Poznańskich Żydów spalono na stosie? W tej historii nic się nie zgadza

Poznańskich Żydów spalono na stosie? W tej historii nic się nie zgadza

Dodano: 

Wyjaśniam, w czym rzecz. Otóż, jak się rzekło, do chwili, w której Długosz pisał swoje Roczniki, nie odnotowano jeszcze w Królestwie Polskim ani jednego oskarżenia Żydów o zbezczeszczenie Hostii. I jeszcze długo potem takie się raczej nie zdarzyły. Nie wiemy wprawdzie, czy na pewno ich nie było, ale w każdym razie nie pojawiły się w źródłach. Natomiast w roku 1453 wybuchła afera na sąsiednim Śląsku, który już od ponad stulecia należał do korony czeskiej. Żydowska gmina Wrocławia została oskarżona o wielokrotne pozyskiwanie i profanowanie konsekrowanych Hostii oraz o rozsyłanie Ich w tymże samym celu do pobratymczym gmin w innych miastach.

Król Czech Władysław Pogrobowiec powołał specjalną komisję, która prowadziła w tej sprawie dochodzenie. Wskutek brutalnego śledztwa, z torturami włącznie (przypomnijmy, że tortury należały do rutynowych procedur stosowanych w całej Europie we wszelkich postępowaniach kryminalnych do XVIII wieku) ustalono, że winowajcy dźgali Hostie nożami na stole ustawionym w piwnicy jednego z domów. Zachowane źródła podają wprawdzie różne wersje, ale skutek dochodzenia i wyrok są pewne: skonfiskowano mienie trzystu osiemnastu Żydów, spośród których większość wygnano, a niektórych spalono na stosie. Koszmar. Nici tego domniemanego spisku prowadziły między innymi do Królestwa Polskiego, w związku z czym św. Jan Kapistran pośpieszył do Krakowa, aby wezwać króla Kazimierza Jagiellończyka do wszczęcia śledztwa. Król zdecydowanie odmówił, mało tego, natychmiast – może na wiosek zaniepokojonych Izraelitów? – poświadczył przywileje poznańskiej gminy żydowskiej. W ten sposób w całej tej historii pojawia się Poznań i tutejsi Żydzi. Co ciekawe, skrupulatny Długosz, który był bezpośrednim świadkiem i uczestnikiem tych wydarzeń, nie napisał o wrocławskiej aferze ani słowa, choć odnotował inne, nie mniej ważne aspekty wizyty Jana Kapistrana w Krakowie. To oczywiście daje do myślenia.

Ilustracja z książki

Opowieści na temat profanacji Najświętszego Sakramentu przez wrocławskich Żydów w roku 1453 są niezwykle podobne do tego, co opisywali najpierw Michał z Janowca, a później Rerus, Sikorski i Treter. I znów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że fakt (nie waham się użyć tego słowa: fakt) odnalezienia Bożego Ciała na podpoznańskich Błoniach miał szanse obrosnąć w tego rodzaju legendę dopiero po roku 1453, zaś afera Żydów wrocławskich miała tu wpływ kapitalny. Chyba jednak dopiero wtedy! Wcześniejsze opowieści wyglądały zapewne inaczej. Nie wiemy, na ile odpowiada im enigmatyczne doniesienie Długosza. Oczywiście można temu przeczyć. Na przykład Tomasz M. Trajdos twierdzi, że, jakkolwiek by było, sprawa poznańskiego Bożego Ciała po prostu musiała mieć od początku wymiar antysemicki. Środowisko miłośników kultury żydowskiej z chęcią taką tezę przyjmie. Zarazem te same środowiska przeczą, jakoby w ogóle można było na serio oskarżać Żydów o tego rodzaju profanacje. To pewna niekonsekwencja. Czas na jej wyjaśnienie.

(…)

Reszta tekstu dostępna w książce „Średniowiecze. Obalanie mitów”.