Teresa Stylińska
19 maja 1881 r., jaki widnieje w biografiach Atatürka jako dzień jego urodzin, jest datą umowną, ale nieprzypadkową. Taką datę sam sugerował („Czy nie mógłby to być 19 maja?” – pytał), bo kryje ona w sobie potężny ładunek symboli i emocji. Dzień 19 maja, tyle że w 1919 r., uważał bowiem Kemal za przełom w swym życiu. Wysłany przez rząd do prowincji czarnomorskich z zadaniem przeprowadzenia inspekcji wojsk tego dnia dopłynął do miasta Samsun i zszedł na ląd. W ciągu dwóch miesięcy zrezygnował z zadania, wystąpił z wojska i rozpoczął wojnę o nową Turcję. Była to wojna na wiele frontów – z wojskami rządowymi, które czasem przechodziły na jego stronę, z przeciwnikami we własnych szeregach, z ekspedycyjną armią grecką, która wdzierała się daleko w głąb Anatolii. Ta wojna zmiecie 600-letnie imperium osmańskie, doprowadzi do powstania republiki, a z ambitnego paszy, opromienionego zwycięstwami wojennymi, uczyni wielkiego reformatora. Czemuż by podwójnych narodzin – narodzin człowieka i narodzin przywódcy – nie spiąć, jak klamrą, jedną datą?
Za to najdokładniej wiadomo, kiedy Kemal umarł: 10 listopada 1938 r. o godz. 9.05. Co roku tego dnia i o tej godzinie w całej Turcji na minutę zamiera życie. Turcja pamięta, komu zawdzięcza to, jaka jest. A nawet to, że w ogóle jest.
Stulecia w parę lat
Mustafa Kemal, w 1934 r. obdarzony przez parlament nazwiskiem Atatürk, „ojciec Turków”, a wcześniej przydomkiem Gazi, „zwycięski wojownik”, żył zaledwie 57 lat. Tym większy więc podziw musi budzić ogrom jego dzieła. Uderzająca jest nie tylko wszechstronność reform, lecz także tempo, w jakim je przeprowadzono. Pod wodzą Kemala, jak ktoś trafnie zauważył, Turcja w ciągu kilkunastu zaledwie lat przebyła drogę, która innym krajom zajęła całe stulecia. Kamienie milowe to: zniesienie sułtanatu (1 listopada 1922 r.) i kalifatu (3 marca 1924 r.), a w międzyczasie (29 października 1923 r.) ustanowienie republiki, której pierwszym prezydentem nie mógł zostać nikt inny niż Mustafa Kemal. Członkowie dynastii osmańskiej musieli opuścić Turcję, zlikwidowano też instytucje religijne: sądy i szkolnictwo. Z czasem zakazano też działalności fundacji i bractw religijnych. Republika miała być świecka.
Po upływie dekady nic już nie było takie jak dawniej. Nowa konstytucja. Nowe prawo cywilne wzorowane na szwajcarskim. Równe prawa dla kobiet, włącznie z przyznaniem im pełni praw wyborczych. Zachodni kalendarz. Dzień świąteczny w niedzielę, zamiast, jak dotychczas, w piątek. Alfabet łaciński zamiast stosowanego od wieków pisma arabskiego. Wprowadzenie nazwisk. Zakaz noszenia fezów (turbany zniknęły sto lat wcześniej, na mocy rozkazu sułtana Mahmuda II) plus zarządzenie, by mężczyźni nosili strój europejski, od stóp do głów, z kapeluszem lub czapką. Zalecenie (tylko tyle, na tak delikatnym polu poczynano sobie ostrożnie), by kobiety także ubierały się po europejsku. Zniesienie tytułów i zwrotów grzecznościowych stosowanych w państwie osmańskim – koniec z paszą, bejem, agą, efendim, formą „hanim” używaną wobec kobiet. Nowa stolica w Angorze, zapadłej, choć nie bez bogatej przeszłości, anatolijskiej mieścinie, która w 1930 r. zmieni nazwę na Ankarę.
