Zanim skoncentrujemy się na tych kwestiach, należy zaznaczyć, że, po pierwsze, podczas wstępnego dochodzenia i procesu w 1949, na miejscu zbrodni nie przeprowadzono ani wizji lokalnej, ani innych czynności z zakresu medycyny sądowej. Ani Urząd Bezpieczeństwa ani sędziowie nie pofatygowali się zbadać teren. Nikt nie szukał dowodów. Po drugie, próba korekty tego poważnego niedociągnięcia została podjęta dopiero w lutym 2000 roku, tuż po rozpoczęciu drugiego śledztwa prokuratorskiego w sprawie.
Po trzecie, dowody zebrano w trakcie kilku ekspedycji, aż do częściowej ekshumacji w czerwcu 2001 roku. Po czwarte, prace prokuratorskie zostały natychmiast upublicznione przez prasę, a śledczy dzielili się każdym okruchem znalezionych materiałów dowodowych (prawdziwych i rzekomych), tym sposobem napędzając cyrk medialny, który komentował na wiele stron każdą rewelacje. Nie była to atmosfera dobra do prokuratorskich dociekań.
Prokuratura oraz biegli zaangażowani w śledztwo szermowali hipotezami na temat przebiegu zbrodni, zupełnie nie krępując się, że obraz malowany przez nich był niepełny, bowiem oparty na fragmentarycznym materiale dowodowym. Stąd nowe znaleziska prowadziły do zmian oficjalnej (czy nieoficjalnej) pozycji Prokuratury, a rozmaite władze i autorytety stale modyfikowały swoje wystąpienia.
Ponieważ nie było ekshumacji w Jedwabnem, to nie możemy z całą pewnością stwierdzić, ile było ofiar tego mordu. Jednak należy wykluczyć liczbę 1600 zabitych – która wciąż funkcjonuje w USA i gdzie indziej na zachodzie. Ofiar było do 250, może mniej.
Nie jesteśmy w stanie też ustalić, w jaki sposób Żydzi ponieśli śmierć. Część (dużą) najpewniej spalono żywcem. Innych najpewniej bito, a i być może rżnięto i kłuto (znaleziono fragment bagnetu na miejscu zbrodni). Istnieją też poszlaki, że do ofiar strzelano.
Potwierdziła to do pewnego stopnia wstępna ekshumacja z czerwca. Ale już w marcu 2001 r. odnaleziono kilka łusek od karabinu Mauser 98 oraz do rosyjskiego Mosina. Łuski były przypalone.
W trakcie dalszych poszukiwań odnaleziono około 200 pocisków i ich części, głównie w czerwcu. Trzy z nich wyprodukowano w okresie I wojny światowej, co nie przesądza o dacie ich zastosowania. Co więcej, nie sprawdzono rzetelnie takiej ewentualności.
Ponadto większość łusek pochodzi z okresu po 1933 r. Głównie chodzi o 89 pocisków typu Mauser kalibru 7.92 mm. Niektórzy eksperci stwierdzili, że musiały być one użyte w czasie walk w 1944 r. Szkopuł w tym, że akurat wtedy nie było walk w okolicy cmentarza żydowskiego i – ogólnie – miejsca zbrodni z 1941 r. Zaznaczmy jednak, że niektórzy eksperci twierdzą, że właśnie tam znajdowała się linia okopów – co nie przesądza o walkach.
W samej stodole również znaleziono pociski, a nawet co najmniej dwie łódki po amunicji. Miał też być pocisk od Parabellum albo Walthera – standardowej niemieckiej broni oficerskiej – 9mm. Polska prokuratura poprosiła niemieckich ekspertów balistycznych o dalsze badania. Ci odrzucili możliwość użycia tej amunicji przed 1942 r. Być może pocisk 9mm wystrzelono z polskiego ViSa wz. 1935.
Dalej, eksperci niemieccy upierali się, że pociski 7.92mm wystrzelono z Machinegewehre (MG) 42. MG-34 nie pozostawiał charakterystycznych wgięć na łuskach jak MG-42. Ponadto eksperci niemieccy zaprzeczyli możliwości istnienia owych wcięć w zmodyfikowanej wersji MG-34 (41). Nie jest jasne czy w ogóle wiedzieli o modyfikacjach tej broni. Na pewno nie wiedziała o tym ekipa prokuratorska IPN.
Oto krótka historia. Za prekursora niemieckiej broni maszynowej uznaje się karabin MG 34, który do masowej produkcji trafił w styczniu 1941 roku. Była to broń dobrze sprawdzająca się w warunkach bojowych, o dużej szybkostrzelności, ale skomplikowana i droga w produkcji.
