Geniusz w służbie Lenina. Niezwykła kariera polskiego Żyda w ZSRS
  • Mikołaj IwanowAutor:Mikołaj Iwanow

Geniusz w służbie Lenina. Niezwykła kariera polskiego Żyda w ZSRS

Dodano: 

Już w 1928 r. Radek został pozbawiony swych wszystkich posad, wyrzucony z partii i oddany pod sąd. Skazano go początkowo jedynie na trzy lata zesłania i pozbawienie praw publicznych przez pięć lat. Wywieziono go do Tomska na Syberii, gdzie korzystał ze względnie dobrych warunków mieszkaniowych i socjalnych. Jak się okazało, zesłanie to trwało niecały rok. Już w 1929 r. Karol Radek dokonał rzeczy niezwykłej jak na „starego bolszewika” i poprzednio bliskiego współpracownika Trockiego, którego w 1929 r. Stalin wyrzucił z kraju.

W odróżnieniu od Radka Trocki ze swych poglądów tak łatwo nie rezygnował i na emigracji walczył ze Stalinem wszystkimi możliwymi sposobami. Swego głównego reprezentanta w kraju Trocki widział jedynie w Karolu Radku, którego autorytet w partii, jako jej czołowego propagandysty, był dość duży. Dlatego w maju 1929 r. z Turcji Trocki napisał sekretny list do swego, jak się wydawało, najbardziej zaufanego człowieka w partii, Karola Radka, ze szczegółowymi instrukcjami co do dalszej walki przeciwko Stalinowi. List ten Trocki wręczył jednemu z czołowych sowieckich czekistów, bliskiemu współpracownikowi Feliksa Dzierżyńskiego Jakowowi Blumkinowi, który był zdecydowany walczyć w kraju przeciwko Stalinowi razem z Trockim. Jednak z wyborem Radka na szefa podziemia antystalinowskiego w kraju Lew Trocki zupełnie się pomylił.

Kult Stalina

Karol Radek od razu zrozumiał bezsens walki ze Stalinem i publicznie odciął się od trockizmu. Miał nadzieję, że jego ostre pióro i zupełny brak moralności będą potrzebne Stalinowi. Zwrócił się do biura politycznego i Stalina z listem otwartym, w którym piętnował Trockiego jako zdrajcę ideałów leninizmu i wroga partii komunistycznej. List ten spowodował rychłe ułaskawienie Radka, poskutkował przyznaniem mu miejsca w szeregach partii i ponownym dopuszczeniem go do współpracy z czołowymi gazetami komunistycznymi. Mając dostęp do pierwszych stron „Prawdy” i „Izwestii”, Radek nie brzydził się nadzwyczaj ostro atakować trockistów, z którymi jeszcze całkiem niedawno był w przyjacielskich stosunkach. Nazywał ich „psami łańcuchowymi imperializmu światowego”, „karłami ideologicznymi” itd. W ten sposób dążył do ubezpieczenia siebie przed gniewem Stalina.

Józef Stalin całuje polarnika Iwana T. Spirina

W połowie lat 30. wyglądało na to, że gniew Stalina ominie Karola Radka, który aktywnie włączył się w kampanię powstania niesamowitego kultu Stalina. Radek uczestniczył w pracach nad nową konstytucją sowiecką. To jego pomysłem było nazwanie jej „konstytucją stalinowską” – „konstytucją zwycięskiego socjalizmu”. Oto co pisał on o Stalinie, witającym z trybuny mauzoleum Lenina maszerujące kolumny robotników 1 maja 1934 r.: „Fale miłości, pewności i wiary zbliżały się ku mocnej jak stroma skała figurze naszego wodza, symbolizującej sztab przyszłej zwycięskiej rewolucji wszechświatowej, który zebrał się na mauzoleum Lenina”.

W 1934 r. wyszedł drukiem drugi tom zbioru utworów Radka, który otwierał artykuł pt. „Architekt budownictwa socjalistycznego” poświęcony Stalinowi. Niektórzy badacze twierdzą, że to Radek swym artykułem założył stalinowską szkołę komunistycznych propagandystów, którzy w sposób jak najbardziej prymitywny i lizusowski zaczęli kształtować w społeczeństwie sowieckim obraz Stalina jako nieomylnego pół-Boga, zdolnego do zbudowania państwa powszechnego szczęścia i obfitości. Są jednak we współczesnej historiografii sowieckiej głosy, że Radek w ten sposób chciał pośrednio upokorzyć Stalina. Wiadomo, że w głębi duszy zawsze nienawidził swego kata.

W 1936 r. Radek włączył się w kampanię oskarżenia o najcięższe winy przed państwem socjalistycznym swych niedawnych bliskich towarzyszy – Kamieniewa i Zinowiewa. Na łamach „Izwiestii” nazwał ich „faszystowską bandą”, „brudnymi szpiegami światowego imperializmu” i wzywał do skazania tych najbliższych współpracowników Lenina na karę śmierci.

