Tomasz Zbigniew Zapert: Legendę "złotego pociągu" stworzyli komuniści?
Tomasz Bonek: Ta historia zaczyna się tuż po drugiej wojnie światowej. W zniszczonej Polsce żyje się biednie. Brakuje dosłownie wszystkiego. Nie lepiej jest nawet na tzw. Ziemiach Odzyskanych – odbity Dolny Śląsk leży w gruzach, a pionierzy państwa, próbując organizować życie, szukają wszelakich dóbr, które pozostawili tu Niemcy: maszyn, żywności, paliw, metali kolorowych i innych materiałów. No i złota. W końcu kilka resortów, razem z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, zawiązuje spółkę, która ma się zająć pozyskiwaniem mienia – nazywają ją Przedsiębiorstwem Poszukiwań Terenowych. Jej inspektorzy współpracują ściśle z ubekami, prowadzą śledztwa, przesłuchują świadków, ogłaszają w prasie, że będą płacić nagrody za informacje, które mogą doprowadzić ich do odkrycia czegokolwiek cennego. Tak zaczyna się wielkie PRL-owskie poszukiwanie, które trwać będzie aż do 1989 r. Oczywiście nie tylko złota, lecz także wszystkiego, co cenne.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.