PIOTR ZYCHOWICZ: Co się liczy w polityce?
JACEK BARTOSIAK: Liczy się tylko siła. Słabości nikt nie szanuje. Wiesz, kiedy tak naprawdę, namacalnie zdałem sobie sprawę z tej prawidłowości? Oczywiście poza czytaniem książek i przemyśleniami o powstaniu warszawskim. Gdy byłem w Izraelu. Widziałem tam żołnierzy izraelskich patrolujących Autonomię Palestyńską. Obwieszonych nowoczesną bronią i wyposażeniem. Pilnowali ogrodzenia, za którym stali Palestyńczycy.
Zestawienie siły i słabości.
Tak. I gra toczy się o to, żeby być silnym, a nie słabym. Trzeba mieć zdolność do obrony własnego społeczeństwa. Do tego, żeby nikt ci nie mógł powiedzieć, że masz stać za płotem. Był taki film, „Walc z Baszirem”, o wojnie w Libanie w 1982 r. i masakrze w obozach dla uchodźców palestyńskich.
Sabra i Szatila.
Izraelska armia była oskarżana, że co najmniej pośrednio pozwoliła chrześcijańskim bojówkom libańskim wymordować mieszkających w tych obozach ludzi. Zdałem sobie sprawę, że jeśli nie masz własnego państwa, nie masz własnych sił zbrojnych, nie masz rozsądnej strategii, które pozwalają zapewnić bezpieczeństwo własnym obywatelom – to jesteś skazany na takie katastrofy i rzezie. Silne państwo to takie, które wybija zęby tym, którzy próbują zrobić krzywdę jego obywatelom. Naprawdę dużo czasu spędziłem w Izraelu i patrząc na los Palestyńczyków, zrozumiałem, że w polityce słabość jest rzeczą niewybaczalną.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.