Proces i śmierć

Wydawało się, że tak błyskotliwy publicysta, niemający żadnych zahamowań moralnych, jest Stalinowi niezbędny. Wódz bolszewicki jednak zadecydował, że Radek będzie o wiele bardziej dla niego przydatny na ławie oskarżonych niż w redakcjach gazet sowieckich. W 1936 r. NKWD zapukało do drzwi Radka. Był potrzebny do inscenizacji procesu pokazowego tzw. równoległego antysowieckiego centrum trockistowskiego. Na tym procesie Radek odgrywał dziwną rolę. Nawet nie próbował się bronić, lecz pomagał prok. Andrzejowi Wyszyńskiemu w oskarżeniu podsądnych, w tym również siebie. Czasem nawet przewyższał go w pomysłach oskarżycielskich.

Na pytanie Wyszyńskiego: „Czy w czasie śledztwa Radek nie był poddawany naciskom psychologicznym ze strony NKWD-istów?”, odpowiedział w swej znanej ironicznej tonacji: „To raczej nie NKWD-ziści mnie męczyli, lecz ja ich”. I rzeczywiście, Radek w czasie śledztwa i na procesie występował w roli dodatkowego oskarżyciela. To on pomógł śledczym skonstruować rzekomo ogromną siatkę podziemia trockistowskiego w kraju. Sam przyznał się do bycia szpiegiem japońskim i angielskim. W detalach opowiadał o planach centrum trockistowskiego zabicia Stalina i niektórych najbliższych dyktatorowi członków biura politycznego. Oświadczył, że umówił się z Trockim na odstąpienie Niemcom Ukrainy i restaurację kapitalizmu.

Czytaj też:
Najgorszy koszmar homoseksualistów. Zrobili z nich tam ludzkie strzępy

Prawie wszyscy oskarżeni w tym procesie, na czele z Mikołajem Bucharinem, którego Lenin w swym testamencie nazywał „ulubieńcem całej partii komunistycznej”, zostali skazani na karę śmierci, ale nie Radek. Dostał 10 lat łagru. Nawet nie 15, co było najwyższą możliwą karą po karze śmierci. Wyrok ten zabrzmiał prawie jak ułaskawienie po tym, jak Radek barwnie opisywał na posiedzeniach sądu, jak wraz z towarzyszami planował zabójstwo Stalina.

W swym ostatnim słowie na procesie wypowiedział słowa, które można traktować dwojako: „Na tym procesie walczyłem nie o moją godność jako komunisty, którą ja już dawno straciłem, lecz o to, by moje oświadczenia na procesie zostały uznane za prawdę”. Jeszcze więcej światła na to, co się działo na procesie, rzucił podczas spotkania z żoną. Na jej zadziwiające pytania, dlaczego nawet nie próbował się bronić, odpowiedział: „Tak było trzeba”.

Prawdopodobnie między Radkiem, a Stalinem istniała umowa: Radek pomaga oskarżeniu za cenę ocalenia własnego życia. Życia jednak Radkowi nie darowano.

Przytoczona charakterystyka Karola Radka jest na pewno niepełna. Najbardziej charakterystyczną jego cechą była niesamowita chęć życia, życia za każdą cenę… Świadczy o tym wyraźnie historia zabójstwa skazanego na 10 lat Radka w stalinowskim więzieniu. Rozkaz zabicia Radka wydał sam Stalin, który od początku traktował 10-letni wyrok dla „pierwszego komunistycznego dziennikarza” jako jedynie opóźnienie kary śmierci.

W maju 1939 r. do więzienia na Uralu, gdzie przebywał Radek, przybył ze specjalną misją jego zabicia major NKWD Piotr Kubatkin, który przywiózł ze sobą z Moskwy więźnia Martynowa, już niejednokrotnie wykorzystywanego przez NKWD do podobnych brudnych spraw. Zadanie Martynowa polegało na sprowokowaniu konfliktu z Radkiem i zabiciu go podczas bójki między nimi. Ku zdziwieniu swych mocodawców sprowokowana bójka między 54-letnim niskiego wzrostu, niewysportowanym intelektualistą a 30-letnim zawodowym zbrodniarzem skończyła się sromotną porażką ostatniego. Karol Radek walczył jak lew, gryzł i dusił o wiele mocniejszego oraz większego przeciwnika. W rezultacie ten ostatni musiał się wycofać.

Było to jednak jedynie preludium tragicznego finału bliskiego towarzysza Lenina. Drugie podejście do zabójstwa Radka było już skuteczne. Spiesznie ściągnięty kolejny zawodowy zabójca, figurujący w protokołach dotyczących śmierci Radka jako Wereżnikow, wykonał swe zadanie. I tu nie obeszło się bez dłuższej walki, jednak siły były wyraźnie nierówne. Radka ostatecznie uduszono.

Dziwny ten kraj, dziwny ten stalinowski okres tzw. dojrzałego socjalizmu. Zabójstwo Karola Radka odbywało się na tle masowych mordów bez sądu i czasem bez śledztwa setek tysięcy obywateli sowieckich. Do czego Stalinowi był potrzebny ten spektakl zabójstwa Radka w wyniku zaaranżowanej kłótni między więźniami? Odpowiedź na to pytanie jeden z największych przestępców w historii ludzkości zabrał ze sobą do grobu. Możemy jedynie przypuszczać, że w ten sposób wyraził swe obrzydzenie postawą swego byłego towarzysza partyjnego…

Artykuł został opublikowany w 7/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.