Anna Szczepańska: Niemcy zaczęli się „wybielać” od razu po zakończeniu drugiej wojny światowej?
Olga Doleśniak-Harczuk: Ja bym powiedziała, że „wybielanie” przyszło z czasem, a tuż po zakończeniu wojny społeczeństwo niemieckie przyjęło taktykę przemilczania i wypierania prawdy o zbrodniach Trzeciej Rzeszy, zdecydowanie większą uwagę przywiązując do własnej krzywdy i poniesionych strat materialnych i ludzkich.
Tuż po wojnie niemieckie społeczeństwo nie było zainteresowane swoją winą, podobnie sprawa miała się z kwestią zadośćuczynienia finansowego ofiarom wojny. Niemcy nie myśleli wtedy, aby oddawać zagrabione mienie. Zajmowali się przede wszystkim własną biedą, zastanawiali, co zrobić z sierotami i wdowami, jak odbudować kraj i sprowadzić jeńców, głównie ze Związku Sowieckiego. To były priorytety.
Nie pojawiła się w nich żadna refleksja na temat przeszłości?
W latach 1945–1949 zespół amerykańskich psychologów i socjologów przeprowadził w amerykańskiej strefie okupacyjnej 72 badania opinii publicznej, w których wzięto pod lupę mieszkańców Hesji, Bawarii, Badenii-Wirtembergii, a później również Berlina Zachodniego i Bremy. Pytano ich m.in. o ocenę narodowego socjalizmu, winę Niemiec za wybuch wojny, stosunek do sądzonych w procesach norymberskich. Z badań przeprowadzonych między listopadem 1945 r. a grudniem 1946 r. wynikało, że średnio 47 proc. ankietowanych uważało narodowy socjalizm za „z zasady dobrą ideę”, tyle że „źle zrealizowaną”. W 1948 r. takiego zdania było już 55,5 proc. ankietowanych. W październiku 1945 r. zapytano Niemców o poczucie winy. 92 proc. odrzuciło koncepcję odpowiedzialności zbiorowej za zbrodnie III Rzeszy, a 52 proc. zgodziło się ze twierdzeniem, że „Niemcy, którzy popierali Hitlera, ponoszą częściową winę za zbrodnie wojenne”. To zaledwie wycinek wyników amerykańskich.
Po 1949 r. biuro prasowe Urzędu Kanclerskiego zlecało własnym, niemieckim instytutom badania opinii publicznej monitorowanie nastrojów społecznych. Ich wyniki publikowano jednak tylko wtedy, gdy wypadały na tyle dobrze, by można je było wykorzystać na zewnątrz z korzyścią dla wizerunku nowej Republiki Federalnej. Zjawisko to opisali autorzy wydanej w czerwcu tego roku książki „Das Kanzleramt”, będącej ukoronowaniem ośmioletnich badań historyków nad brunatnymi śladami w urzędzie kanclerskim, od czasów Konrada Adenauera do lat 70. Jak dowiadujemy się z książki, w 1949 r. zlecono badanie opinii publicznej pod kątem antysemityzmu. Wyniki wypadły tak niekorzystnie, że Instytut Allensbacha odradził ich publikację.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
