W Gniewkowie na ziemi inowrocławskiej postawiono mu monumentalny pomnik. Józef Ignacy Kraszewski uczynił go bohaterem jednej ze swoich powieści z cyklu „Dzieje Polski”, a Jan Matejko „poświęcił mu swój pędzel”. Gdy wgłębimy się w to, kogo przedstawia ten – przyznajmy to – mało ciekawy kolorystycznie obraz, wyjdzie nam niezwykle zajmująca opowieść o człowieku, który poważnie namieszał w Polsce po śmierci Kazimierza Wielkiego.
Niektórzy historycy twierdzą, że królewska linia Piastów wcale nie wygasła na Kazimierzu Wielkim, bo pozostał jeszcze jeden jego prawowity spadkobierca – książę Władysław Biały. Ojcem Białego był brat stryjeczny króla Kazimierza Wielkiego i Elżbiety Łokietkówny, królowej Węgier. Biały był więc ostatnim Piastem po mieczu pochodzącym z tej samej linii kujawskich Piastów co król Kazimierz.
W 1359 r. Władysław zawarł związek małżeński z Elżbietą Strzelecką. Ponoć była to wielka miłość, ale wybranka jego serca rok później umarła. Od tej pory książę źle sobie radził w życiu. Kazimierz Wielki odebrał mu lenno inowrocławskie i w 1363 r. lub w 1364 r. książę gniewkowski postanowił opuścić ojcowiznę. Józef Śliwiński pisze: „Być może książę, gdy owdowiał, a następnie znalazł się w konflikcie z Kiwałą (sędzią kujawskim; poszło o wytyczanie granic) i królem, zapragnął dla własnego bezpieczeństwa wyjechać z kraju, a zarazem zakosztować życia pielgrzyma i wędrowca”.
Biały zastawia swoje księstwo królowi Kazimierzowi za sumę 1 tys. florenów i rusza w pielgrzymkę do Grobu Chrystusa. Rok później widzimy go na dworze Karola IV Luksemburskiego w Pradze, następnie w 1366 r. gości u mistrza krzyżackiego w Malborku. Wyrusza razem z nim na wyprawę krzyżową na Litwę, ale zaraz go opuszcza i udaje się do Awinionu, gdzie jest goszczony przez papieża Urbana V. Po miesiącu rusza do Francji i niespodziewanie dla wszystkich wstępuje do cysterskiego zakonu w Cîteaux. W 1366 r. przywdziewa habit i zostaje mnichem. Jan Leniek zauważa: „Nie mając jednak, jak sam wyznaje, z czego żyć, gdyż szczupłe pieniądze, jakie posiadał, rozeszły się na przeszło dwuletniej tułaczce, postanowił wstąpić do klasztoru”.
Reguły panujące w zgromadzeniu Białemu nie odpowiadają i w następnym roku cichaczem ucieka. Udaje się do klasztoru św. Benigna w Dijon i jako benedyktyn pozostaje tam do końca 1370 r. W listopadzie tego roku umiera Kazimierz Wielki.
List z obrazu
Po objęciu tronu polskiego przez Ludwika Węgierskiego niezadowolenie w Wielkopolsce przybrało cechy niemal buntu. Widziano raczej koronę na głowie Kaźka Słupskiego, usynowionego przez Kazimierza Wielkiego tuż przed śmiercią. Wydaje się jednak, że niezbyt nadawał się on na monarchę, a i sam nie bardzo chyba tego chciał. Kolejnym najbliższym żyjącym krewnym zmarłego króla był Władysław Biały, do którego panowie wielkopolscy wysłali poselstwo.
Ten właśnie moment ukazuje obraz Jana Matejki „Władysław Biały w Dijon”. Widzimy celę klasztorną, a w niej siedzącego dumnego zakonnika oraz posłańca, który podał mu list. W „Albumie Jana Matejki” tak opisał scenę Kazimierz Władysław Wójcicki: „Na wieść o jego zgonie [Kazimierza Wielkiego – przyp. red.] odzywa się we Władysławie Białym dawny zapał rycerski, myśl o pozyskaniu polskiego tronu, gdy z kraju wysłany mnich, od stronników rodziny Piastów, doręcza mu ich wezwanie na piśmie. Teraz nie waha się ani chwili – ufny w szczęśliwą gwiazdę przyszłości. […] Posłaniec dla rozbudzenia w nim zapału, miecz mu doświadczony przynosi”.
Jednak aby Biały mógł legalnie rozpocząć działania w Polsce, musi uzyskać zwolnienie od ślubów. Rusza więc do papieża Grzegorza XI. Papież, jako zwolennik Andegawenów, oczywiście dyspensy mu nie udziela. Następnie książę udaje się, o dziwo, do Budy na spotkanie z królem Ludwikiem.
