Autobus z mozołem wspinał się pod górę. Wąska, skalista przełęcz w tym miejscu mocno się zwężała. Kierowca zredukował bieg i ostrożnie pokonywał kolejne zakręty. Był 16 marca 1954 r. Autobus izraelskiej sieci Egged przemierzał trasę z Ejlatu nad Morzem Czerwonym do Tel Awiwu.
Droga wiodła przez spaloną słońcem pustynię Negew. Przez całe godziny jedynymi śladami życia, które widzieli pasażerowie, były krążące po niebie sępy. Miejsce, przez które właśnie przejeżdżali, nosiło złowrogą nazwę Przełęcz Skorpionów. Niecałe 100 km dzieliło ich od Ber Szewy, gdzie mieli zatrzymać się na nocny przystanek.
Nigdy tam jednak nie dotarli. Nagle rozległ się huk wystrzału i brzęk tłuczonego szkła autobusowej szyby. Zza skał wyskoczyli uzbrojeni Arabowie i zasypali pojazd gradem kul. Przerażeni pasażerowie rzucili się na podłogę. Kierowca został trafiony i osunął się na fotelu. Autobus się zatrzymał.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.