Marzec Michnika. Jak powstała legenda „komandosów”

Marzec Michnika. Jak powstała legenda „komandosów”

Dodano: 

W lutym pojawiają się na Uniwersytecie dwa dokumenty, o których Jerzy Eisler pisze, że były inspirowane albo sporządzone przez MSW: wierszyk i ulotka. Wierszyk brzmiał następująco:

Wieszcz narodu zszedł na „Dziady”
Czy już o tym wiecie?
Gdy go Michnik i Szlajfery

Okrzykują w świecie.

Rzekł tak mądrze ktoś niedawno
O piątej kolumnie,
A Polacy w Żydów ślepią.

Bo jak zwykle – durnie.

Dalej bracie, karabele
Każdy w dłonie chwyta.
Żyda za pejs i za morze

Rada znakomita.

Im ta Polska, w którą plują,
Daje nadal łaski.
Ty studenckie piwko ciągniesz,

Czekasz na oklaski.

Ulotka zaś prozą, pisana w imieniu społeczności studenckiej, informowała, że „Michnik, Blumsztajn, Szlajfer i ich spółka usiłują wzniecić niepokój wśród nas i zdyskredytować dobre imię studenta w opinii społeczeństwa. Stosując obłudną i podstępną demagogię, podszywają się pod opinię ogółu studentów. W rzeczywistości wyrażają interes swojego mocodawcy – syjonistów i RWE. Dalej pisano, że ci ludzie nie mogą i nie będą nas uczyć tradycji patriotyzmu naszego narodu. To obłuda i perfidia. Im chodzi o rozróby, awantury i rozgłos w RWE. Nie pozwalamy panoszyć się draństwu w naszej uczelni. Apelujemy, by władze uniwersyteckie, nasi wychowawcy i organizacje społeczno-polityczne uwolniły nas od „komandosów”. Podpis pod tym tekstem: Ci, którzy nie frymarczą, lecz szczycą się patriotyzmem.

W obu tych dokumentach mamy akcenty antysemickie, co jest charakterystyczne dla „marcowej” polityki władz, a szczególnie dla propagandy z tego okresu. Drugim ich typowym elementem jest wskazanie na nieautentyczność, niesamodzielność „komandosów”. Działają oni – wedle tej interpretacji – na rzecz swoich mocodawców usytuowanych poza Polską i/lub reprezentujących niepolskie interesy: syjonistów i Radia Wolna Europa. Ciekawe, dlaczego – mimo kampanii zohydzania – ich protest się rozrastał, obejmując, w takiej czy innej formie, tysiące studentów, także w innych miastach akademickich poza Warszawą? Czytaj też:
Niedoszły „polski Stalin” . Zabili go koledzy z partii

Zawieszenie Michnika i Szlajfera jest kolejnym elementem samonakręcającej się spirali: akcja-reakcja. Teraz piłka jest po stronie „komandosów”. Aktywiści 22 lutego zbierają się u Andrzeja Zabłudowskiego, by radzić, co dalej robić. Na tym zebraniu obecni są: Blumsztajn, Bogucka, Wiktor Holsztyński, Kuroń, Lasota, Lityński, Michnik, Modzelewski, Perski, Szlajfer i Toruńczyk. Wśród zebranych przeważa pogląd, że trzeba zorganizować wiec w obronie zawieszonych studentów. Modzelewski jest temu przeciwny. Udaje mu się przekonać młodzież do kursu łagodniejszego: zwołanie wiecu zostaje uwarunkowane dalszymi krokami władz.

Jak to dziś wiemy, do wiecu dojdzie, bo za kilka dni władza wykona kolejny ruch wzmagający napięcie. Jednak w tym momencie, pod koniec lutego, to nie jest jeszcze przesądzone. Niewątpliwie zaznacza się wówczas (jak zawsze w podobnych wypadkach) różnica zdań między młodzieżą a starszymi. Tutaj różnicy zdań nie niwelował nawet fakt, że owi starsi byli tej młodzieży mistrzami i przewodnikami. Jerzy Eisler przytacza relację Teresy Boguckiej z 1988 roku, w której jest mowa o ówczesnej opinii Kołakowskiego na ten temat. Miał on wtedy powiedzieć: Ci smarkacze chcą nas wpędzić w sytuację, w której my się wcale nie chcemy znaleźć.