Biały najpierw prosi o możliwość powrotu do Polski i ponowne objęcie księstwa gniewkowskiego. Jednak nie jest to możliwe, ponieważ jest w dalszym ciągu mnichem. Król Ludwik, udając, że chce pomóc, wysyła go w asyście swoich ludzi ponownie do kurii papieskiej. Jak pisze S. Leśniewski: „W istocie był to pocałunek śmierci, choć dla wielu postronnych obserwatorów mógł wyglądać na wspaniałomyślny gest. Władysław nie otrzymał dyspensy, a w jej miejsce usłyszał groźbę obłożenia ekskomuniką, gdyby nie powrócił w klasztorne mury”. Jednak książę, zazwyczaj chwiejny w swoich postanowieniach, teraz nie zamierza odpuścić.
W 1371 r. znika na prawie dwa lata. Nie wiemy, gdzie był i co robił przez ten okres. We wrześniu 1373 r. niespodziewanie pojawia się w Gnieźnie. Następnego dnia zajmuje Inowrocław i dziedziczne Gniewkowo. Kolejnego dnia podstępem bierze murowany zamek w Złotorii, a w dwa kolejne dni zamek Szarlej. I wszystko to praktycznie bez walki, ginie tylko jeden jego żołnierz. J. Ślewiński pisze: „Tak błyskawicznej akcji sprzyjały szczególnie dwa czynniki: niezadowolenie z rządów królewskich Andegawenów oraz sam fakt powrotu dawnego pana tych ziem, z którego osobą wiązano nadzieję na lepszą przyszłość”.
Mimo tych sukcesów nie otrzymuje tego, czego się spodziewał, czyli silnej pomocy ze strony Wielkopolan. Wyczekują oni na dalszy rozwój zdarzeń. A jest on niekorzystny dla księcia. Król Ludwik, powiadomiony o obrocie wydarzeń, zarządza pospolite ruszenie przeciwko Białemu. Ten musi uznać swoją przegraną i poddaje się. Po nieudanym puczu książę Władysław poprosił Ludwika o zwrot choćby ojcowizny. Jednak „nie uzyskawszy od króla żadnej łaski”, udał się do swoich przyjaciół, władców Drezdenka, które nie należało do Korony. Był więc bezpieczny. Przebywał tam do połowy 1375 r.
Ponowny zryw
Będąc w Drezdenku, knuł nadal. Z Burgundii za sprawą księcia Filipa Śmiałego przybywa mu w odsiecz doborowy oddział wojska. Całą akcję prawdopodobnie współfinansowali Krzyżacy, którym konflikty zbrojne w Polsce zawsze były na rękę. Tak wzmocniony książę Biały w połowie sierpnia 1375 r. powraca na ojcowiznę i od razu ponownie podstępem zajmuje gród w Złotorii, upijając dowódcę zamku.
Czytaj też:
Dwie koronacje Chrobrego. Pierwsza wciąż pozostaje zagadką
Białemu, posiadającemu silnie umocnioną twierdzę, przybywa zwolenników, wszelakich awanturników. Zdobywa także rodzinne Gniewkowo. Nie uzyskuje jednak wystarczajacego poparcia Wielkopolan. Mimo to walczy dalej. Pod Gniewkowem jego wojska doznają klęski w starciu z oddziałami królewskimi, a sam książę ratuje się ucieczką. Po tej przegranej pozostał mu w rękach jedynie zamek w Złotorii i tam też się schronił.
Wiosną 1376 r. wojewoda wielkopolski organizuje wyprawę dla ostatecznego rozprawienia się z buntownikiem. Bierze w niej udział rycerstwo z całego kraju, w tym także panowie wielkopolscy i kujawscy, wcześniejsi stronnicy Białego. W czerwcu tego roku zaczęło się oblężenie silnie obwarowanej Złotorii. To wtedy dwaj obrońcy zamku zdradzili Białego, oferując oblegającym pomoc w zdobyciu twierdzy. Książę Biały po wykryciu spisku kazał ich publicznie spalić na stosie. W czasie oblężenia zamku zginął Kaźko Słupski, ugodzony kamieniem. Gdy wojska królewskie zaczęły rosnąć w siłę, Biały decyduje się negocjować.
Ostatecznie książę Władysław nie tylko nie dał gardła za swoje uczynki, lecz także udało mu się sprzedać księstwo gniewkowskie królowi za 10 tys. florenów i otrzymać od niego opactwo klasztoru benedyktyńskiego na Węgrzech. Przypuszcza się, że Władysław zrzekł się prawa do korony, a król tak łagodnie go potraktował, aby zjednać sobie szersze poparcie w sprawie sukcesji tronu przez jedną ze swoich córek.
Biały po dwóch latach opuścił Węgry i przeniósł się do „swojego” klasztoru w Dijon. Wyjechał jednak stamtąd w roku 1383 i nie wiemy, co się z nim działo przez kolejne pięć lat. Zapewne do Polski już nie zawitał. 20 lutego 1388 r. książę gniewkowski umiera w Strasburgu. Jego ciało zostaje sprowadzone do Dijon i zgodnie z jego wolą złożone w tamtejszym kościele św. Benigna, gdzie jego nagrobek znajduje się do dziś.
…………………..
Jan Matejko: „Władysław Biały w Dijon”, rok 1867, olej/deska; wymiary 47 x 38 cm, Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.