Arthur Greiser został Namiestnikiem Kraju Warty listopadzie 1939 roku. W partii narodowosocjalistycznej był już od ponad 10 lat, a wcześniej zrobił karierę jako senator Wolnego Miasta Gdańska głosząc radykalnie antypolskie hasła. Po rozpoczęciu II wojny światowej był odpowiedzialny za germanizację ludności polskiej, przesiedlanie i masowe egzekucje na Polakach i Żydach.
Krótko po wojnie został aresztowany przez wojska amerykańskie niedaleko Salzburga, a w czerwcu 1946 roku przewieziono go do Poznania. Proces Greisera trwał od 21 czerwca do 7 lipca 1946 roku. Prowadził do Najwyższy Trybunał Karny, któremu przewodniczył Emil Stanisław Rapaport, karnista i profesor Wszechnicy Polskiej, a później Uniwersytetu Łódzkiego.
Wyrok ogłoszono 9 lipca. Arthur Greiser został skazany na śmierć. Końcowa sentencja sądu brzmiała: „Arthura Greisera należy uznać winnym wszystkich zbrodni i zarzucanych mu przestępstw, z tym ograniczeniem, że zabójstw, uszkodzeń cielesnych i znęcań się Arthur Greiser osobiście nie dokonywał. Za powyższe przestępstwa skazać Arthura Greisera na karę śmierci, nadto orzec utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz konfiskatę całego jego mienia (…)”.
Greiser zwrócił się o ułaskawienie do Bolesława Bieruta, ten jednak nie zgodził się skorzystać z prawa łaski. Za zbrodniarzem wstawił się papież Pius XII, u którego skazany nazista również interweniował. Jednak polskie władze nie wyraziły zgody na zaniechanie wykonania wyroku śmierci.
Po ogłoszeniu wyroku rozgorzała dyskusja, gdzie powinno się dokonać się egzekucji. Proponowano stadion miejski w Poznaniu, argumentując, że w tym miejscu dokonywano egzekucji z rozkazu Greisera w czasie II wojny światowej. Obawiano się jednak, że miejsce to będzie trudno zabezpieczyć i może dojść do samosądu, a to w złym świetle postawiłoby władze Polski.
Uzgodniono zatem, że miejscem stracenia będą stoki poznańskiej cytadeli. Całe „wydarzenie” miał otaczać podwójny kordon wojska. Informację na ten temat podano w specjalnym dodatku „Głosu Wielkopolskiego”: „W niedzielę o godzinie 7 rano u wylotu Alei Pułaskiego w kierunku na Winogrady odbędzie się publiczna egzekucja kata Wielkopolski Artura Greisera (…). Wstęp na miejsce egzekucji dostępny jest dla każdego. Wzywamy jednak społeczeństwo do zachowania należytej powagi i wstrzymania się od wszelkich demonstracji swych uczuć w stosunku do zbrodniarza. Nie należy również przyprowadzać na miejsce stracenia dzieci i młodzieży. Egzekucja będzie filmowana. Prócz przedstawicieli prasy polskiej, obecni również będą korespondenci pism zagranicznych”.
Pomimo apelu władz, aby w egzekucji nie brały udziału dzieci i młodzież, to w poznańskiej cytadeli pojawiło się ich wiele (podobno wiele z nich bawiło się później w „wieszanie Greisera”). Wczesna pora miała wykluczyć tłum, lecz to również się nie udało. Według świadków wydarzenia, na miejsce przybyło nawet 100 tysięcy ludzi. Przed wejściem do cytadeli sprzedawano lody i napoje. Wszyscy klaskali, krzyczeli i gwizdali.
Po wykonaniu wyroku ciało Greisera wisiało na szubienicy przez 20 minut, po czym lekarz stwierdził zgon. Zwłoki złożono w trumnie i przewieziono do Zakładu Anatomicznego Uniwersytetu Poznańskiego. Po sekcji zwłok spalono je w krematorium, a prochy oddano prokuraturze.
Egzekucja Greisera była ostatnią publiczną egzekucją w Polsce. Po jej wykonaniu rozgorzała dyskusja na temat słuszności tego typu widowisk. Zarówno intelektualiści, jak władza byli w tym wypadku zgodni – należało ich zaniechać.
Ewa Szelburg-Zarembina w tygodniku „Kuźnica” pisała: „To były najgorszego rodzaju istoty ludzkie, ci Niemcy i zniemczeni Polacy skazani Prawem Rzeczpospolitej na słuszną śmierć przez powieszenie. Jednak ani tłumy ludności, w przeważnej części młodziutkich dziewcząt i chłopców, nie powinny asystować temu ponuremu widowisku, ani nie powinni byli znaleźć się do roli katów (...). Dawanie w ten sposób upustu najsłuszniejszym uczuciom potwornej krzywdy wyrządzonej nam przez zbirów hitlerowskich – nie jest jednak słuszne (…). My Polacy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie chcemy być narodem oprawców. Tym właśnie różnimy się od tych, których dziś sprawiedliwe sądy demokratycznych państw skazują na karę śmierci za ich zbrodnie przeciw Człowieczeństwu”.