Tym, co przesądziło o zaostrzeniu protestu, było relegowanie Michnika i Szlajfera z Uniwersytetu. Rektor UW Stanisław Turski pisze (23 lutego) do ministra oświaty i szkolnictwa wyższego Henryka Jabłońskiego list, w którym prosi go, aby zechciał – działając w trybie nadzoru zwierzchniego wkroczyć w rozstrzygnięcie sprawy A. Michnika i H. Szlajfera w zakresie, który Obywatel Minister uzna za wskazany i skuteczny”. To zaproszenie do łamania autonomii Uniwersytetu. Minister nie daje się długo prosić. Odpowiada pismem (1 marca), w którym poleca relegować obu studentów.

Wydaje się, że w tym momencie wiec protestacyjny nie mógł już nie być przez „komandosów” zwołany. Nadal jednak nie ma w ich działaniach rysu radykalizmu, chęci rzucenia władzy wyzwania. Na przykład jeszcze 3 marca, gdy na zebraniu u Dajczgewanda (po urodzinach Kuronia) zdecydowano o zwołaniu wiecu, spierano się, czy wykorzystać poparcie pisarzy dla studentów.

Wcześniej, 29 lutego, na zebraniu warszawskiego oddziału Związku Literatów Polskich, literaci przyjmują rezolucję w sprawie Dziadów – krytykują politykę władz. Kilka dni później grupa kilku pisarzy (Jerzy Andrzejewski, Jacek Bocheński, Mieczysław Jastrun, Tadeusz Konwicki, Antoni Słonimski, Melchior Wańkowicz i Adam Ważyk) pisze list do rektora Turskiego i prosi go o umorzenie postępowania dyscyplinarnego wobec studentów. Andrzej Friszke pisze, że Jan Józef Lipski zapytał (w imieniu „komandosów”) Jasienicę, czy na wiecu studenci będą mogli powołać się na ten list, a pisarz odpowiedział odmownie: należy unikać pozorów powiązań organizacyjnych. Gdy zaś Lipski dał „komandosom” uchwałę pisarzy z 29 lutego, Mencwel przekonał Modzelewskiego, by z rezolucji przygotowywanej na wiec [pisali ją Kuroń i Modzelewski – R.G.] wycofać punkt mówiący o solidarności z literatami.

Okładka książki

Zwracam na to uwagę z dwóch powodów. Po pierwsze, dla wykazania, że w przygotowaniach do „wydarzeń marcowych” więcej było spontaniczności i reakcji na represje niż wyrozumowanego działania w celu zaostrzenia konfliktu – co, naturalnie, przeczy głównej tezie „marcowej” propagandy o przygotowywanym spisku. Po drugie, żeby pokazać, że w historii buntów społecznych w Polsce komunistycznej Marzec przynależy (podobnie jak jeszcze Grudzień ’70) do wydarzeń środowiskowych, których główni aktorzy świadomie nie chcą przekraczania barier pomiędzy swoją grupą, a innymi grupami potencjalnie opozycyjnymi. W tym sensie możemy mówić o swoistej ascezie tego buntu – takiej ascezy, nauczeni doświadczeniami z 1968 i 1970 roku, nie będą już sobie narzucali protestujący w lecie 1980 roku robotnicy i ich inteligenccy doradcy.

Wcześnie rano 8 marca 1968 roku zostają zatrzymani Szlajfer, Blumsztajn, Lityński, Perski, Kretkowski i Aleksander Wirpsza – zaangażowani w przygotowanie wiecu. Po wiecu zostają zwolnieni, część z nich wkrótce zostanie zatrzymana ponownie z sankcją prokuratorską, a Blumsztajnowi, Szlajferowi i Lityńskiemu zostaną przedstawione zarzuty – będą więc w areszcie śledczym oczekiwali na proces. Adam Michnik zostaje aresztowany 9 marca i nie zobaczy wolności przed 9 września 1969 roku. Zatem 9 marca 1968 kończy się jego udział w „wydarzeniach marcowych” sensu stricto. Ale Michnik powróci na scenę – i to w głównej roli – już niedługo, w okresie śledztwa i procesów aresztowanych studentów i – ponownie – Kuronia i Modzelewskiego.

(...)