Jego unowocześnioną wersją stał się karabin MG 34S. Trafił na rynek jeszcze przed drugą wojną światową. Modernizacja polegała na skręceniu i skróceniu lufy, uproszczeniu konstrukcji trzonu zamkowego, silnie działającym wzmacniaczu odrzutu, jak również ulepszeniu mechanizmu buforującego. MG 34 S stanowił jednak tylko wersję próbną i to jedynie dla ognia ciągłego, stąd po wyczerpaniu niewielu wyprodukowanych egzemplarzy, nie kontynuowano jego produkcji. Z powodu wojennego pośpiechu nie policzono egzemplarzy oddanych do użytku.
Od lutego do czerwca 1942 w funkcjonowała także wersja MG 34/41 kaliber 7,9 mm. W stosunku do poprzednich, ten model charakteryzował się zmienioną konstrukcją trzonu zamkowego i mechanizmu buforującego, zachowaną skróconą lufą i dobrą szybkostrzelnością. Według „Przeglądu stanu uzbrojenia wojska” łączna ilość sztuk oddanych do użytku wyniosła 1707, a jego produkcja ustała w czerwcu 1942 roku po pojawieniu się uniwersalnego karabinu maszynowego MG 42, w stosunku do którego MG 34/41 okazał się stosunkowo zawodny.
Konieczność poprawienia celności karabinu wymusiła przekonstruowanie MG 34. Po próbach kilkakrotnie ulepszanych modeli funkcjonalnych, w lutym 1939 oficjalnie pokazano prototyp karabinu maszynowego, który otrzymał początkowo oznaczenie MG 39. Nowy karabin miał lufę zapożyczoną z modelu MG 34, a celownik ramieniowy z ramieniem na mimośrodzie. Zaprezentowany po raz pierwszy w październiku 1938 roku, wydany w prototypowej partii stu pięćdziesięciu sztuk i przetestowany tuż przed napaścią Niemiec na Polskę, MG 39 był modernizowany do końca 1940 roku.
W 1940 dopracowywano konstrukcję tworząc model MG 39/41. Miał on uproszczoną technikę wykonania (mechanizm spustowy tylko do ognia seriami), lżejszą lufę i zamek, zmieniony zderzak i sprężynę powrotną. Ulepszenia znacznie podniosły jego szybkostrzelność, a oczekiwany rezultat zmian był na tyle zadowalający, że zamówiono 1500 sztuk tego modelu do testów wojskowych. Konkurowały one odtąd z MG 34 i MG 34S, nad którymi również prowadzone były prace zwiększające ich szybkostrzelność.
Badania nad karabinem MG 39/41 trwały pół roku, ostatecznie po licznych testach zdecydowano o wprowadzeniu tej broni do użytku nowego pod nazwą MG 42 119. Produkcja tego karabinu rozpoczęła się wiosną 1942 roku i trwała nieprzerwanie do końca wojny .
Jak już wspomniano, w 1941 roku zamówiono tysiąc pięćset sztuk modelu MG 39/41 do badań wojskowych. Nie udało się odnaleźć precyzyjnych informacji, gdzie i kiedy był używany.
Testy tej broni w warunkach bojowych były prowadzone przed listopadem 1941 roku, kiedy to Adolf Hitler osobiście zdecydował o wprowadzeniu jej na uzbrojenie armii. Można się jednak domyślać, że broń była testowana w warunkach ograniczających zagrożenia wynikające z jej możliwej w okresie testów zawodności – czyli raczej w oddziałach tyłowych, albo dobrze asekurowanych. Nie można więc też wykluczyć jej użycia w jednostkach działających na tyłach frontu wschodniego takich jak te, które uczestniczyły w zbrodni w Jedwabnem. Nota bene, udało nam się odnaleźć fotografię żołnierza niemieckiego posługującego się tego typem broni pod Mohylewem w lipcu 1941 r.
Model MG 42 nazywany był przez żołnierzy „piłą Hitlera”, z powodu charakterystycznego odgłosu wydawanego podczas strzelania, przypominający jazgot piły tarczowej. Ten ciężki karabin maszynowy kaliber 7,92 mm o długości broni 1240 mm, zasilany taśmą metalową o 50 nabojach w taśmie 50, posiadał krótki odrzut lufy dającej jedynie ogień ciągły.
Analiza literatury opisującej rozwój niemieckiej broni wojennej, pozwala zauważyć, że nie wszystkie modele używanych wówczas karabinów zostały poddane eksperymentom i zestawione z militariami znalezionymi w Jedwabnem. Zastanawia całkowite pominięcie w pracach porównawczych, analizy broni typu MG 39/41. Tymczasem z literatury przedmiotu dowiadujemy się, że ten model był produkowany i używany równolegle karabinami typu MG 34 i MG 34S, w roku 1941. Łuski odstrzelone z tego typu broni, posiadały charakterystyczne zagięcia krawędzi szyjki łuski, które CLK uznało za odpowiadające łuskom wystrzelonym z karabinu MG 42, na podstawie porównania z łuskami przysłanymi z Niemiec.
