Zatrute strzały i latające sztylety. To były prawdziwe maszyny do zabijania

Zatrute strzały i latające sztylety. To były prawdziwe maszyny do zabijania

Dodano: 

Powodzenie Ody budziło pośród innych dajmio podziw zmieszany z lękiem. Jego wrogowie, nie mogąc mu sprostać na polach bitew, postanowili sięgnąć po mniej honorowe rozwiązanie – skrytobójstwo. Do Iga i Kōga rychło zaczęły napływać oferty sowitej zapłaty za uśmiercenie niepokonanego wodza. I tak rozpoczęło się wielkie polowanie ninja na Nobunagę. Jeden z najsłynniejszych zamachów został przeprowadzony 19 maja 1570 r., kiedy to uzbrojony w arkebuz snajper oddał strzał do przejeżdżającego Ody. Nobunaga miał jednak niebywałe szczęście – ninja chybił o włos i kula przebiła jedynie rękaw szaty dajmio. Z kolei w roku 1573 służący pokonanego przez Nobunagę rodu Hatano zakradł się do rezydencji wielkiego wodza i podjął próbę zamordowania go. Zamachowiec spartaczył jednak sprawę i został złapany przez dworzan dajmio. Widząc, że wszystkie drogi ucieczki są dla niego odcięte, niedoszły zabójca zatopił sztylet we własnym ciele i popełnił samobójstwo.

Nobunaga nie był jednak wyłącznie celem dla ninja. I jemu samemu zdarzało się korzystać z usług specjalistów z Iga i Kōga. Stało się to kanwą japońskiej legendy dotyczącej śmierci jednego z jego głównych przeciwników – Uesugi Kenshina. Wedle tej opowieści Oda wynajął dość niezwykłego shinobi, który zgładził jego wroga w bardzo dziwnych okolicznościach. Skrytobójcą miał być mianowicie karzeł, który ukrył się w ustępie zamku Uesugi. Gdy Kenshin przyszedł do toalety i kucnął nad kryjówką zamachowca, by się wypróżnić, ten wbił mu włócznię w odbyt, a następnie – by uniknąć wykrycia przez zaalarmowanych krzykami pracodawcy ochroniarzy zabitego – skrył się głęboko w szambie, tak że nad powierzchnię wystawała jedynie słomka, przez którą oddychał. Gdy gwardziści Kenshina opuścili w końcu ustęp, unosząc ze sobą ciało swego pana, karłowaty shinobi, ociekając fekaliami, wynurzył się ze swej kryjówki i ruszył, by zameldować Nobunadze o wykonaniu zadania.

Jiraiya (postać japońskiego folkloru) przedstawiony jako ninja w Jiraiya monogatari

Historia ta jest nadzwyczaj barwna, lecz najprawdopodobniej całkowicie zmyślona. Jak zauważył znawca dziejów Dalekiego Wschodu – John Man – informacja o tym, że Uesugi Kenshin padł ofiarą skrytobójstwa, pojawia się dopiero w manuskryptach pochodzących z XVIII w., a z XVI-wiecznych zapisków poświęconych śmierci wielkiego dajmio wynika, że co prawda rzeczywiście zmarł on w toalecie, ale już wcześniej czuł się niezdrów i wykazywał objawy wskazujące na raka żołądka.

Czas ochroniarzy

Gdy wieści o śmierci Kenshina dotarły do rezydencji Ody Nobunagi, ten miał wedle legendy wypowiedzieć słowa: „Teraz cesarstwo jest moje”. I rzeczywiście było w tym sporo prawdy – Nobunaga zdążył już zmiażdżyć większość swoich przeciwników, a jego władzę uznawała połowa Japonii. Wciąż jednak były żywioły, których ambitny wódz nie mógł kontrolować – jednym z nich byli ninja z Iga i Kōga. Jeśli państwo miało zostać zjednoczone, to nastał czas, by położyć kres ich niezależności.

W roku 1579 młodszy syn Nobunagi – Nobuo – wkroczył na czele 12-tysięcznej armii do Iga. Młodzieniec działał na własną rękę, nie konsultując swych decyzji z ojcem. Samowolka skończyła się tragicznie, samuraje klanu Oda zostali w walnej bitwie pokonani przez wojowników ninja. Gdy wieści o tej upokarzającej klęsce doszły do Nobunagi, ten dosłownie szalał ze wściekłości. Jego gniewu nie złagodziło nawet to, że w tym samym czasie Nobuo podjął też zakończoną sukcesem ekspedycję do Kōga, w wyniku której większość tamtejszych shinobi zgodziła się uznać zwierzchność klanu Oda. Wściekły wódz zebrał potężne wojsko i na jego czele w roku 1581 najechał Iga. Kędy przeszli jego żołnierze, tam nie zostawał kamień na kamieniu. Po dwóch tygodniach było już po wszystkim, a prowincja została spacyfikowana.

Czytaj też:
Honorowe rozprucie brzucha. Dlaczego harakiri musiało być tak okrutne?

Na tym zwycięstwie szczęście Nobunagi się wyczerpało. W czerwcu następnego roku został zdradziecko zaatakowany przez jednego ze swoich generałów – Akechi Mitsuhidego, który wypowiedział mu posłuszeństwo i obległ w niewielkiej świątyni nieopodal Kioto. Gdy wojownicy zaprzańca uderzyli na świątynię, a jej zabudowania ogarnął ogień, Oda, widząc, że gra jest przegrana, popełnił seppuku. Akechiemu nie dane jednak było długo cieszyć się swym zwycięstwem, rychło został pokonany przez najwierniejszego z wodzów poległego dajmio – Toyotomi Hideyoshiego. Wywodzący się z chłopskiej rodziny generał kontynuował dzieło zjednoczenia Japonii, które doprowadził do końca. Kiedy zmarł w 1598 r., władzę nad Japonią przejął, korzystając z niepełnoletności syna swego poprzednika, Tokugawa Ieyasu, który w roku 1603 przyjął z rąk cesarza tytuł szoguna. Jeśli zaś chodzi o ninja, to chcąc ich przekonać do uznania nowego reżimu, Tokugawa sprowadził do swej stolicy Edo (dzisiejsze Tokio) 200 spośród tych wyśmienitych wojowników i powierzył im funkcję swoich ochroniarzy.

Świat, w jakim dotychczas działali ninja, przestał istnieć. Niekończące się wojny dające skrytobójcom sposobność zarobienia na ryż dobiegły końca. Nastał czas, by shinobi zniknęli z Japonii i przeszli do krainy legend oraz historycznych opowieści. I tak też się stało. Wojownicy z Iga i Kōga stali się teraz bohaterami popularnych opowieści, w których z każdym upływającym pokoleniem coraz mniej było prawdy, a coraz więcej zmyślenia. Niezwykłe umiejętności szpiegowskie i bojowe ninja urastały w tych gawędach do rangi magii. Kiedy zaś w XIX w. Japonia otworzyła się na świat, historie o shinobi dotarły też na Zachód. Dzisiaj ci nieustraszeni wojownicy stanowią część współczesnej popkultury, występując w niezliczonych filmach, komiksach i książkach.

Artykuł został opublikowany w 10/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.