Zapomniane polskie powstanie. Sąsiad II RP nie mógł się pogodzić z tym zwycięstwem

Zapomniane polskie powstanie. Sąsiad II RP nie mógł się pogodzić z tym zwycięstwem

Józef Piłsudski witany przez dzieci w Sejnach
Józef Piłsudski witany przez dzieci w Sejnach Źródło:NAC
  • Maksymilian SemeniukAutor:Maksymilian Semeniuk
Dodano: 
Jedno z niewielu udanych polskich powstań jest dziś niemal zupełnie zapomniane. Mimo że udało się zwyciężyć, walki pogłębiły niechęć między Polakami a Litwinami.

7 października 1918 roku Rada Regencyjna w Warszawie wydała odezwę do narodu, w której zapowiedziano powstanie państwa polskiego i rychłe zjednoczenie wszystkich ziem zamieszkiwanych przez Polaków. 20 października w Wilnie zorganizowano największą z dotychczasowych demonstracji, mających na celu ukazać polskość tego miasta. Odśpiewano pieśń „Boże, coś Polskę”, doszło do starć z policją niemiecką, kilkadziesiąt osób zostało rannych. Interwencja przyniosła jednak skutki odwrotne do zamierzonych, podsyciła tylko oburzenie demonstrantów.

Ich gniew obrócił się nie tylko przeciw Niemcom. Coraz gorętsze okrzyki kierowano pod adresem Taryby, nieoficjalnego parlamentu litewskiego, który podobno podjudzał niemieckich komisarzy do brutalnego rozpędzenia manifestacji. Litwini próbowali zorganizować własną demonstrację, jednak szybko uświadomili sobie, jak nieliczne byłoby to zgromadzenie. Jak pisze wybitny znawca relacji polsko-litewskich z okresu międzywojnia profesor Piotr Łossowski: „Próbując wyjść z całego rejwachu z twarzą zwrócili się do swych przyjaciół Niemców z prośbą o niedozwolenie na manifestację litewską. Zakaz został wydany i oczywiście skwapliwie się do niego zastosowano”.

Okres między lipcem a listopadem 1918 roku był niezwykle dynamiczny i stanowił wyzwanie nawet dla najbardziej wytrawnych ówczesnych polityków. Na gruzach powalonych imperiów odradzały się nowe państwa. Trafnie skwitował to ówczesny brytyjski minister wojny Winston Churchill: „gdy skończyła się walka olbrzymów, rozpoczęły się zmagania pigmejów”. Terytorium Europy Środkowo-Wschodniej, w szczególności terytorium rozciągnięte między bagnami poleskimi a Bałtykiem, było teatrem zmagań wszystkich ze wszystkimi, sojusze bywały kruche, a realpolitik stosowana brutalniej niż gdziekolwiek indziej.

Zjednoczone Księstwo Bałtyckie

Niemcy próbowali wykorzystać stacjonujące na Wschodzie oddziały do wprowadzenia w życie ambitnego projektu Księstwa Bałtyckiego. Miał to być twór państwowy całkowicie podporządkowany cesarstwu, obejmujący terytorium państw bałtyckich, z księciem Adolfem Fryderykiem na tronie. W realiach roku 1918, okresu rozbuchanych nacjonalizmów i upadku potęgi Cesarstwa Niemieckiego, plan ten nie miał szans powodzenia. Zachodnia Armia Ochotnicza, stanowiąca trzon sił proniemieckich w regionie, została pokonana przez siły łotewsko-estońskie, przy całkowitej bierności wojska litewskiego, co stało się kością niezgody rzutującą na stosunki litewsko-łotewskie w międzywojniu. Niemieckie władze okupacyjne, chcąc ograniczyć niezwykle silne wpływy polskie w regionie, stosowały zasadę devide et impera – dziel i rządź. W oferty skwapliwie skorzystały pewne koła nacjonalistów litewskich, na czele z Antonasem Smetoną, którzy godzili się na kolaborację z Niemcami, uważając żywioł polski za większe zagrożenie dla litewskiej quasi-państwowości. A aspiracje Litwinów były niezwykle rozbuchane. Konsekwentnie odrzucając późniejsze propozycje Piłsudskiego dotyczące utworzenia federacji, żądali uznania, że Litwa etnograficzna powinna obejmować swoim zasięgiem część byłych guberni Kraju Północno-Zachodniego tj. wileńską, kowieńską i grodzieńską, południowo-wschodnią część Kurlandii oraz gubernię suwalską, co spotkało się ze zrozumiałym oporem ludności polskiej.

By powstrzymać bolszewików, Niemcy zostali zobligowani przez Ententę do utrzymania wojsk na terytorium Ober-Ostu do czasu „aż Ententa uzna ich obecność za zbyteczną”. Wzajemne animozje polsko-litewskie przybrały na sile po rozpoczęciu procesu wycofania wojsk niemieckich w czasie lata 1919 roku. Zaczęło dochodzić do incydentów zbrojnych na niewielką skalę. Zaniepokoiło to Ententę oraz nowo powstałą Ligę Narodów, które chcąc udowodnić swoją skuteczność w zażegnywaniu konfliktów, wystąpiły w roli arbitra. Rozgraniczenie terytorium polskiego i litewskiego zostało przeprowadzone przez marszałka Ferdynanda Focha, uwzględniając żądania strony polskiej wobec pierwotnych propozycji brytyjskich. Linia Focha zostawiała po stronie odradzającej się Rzeczypospolitej większość spornych terytoriów, na czele z Wilnem, Suwałkami oraz Sejnami.

