak w pierwszym okresie okupacji częstsza była nie tylko przemoc seksualna, ale także dobrowolne kontakty seksualne między Niemcami a Polkami. Kobiety dość często wchodziły w przelotne związki z niemieckimi żołnierzami, którzy wydawali im się egzotyczni i przez to pociągający. Ze wspomnień z tego okresu wynika, że zarówno Niemcy, jak i Polki traktowali to jak coś w rodzaju przygody.

Czy rzeczywiście tego typu relacje zdarzały się często? Przecież niechęć do najeźdźców była w polskim społeczeństwie ogromna.

To prawda, ale na początku wojny nie była ona jeszcze aż tak silna jak później, gdy zaczęły rozchodzić się informacje o niemieckich zbrodniach. W bardzo wielu niemieckich raportach wojskowych wojny kampanii wrześniowej i pierwszego okresu okupacji oraz w meldunkach polskiego podziemia z tego okresu przestrzegano przed fraternizacją i apelowano o trzymanie dystansu. Samo to, że obydwie strony zwracały na to tak dużą uwagę, świadczy o tym, że zjawisko było dość powszechne. Potwierdzają to wspomnienia z tamtego okresu. W październiku 1939 r. poeta Karol Irzykowski notował w dzienniku, że w oczach wielu Polek Niemcy są egzotyczni niczym czarnoskórzy, tylko że są zieloni, a nie czarni. Chodziło oczywiście o kolor mundurów.

Czytaj też:
Ambasador kontra Stalin

Kiedy to się zmieniło?

Większość Polek, które były skłonne do wdawania się w romanse z Niemcami, szybko zmieniła nastawienie, gdy rozpoczęła się brutalna okupacja. Znacznie wzrosła również niechęć polskiego społeczeństwa, które stanowczo potępiało i piętnowało kobiety zadające się z Niemcami. Mówi o tym nawet jedna ze zwrotek znanej okupacyjnej piosenki „Siekiera, motyka, bimber, szklanka”: „Idzie sobie panna/Ze szwabem pod rękę/Bardzo z tego dumna/Z getta ma sukienkę/Za taką córeczkę/Jak ci nie wstyd ojcze?/Nie wstyd, bo jak córka/Stałeś się folksdojczem”. Większość Polaków uważała, że kobiety wiążące się Niemcami są po prostu zdrajczyniami albo prostytutkami.

Czy to przekonanie rozmijało się z rzeczywistością?

W dużej mierze tak. Związki Niemców z Polkami w czasie okupacji były bardzo specyficzne. Na ogół nie były to ani przypadki prostytucji, ani romantycznej miłości. Zazwyczaj był to po prostu swoisty układ. W okupowanej Polsce panowała nędza. Wielu mężczyzn zginęło, siedziało w obozach jenieckich albo koncentracyjnych. Kobiety zostawały bez środków do życia, często z dziećmi na utrzymaniu. Niemcy tymczasem mieli władzę. Mogli zapewnić im pieniądze, jedzenie i ubrania, które tak jak sukienka w okupacyjnej piosence często były własnością zamordowanych Żydów. Mogli też szantażować je groźbą utraty pracy. Dlatego przy piętnowaniu Polek, które decydowały się na nawiązanie relacji z Niemcami, trzeba być bardzo ostrożnym.

Jak dużo było takich związków?

Znowu bardzo trudno o jakiekolwiek szacunki. Jednak skala zjawiska z pewnością była duża. Stałe, ale oczywiście nieformalne związki Niemców z Polkami czy Rosjankami były tak częste, że wśród urzędników Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy dorobiły się nawet specjalnego określenia „Ostehe”, czyli „wschodnie małżeństwo”. Wśród Niemców w Polsce takie „wschodnie małżeństwa” były na porządku dziennym. Nie znaczy to oczywiście, że Niemcy wyrzekali się swoich rasistowskich poglądów. Po prostu chcieli sobie wygodnie urządzić życie w okupowanym kraju.

Jak na to wszystko reagowało polskie podziemie?

Reakcje nie tylko podziemia, ile całego społeczeństwa były ostre. W mniejszych miejscowościach drukowano imienne listy kobiet zadających się z Niemcami. Zdarzało się golenie głów. Sporadycznie dochodziło do tego, że podziemne sądy orzekały karę śmierci, ale działo się to tylko wówczas, gdy Polka nie tylko wiązała się z Niemcem, ale także kolaborowała, wydając okupantom Polaków lub Żydów.

Skoro tego typu relacje polsko-niemieckie były dość powszechne, to czy oznacza to, że niemiecki zakaz nawiązywania kontaktów seksualnych z Polkami był martwy?

Większość tych związków była tajemnicą poliszynela, ale przepis nie był całkiem martwy. Czasem wszczynano w tych sprawach dochodzenia, które często były wynikiem donosu. To był dobry sposób na pozbycie się wrogów i konkurentów. Jeśli dochodziło do procesów, to sądy na ogół karnie wysyłały Niemców na front. Dużo gorszy los spotykał jednak Polki. Najłagodniejszą karą było wyrzucenie z pracy. Często zsyłano je jednak do obozów koncentracyjnych. Najstraszniejszą karą była przymusowa prostytucja.

Niemieckie sądy skazywały Polki na przymusową prostytucję?

Tak. Znamy takie przypadki z Kraju Warty. Jego niemiecki namiestnik Arthur Greiser wydał rozporządzenie, w myśl którego Polki skazane za nawiązanie relacji z Niemcami musiały pracować w domach publicznych dla niemieckich żołnierzy.

Co się działo z dziećmi Niemców i Polek?

W innych krajach często się zdarzało, że dzieci z takich związków spotykały się z aktami agresji. W Polsce jednak raczej się to nie zdarzało, być może dlatego, że w powojennym chaosie bardzo wiele kobiet zmieniło miejsce zamieszkania. Nikomu nie opowiadały o swojej przeszłości. To bardzo bolesne sprawy. Znam przypadki ludzi z takich związków, którzy do dziś ukrywają przed otoczeniem to, że ich ojcowie byli Niemcami.

rozmawiał Adam Tycner

Prof. Maren Röger wykłada na Uniwersytecie w Augsburgu. Prowadzi badania nad kontaktami seksualnymi i przemocą seksualną w czasie niemieckiej okupacji Polski. W 2016 roku ukazała się w Polsce jej książka pt. „Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji”

Artykuł został opublikowany w 1/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.