To zresztą nie jedyne zaniedbanie ujawnione w trakcie całego śledztwa. Spośród 24 znalezionych w wykopie pod ogrodzeniem cmentarza, dwie łuski zaginęły w laboratorium. Ich brak Radosław Ignatiew Naczelnik OKŚZpNP zauważył w trakcie wymiany dowodów rzeczowych między IPN, a Centralnym Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji w Warszawie, 20 grudnia 2001 roku. Łuski zostały przekazane w otwartej kopercie. W celu skompletowania braków, w styczniu 2002 roku poprosił CLK KGP o sprawdzenie spisu przekazanych dowodów .
W odpowiedzi otrzymał pismo stwierdzające, że inwentaryzacja dowodów rzeczowych przeprowadzona w Wydziale Badań Broni i Balistyki CLK KGP nie wykazała, żeby dwie łuski karabinowe zostały pozostawione w CLK KGP i nie zostały przekazane IPN. Stan ilościowy dowodów rzeczowych opisany w ekspertyzie nr HE – 5396/01 zgadzał się tym samym z zastanym stanem faktycznym . Ignatiew dotarł jednak do nagrania video Seigo Naito dokumentującego odbiór dowodów rzeczowych w CLK KG Policji w Warszawie w dniu 20 grudnia 2001 roku. Nagranie zostało wyemitowane w publicznej telewizji japońskiej NHK.
Na kasecie video Ignatiew rozpoznał moment oddawania zapakowanych dowodów rzeczowych. Prokurator odnotował, że informacja o braku dwóch łusek pojawiła się w chwili, kiedy zadecydował o rozpakowaniu przesyłki celem jej sprawdzenia i przeliczenia zawartości. Kaseta złożona została w aktach śledztwa S 1/00/Zn, natomiast zapis objęty został zakazem odtwarzania publicznego .
Kolejnym zaniedbaniem było pominięcie 8 łusek znalezionych w stodole, które nie zostały poddane ekspertyzom. W inwentarzu zabytków wydzielonych w Jedwabnem, który stanowi dodatek dziennika badań archeologicznych Andrzeja Koli, te artefakty znajdują się na pozycji nr 524/1, pod którą odnotowano 8 łusek znalezionych w obrębie podmurówki stodoły 128. Łuski te zostały uznane przez Dariusza Olszewskiego za dowody w sprawie jednakże nie zostały przekazane do opinii CLK.
Ważnym źródłem badań nad destruktami broni ujawnionymi podczas prac wykopaliskowych, była obszerna dokumentacja fotograficzna. Radosław Ignatiew uzyskał ją od Andrzeja Koli, kierownika Instytutu Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu . Fotografie sporządzone w trakcie ekshumacji 24 maja – 4 czerwca 2001 roku prezentowały 9 łusek karabinowych kal. 7,92 mm Mauser i łuskę karabinową kal. 7,62 Mosin. Kolejna fotografia przedstawiła 24 łuski karabinowe kal. 7,92 mm Mauser . Stan łusek karabinowych 7,92 mm Mauser prezentowała fotografia nr. 48. Fotografia nr 50 udokumentowała złomek brzeszczotu bagnetu . Fotografia nr 59 utrwaliła pocisk karabinowy znaleziony 30 maja. Na fotografii nr 62 można było zobaczyć destrukt łuski karabinowej .
Jeszcze precyzyjniej oczyszczone przedmioty po konserwacji, ukazały fotografie nadesłane przez biegłych Instytutu Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu 138. Fotografia nr 37 przedstawiała 8 łusek oznaczonych jako 524/01 139. Fotografie 38 i 39 ukazywały dwa zestawy po 9 łusek, zdjęcia podpisano: „Odręczny zapis na odwrocie zdjęć: «łuski z badań z marca wnętrze stodoły». Porównanie zdjęć wykazuje, że porównano te same łuski” . Fotografia nr 40 ukazuje 11 łusek, pod zdjęciem adnotacja, że na odwrocie odręcznym pismem podpisano łuski z maja .
Fotografie były cennym źródłem dowodowym, pozwalającym na uniknięcie błędów i pomyłek w procesie badawczym np. w zapisie identyfikacji. Pozwalają one również na powrót do przerwanych badań w celu dokończenia wszystkich wymaganych przez prawo czynności procesowych (w tym i ekshumacji).
Na razie możemy postawić hipotezę – a znaleziona dotychczas amunicja ją mocno potwierdza – że do mordu w Jedwabnem zastosowano prototypową broń MG 39/41. A taką posługiwali się Niemcy. Czy tak było faktycznie było dowiemy się gdy wykona się ekshumacji.
Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 4 lipca 2021
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.