Jednak od samego początku linia Focha była obiektem ataków ze strony zarówno polskiej, jak i litewskiej. Mimo powolnego wycofywania wojsk litewskich z byłej guberni suwalskiej, 12 sierpnia podczas zjazdu w Suwałkach, delegaci miejscowej ludności domagali się polskiej interwencji wojskowej na Litwie kowieńskiej. Natomiast 17 sierpnia do Sejn, wciąż okupowanych przez Litwinów, przybył premier Slezevicius. Wygłosił płomienne przemówienie, w którym namawiał miejscowych Litwinów, by „bronili swych osad do ostatka, jak kto może, stając z siekierami, widłami, kosami”.

Miejscowi biorą sprawy w swoje ręce

Wobec coraz częstszych napadów rabunkowych na polskie majątki, dowództwo suwalskiego okręgu POW zdecydowało o wybuchu powstania w nocy z 22 na 23 sierpnia. Dowódca powstańców, ppor. Adam Rudnicki miał do dyspozycji około 1000 zakonspirowanych i wyszkolonych członków POW-u. Ich przeciwnikiem były liczące 1,3 tys. żołnierzy siły litewskie, które były dobrze wyposażone, ale mniej zahartowane w boju, niż Polacy.

Początkowo insurekcja przebiegła pomyślnie dla sił powstańczych. Większość posterunków litewskich została rozproszona, część załóg wzięto do niewoli. Po niemal bezkrwawej walce zdobyto Sejny, natomiast do godziny 11 23 sierpnia większa część spornego terytorium Suwalszczyzny została opanowana przez oddziały POW-u. Dowódcy powstania liczyli na niezwłoczne przybycie 41 Suwalskiego Pułku Piechoty, dzięki któremu utrwalone zostałyby polskie zdobycze.

Ppor. Adam Rudnicki, przywódca powstania sejneńskiego, wraz z kolegami – sierpień 1919 r.

Niespodziewanie, pochód pułku został wstrzymany, co pozwoliło Litwinom chwilowo odbić miasto. Podczas krwawych walk zginął dowódca powstańczego szwadronu kawalerii, ppor. Wacław Zawadzki. Przyczyny wstrzymania przemarszu pułku do dziś nie zostały ustalone. Większość hipotez wskazuje na bezpośrednią ingerencję Józefa Piłsudskiego, który wciąż żywił nadzieję, że Litwini zdecydują się na utworzenie federacji z Polską.

Miasteczko wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk. Jak wykazało późniejsze śledztwo, niejednokrotnie zdarzały się haniebne przypadki strzelania w plecy polskim żołnierzom przez miejscowych Litwinów. Dopiero 27 sierpnia do Sejn przybyły pierwsze pododdziały 41 pp, które wspólnie z powstańcami odparły ostatni atak i utrzymały miasto w polskich rękach. Do 9 września linia Focha została obsadzona przez regularne wojska polskie, a walki wygasły.

Wydarzenia z Sejn oraz nieudana sierpniowa próba przewrotu w Kownie ostatecznie pogrzebała możliwość utworzenia wspólnej federacji. Najbliższe miesiące, zamiast służyć próbie pogodzenia zwaśnionych sąsiadów, żyjących ze sobą w przyjaźni przez tyle wieków, przyczyniły się do pogłębienia wzajemnych animozji.

W wyniku ofensywy Armii Czerwonej na Białorusi, 12 lipca 1920 roku doszło do podpisania umowy między Rosją bolszewicką a Litwą. W myśl tej umowy, sowieci de iure przekazywali Litwinom Wileńszczyznę, Grodzieńszczyznę oraz Suwalszczyznę, mimo faktycznej okupacji wspomnianych terytoriów, w zamian za „życzliwą neutralność” w obliczu wojny z Polską. Jednocześnie umowa pozwalała na przemarsz „bohaterskiej Robotniczo-Chłopskiej Czerwonej Armii” przez terytorium Litwy etnograficznej oraz otwierała drogę do współpracy wojskowej wymierzonej przeciwko Wojsku Polskiemu. Akt ten, nawet we współczesnej historiografii litewskiej, jest uznawany za krótkowzroczny. Wkrótce bowiem Litwini mogli poczuć przedsmak okupacji kraju w latach 1940-1941. Już po kilku dniach realną władzę w Wilnie i okolicznych „wyzwolonych” wsiach przejęły rewkomy i sielsowiety, dokonując aresztowań działaczy litewskich, grabiąc mienie i prowadząc napastliwą bolszewicką propagandę. Gdyby nie zwycięstwo Polaków nad bolszewikami, które uratowało całą Europę od komunistycznej dyktatury, na Litwie kowieńskiej niechybnie zostałaby utworzona kolejna Republika Rad. Szkoda, że tak często się o tym zapomina.

Czytaj też:
Powstanie Wielkopolskie - świetnie zaplanowany sukces