Wreszcie rzecz niewymierna, ale fundamentalna: obudzenie w Turkach świadomości narodowej i dumy. W ogromnym państwie osmańskim pojęcie narodowości nie istniało; liczyły się wyznawana wiara i miejsce pochodzenia. Nowa Turcja została wprawdzie radykalnie okrojona w stosunku do rozmiarów imperium, ale za to jej mieszkańcy poczuli nagle, kim są: Turkami, potomkami starodawnych plemion, które przed wiekami przybyły do Anatolii z odległych stepów Azji. Słowo „Turek” straciło dawne, obelżywe znaczenie – prostaka i gbura.
Była to rewolucja i nie inaczej mówił o niej sam Kemal. Więcej: żywił głębokie przekonanie, że albo zmiany zostaną przeprowadzone szybko, albo wcale. „Jeżeli kiedyś będę mieć wystarczający autorytet i władzę, wierzę, że zdołam dokonać rewolucji, jakiej potrzeba w naszym życiu społecznym. I to za jednym zamachem. W przeciwieństwie do innych nie wierzę, by dało się to zrobić powoli, tak by ludzie mogli przyzwyczajać się do zmian”.
Taką uwagę zapisał w swym dzienniku w 1918 r. Przebywał wówczas w Karlowych Warach, gdzie pojechał się leczyć; do stałych dolegliwości, związanych z chorobami nerek i przebytą malarią, dojdą później poważne kłopoty z wątrobą, które zresztą staną się bezpośrednią przyczyną jego śmierci. Asumpt do refleksji o rewolucji dała luźna uwaga rzucona przez żonę jednego z tureckich dyplomatów, zachwyconą życiem po europejsku, lecz przekonaną, że w Turcji takie życie nigdy nie będzie możliwe.
Zapiski w dzienniku – nieocenione źródło informacji, jak widział swe powołanie i zadania – Kemal prowadził od czasu, gdy jako młodzieniec ledwie 15-letni wstąpił do szkoły wojskowej w Monastirze (dzisiejszej Bitoli w Macedonii). Nauka sztuki wojennej była jego marzeniem, zrealizowanym po cichu, na własną rękę, bez aprobaty rodziny, która widziała dlań inną przyszłość. Kemal miał jednak pewną swobodę działania – ojciec Ali Riza, urzędnik celny z Salonik, który zajmował się też po trosze handlem drewnem, już nie żył, matka ponownie wyszła za mąż, sam więc rozporządził swym losem, ale że zawsze źle spał, pisanie wypełniało mu bezsenne noce. Tak już pozostało przez lata.
Czytaj też:
Europa zatapia muzułmanów. Ostatnia taka bitwa
Po szkole w Monastirze przyszła kolej na akademię wojskową w Konstantynopolu (miasto przyjmie nazwę Stambuł dopiero w 1930 r.) i barwne życie wielkomiejskie, którego wcześniej nie znał, w gronie przyjaciół. Jednym z najbliższych był Ali Fuat Cebesoy. Wraz z nim już po skończeniu akademii kpt. Mustafa Kemal trafił do więzienia, gdy władze otrzymały donos, że obaj konspirują. Wymierzona im kara okazała się jednak dość łagodna: młodych oficerów wysłano do garnizonu w Syrii, daleko od rozpolitykowanej stolicy. To wtedy Kemal na własny użytek sformułował opinię, która okaże się fundamentalna dla przyszłego zorganizowania państwa: nie mają racji ci, którzy uważają, że wojsko powinno trzymać się z dala od polityki.
Klatka została otwarta
W 1911 r. Mustafa Kemal wyruszył na pierwszą prawdziwą wojnę. W zaatakowanej przez Włochy Libii miał wreszcie okazję dowodzić i zwyciężać – w bitwie pod Tobrukiem i w obronie Derny. Cztery lata później, podczas wielomiesięcznej batalii na półwyspie Gallipoli, stał się bohaterem narodowym. Dowodzona przezeń 19. dywizja, walcząca w najtrudniejszych miejscach, powstrzymała natarcie wojsk brytyjsko-francuskich, on sam zaś wykazał się odwagą, talentem dowódczym i umiejętnością przewidywania ruchów wroga.