To był prawdziwy gigant. Zbudowany w 1937 roku Wilhelm Gustloff mierzył ponad 200 metrów i wypierał 25 tys. ton wody. Liniowiec powstał na zamówienie organizacji Kraft durch Freude (Siła przez Radość), która zapewniała wypoczynek niemieckim robotnikom. W związku z tym statek nie dzielił pasażerów na klasy. 616 kabin zapewniało miejsce dla blisko 1,5 tys. osób. Plotka głosiła, że sam Hitler zastanawiał się, czy nie nazwać tego morskiego giganta swoim imieniem, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że zatonięcie jednostki przyniosłoby w takim przypadku zbyt duże straty wizerunkowe. Liniowiec został więc nazwany na cześć szwajcarskiego nazisty, który w 1936 roku zginął w zamachu zorganizowanym przez Żyda.
W czasie wojny Gustloff został wyłączony z floty KdF i trafił do Kriegsmarine. Początkowo pełnił rolę okrętu szpitalnego, a następnie stał się pływającymi koszarami dla szkolących się marynarzy U-Bootów.
W 1945 roku Gustloff bazował w Gdyni. Niemcy wykorzystali statek w prowadzonej przez siebie Operacji Hannibal – ewakuacji żołnierzy i cywili z Kurlandii, Prus Wschodnich oraz okupowanego polskiego Wybrzeża.
W swój ostatni rejs liniowiec wypłynął 30 stycznia 1945 roku. Na pokładzie znajdowało się blisko 10 tys. osób (cywili oraz żołnierzy). Jak relacjonowała recepcjonistka ze statku, po 8 tys. nazwisk zabrakło zeszytów do zapisywania kolejnych uciekinierów i resztę wpuszczano już bez ewidencjonowania. Jednostkę ochraniał jedynie torpedowiec „Löwe”.
O 21:16, gdy statek znajdował się na wysokości latarni morskiej Stilo na wschód od Łeby, pokładem Gustloffa wstrząsnęła pierwsza eksplozja. W sumie w jednostkę uderzyły trzy torpedy. Wystrzelił je sowiecki okręt podwodny S-13 pod dowództwem komandora podporucznika Aleksandra Marineski. Po ok. godzinie Gustloff zupełnie zniknął pod powierzchnią wody. Przybyłe na miejsce niemieckie jednostki zdołały uratować zaledwie 1,2 tys. pasażerów liniowca (dla porównania - na pokładzie Titanica zginęło ok. 1,5 tys. osób).
Co ciekawe, zgodnie z układem londyńskim z 1936 roku, zatopienie Gustloffa nie było zbrodnią wojenną. Traktat ten umożliwiał bowiem storpedowania jednostki pomocniczej idącej w konwoju okrętów wojennych.
Polska uznaje wrak Wilhelma Gustloffa za mogiłę wojenną – nie wolno nurkować w promieniu 500 metrów od miejsca, w którym spoczywa liniowiec.