Trudno w to uwierzyć, ale dokumenty świadczą o tym, że setki tych sowieckich maszyn walczyły dość skutecznie w wojnie koreańskiej przeciwko Amerykanom i innym wojskom wysłanym do Korei pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych. Pilotami tych maszyn byli przeważnie tzw. chińscy ochotnicy i nieliczni północni Koreańczycy.
Noc w noc
Taktyka używania nocnych bombowców Po-2 polegała na wykorzystaniu małych polowych lotnisk, znajdujących się 15–20 km od linii frontu. W dzień te lotniska pozostawały puste, a samoloty znajdowały się na głównym, dobrze strzeżonym lotnisku 200–300 km od frontu. Późnym wieczorem na małe polowe lotniska lądowały maszyny pilotowane przez kobiety, zabierały bomby i zaczynały swą niszczącą pracę. Po zrzuceniu śmiercionośnego ładunku samoloty natychmiast wracały po nowy załadunek. I tak kilka razy, a często po kilkanaście razy na noc. Wszystko zależało od długości nocy. Przerwy między lądowaniem a ponownym startem trwały jedynie 8–10 min. W dzień natomiast w rejonie lotnisk polowych już nic nie przypominało o intensywnej nocnej pracy. I tak noc w noc.
Wśród innych zalet nocnych bombowców Po-2 pilotowanych przez kobiety odnotujmy zdolność latania w złych warunkach atmosferycznych, kiedy użycie innych, bardziej technicznie zaawansowanych maszyn było niemożliwe. Mała prędkość samolotów i niski pułap lotu również pozwalały na dość precyzyjne trafienia w cel w porównaniu z innymi typami bombowców. Skonstruowany w latach 20. Po-2 był przy tym jedną z najbardziej technicznie przestarzałych maszyn, używanych przez lotnictwo sowieckie, ale jednocześnie był maszyną niezwykle żywotną, trudną do zniszczenia.
Wiele kobiet-lotniczek, które sowieckie dowództwo rzucało do boju prawie bez przeszkolenia, ginęło po kilku lotach bojowych. Natomiast było również wiele takich, które na tych maszynach wykonały kilkaset lotów bojowych. Rekordzistka, Bohater Związku Sowieckiego Irina Sebrowa, wykonała ponad tysiąc lotów bojowych. Z ponad 800 kobiet-lotników powołanych do służby w Armii Czerwonej 25 otrzymało najwyższe odznaczenie bojowe – tytuł Bohatera Związku Sowieckiego. Większość nagrodzonych miała na swym koncie od 500 do 1000 lotów bojowych. Natomiast – według niepełnych danych – straty sięgnęły ponad 100 straconych maszyn i 186 zaginionych pilotów. Były to straty porównywalne ze stratami wśród lotników-mężczyzn.
W pierwszej jednostce tego typu – 588. Kobiecym Pułku Bombowców Nocnych – przemianowanym latem 1943 r. na 46. Pułk Bombowców Gwardii, najbardziej tragiczna była noc 1 sierpnia 1943 r. Otóż niemieckie dowództwo, podenerwowane ciągłymi nocnymi atakami małych bombowców, zwróciło się do samego Göringa z prośbą, aby skierować na front w rejonie Charkowa nowoczesne nocne dwusilnikowe ciężkie śmigłowce Messerschmitt Bf 110, wykorzystywane przeważnie nad terytorium Niemiec do walki z nalotami dywanowymi lotnictwa amerykańskiego i angielskiego. Prośba była poparta również faktem wykorzystania przez sowieckie Po-2 nowych bomb zapalających ZAB-50, z kulami termicznymi zdolnymi do kompletnego wypalenia dużych terenów. Była to bardzo niebezpieczna broń, dająca się bardzo we znaki żołnierzom niemieckim. Wkrótce w rejon Charkowa przybył znany as nocnych walk w powietrzu Josef Kociok, który tylko jednej nocy strącił trzy Po-2. Dowództwo sowieckie zmuszone było do wstrzymania lotów Po-2 na tym odcinku frontu. Był to jednak krótkotrwały triumf lotnictwa niemieckiego w walce z kobietami-lotnikami. Nocne śmigłowce miały o wiele ważniejsze zadania na Zachodzie i wykorzystywanie ich przeciwko sowieckim „kukuruźnikom” uznano za niecelowe. A Josef Kociok zginął kilka miesięcy później, odpierając kolejny atak sowieckich nocnych bombowców na Krymie.
Czytaj też:
Polskie plany Stalina
Stworzenie sowieckich kobiecych pułków lotniczych było zjawiskiem wyjątkowym w skali światowej. Nigdy – ani przed II wojną światową, ani po jej zakończeniu – nikt nie próbował tworzyć podobnych jednostek, składających się wyłącznie z kobiet. Kobiety pełniły i pełnią dziś służbę w lotnictwie na różnych stanowiskach, w tym jako piloci. Robią to jednak w jednostkach razem z mężczyznami.
Stworzenie sowieckich pułków lotnictwa bombowego, składających się z samych kobiet, było potrzebą chwili, wynikiem wyjątkowo rozpaczliwej sytuacji na froncie w pierwszych miesiącach wojny z Hitlerem. Widmo ostatecznej porażki w wojnie z Niemcami faszystowskimi pogrążyło Stalina i jego otoczenie w stanie prawie paranoicznego strachu. Próbowano wszystkiego, aby uniknąć ostatecznej porażki, straty władzy i życia. Zabiegano przez ambasadę Bułgarii w Moskwie o bezpośrednie rozmowy z Hitlerem w sprawie zawarcia pokoju separatystycznego, wystosowano dramatyczny apel do Brytyjczyków o wysłanie z pomocą na front wschodni 25–30 dywizji, ogłoszono amnestię dla jeszcze niezgładzonych jeńców polskich i tworzono z nich armię. Z więzień i obozów zwolniono ponad 1,5 mln więźniów w celu wysłania ich na front w szeregach Armii Czerwonej. Do wojska powołano ok. 1 mln kobiet, w tym te, które miały uprawnienia do pilotowania samolotów.
Oficjalnie historia „kamikadze Stalina” skończyła się w październiku 1945 r., kiedy kobiece jednostki lotnicze rozformowano, a kobiety zdemobilizowano. Ich wojenne czyny na pewno były wyrazem prawdziwego bohaterstwa, bohaterstwa niepodmalowanego przez oficjalną komunistyczną propagandę, po latach odtworzonego talentem i uporem noblistki Swietłany Aleksijewicz i niezaangażowanych politycznie badaczy.