Zamiast walczyć, szli robić kolację. Oto dlaczego mocarstwo poniosło klęskę
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Zamiast walczyć, szli robić kolację. Oto dlaczego mocarstwo poniosło klęskę

Dodano: 

Decydującym jednak czynnikiem, który przeważył szalę wcale nie oczywistego zwycięstwa był, jak się wydaje, zaczepny duch bojowy i morale u Prusaków, których Francuzi w ogóle nie mieli. Zmotywowani Prusacy (ale i Niemcy z innych państw) zwykle szli śmiało do ataku, nie oglądając się zbytnio na zadawane ich szeregom straty z dalekonośnych Chessepotów. Można im było rozkazać prawie wszystko. Niemieckich dowódców cechowała elastyczność i oportunizm, pozwalające osiągać założone cele bez trzymania się taktycznych schematów. Żołnierze byli zdyscyplinowani. Dobrze wyszkoleni dowódcy niższych szczebli w piechocie potrafili reagować bez szczegółowych rozkazów na zmieniającą się w trakcie bitwy sytuację, wyszukując najważniejsze cele. Wszyscy rekruci byli piśmienni i potrafili liczyć. Dzięki pruskim szkołom powszechnym, tylko ok. 15% społeczeństwa było analfabetami. We Francji, gdzie taki typ nauczania wprowadzono dopiero w l. 80. XIXw., odsetek ten był prawie dwa razy wyższy. Dlatego pruskim rekrutom można było zlecać skomplikowane zadania, czytanie map i rysunków. Zawodowi podoficerowie zwykle bez trudu mogli zastąpić poległych albo kontuzjowanych oficerów. Pruskie szkoły od małego wpajały też uczniom posłuszeństwo i niemiecki patriotyzm.

Pruska artyleria podczas oblężenia Paryża, 1870 r.

Francuzi działali schematycznie i powoli, na każdym szczeblu wyczekując rozkazów wyższych przełożonych. Nie dziwi więc, że po kolei przegrywali bitwy pod Froeschwiller, Spicheren i Gravelotte (gdzie pruska orkiestra cynicznie zagrzewała polskich rekrutów do boju, grając im Mazurka Dąbrowskiego), aż w końcu po przegranej bitwie pod Sedanem do niewoli dostał się sam cesarz. Marszałek Bazaine bezczynnie siedział ze 180 tys. żołnierzy w twierdzy w Metzu. Jednak nawet wtedy wojna nie była jeszcze przegrana. Niemcy wchodzili w głąb Francji, jednak nie mieli wystarczających sił na jej okupację. Potężne francuskie rezerwy nie uratowały jednak sytuacji. Franc – tireurs stawiali zażarty, lecz niezorganizowany opór. Niewyszkoleni w czasie pokoju rekruci z nowopowołanych korpusów nie nadawali się do walki. Mieszkańcy wyrzucali francuskich żołnierzy z miast w obawie przed zniszczeniami. Całości dopełniły spory o wizję przyszłości kraju, z Komuną Paryską włącznie.

Wojna była przegrana, a Bismarck, mając zmęczone, ale wciąż karne i posiadające wysokie morale oddziały mógł z założonymi rękami czekać, aż Francuzi załatwią porachunki między sobą w końcu podpiszą korzystny dla Niemiec traktat pokojowy. Po raz kolejny Prusy ukradły kawałek Europy. I po raz kolejny nie zdecydowała o tym tylko brutalna siła, ale sprawność pruskiej machiny państwowej napędzanej przez wykształconych i zmotywowanych obywateli.

Książka Geoffrey’a Wawro dobrze pokazuje przyczyny i skutki tej wojny. Dla przeciętnego czytelnika może być nieco przeładowana terminologią wojskową i opisami taktycznymi, wszak autor był profesorem w US Naval War College. Jednak śmiało można ją polecić wszystkim miłośnikom historii wojennej, do dzisiaj odciskającej piętno na rzeczywistości.

Geoffrey Wawro: Wojna francusko – pruska. Niemiecki podbój Francji w latach 1870 – 1871; wyd. Napoleon V, Oświęcim 2017.