Człowiek zagadka – ogień i woda. Wojciech Kilar

Człowiek zagadka – ogień i woda. Wojciech Kilar

Dodano: 
Wojciech Kilar
Wojciech Kilar Źródło: wojciechkilar.pl
Pianista i kompozytor, uważany jest obecnie za jednego z najwybitniejszych twórców muzyki filmowej naszych czasów. Oprócz muzyki filmowej Wojciech Kilar komponował również utwory orkiestrowe, kameralne, wokalno-instrumentalne i fortepianowe. 16 października 1998 roku na ulicy Piotrowskiej w Łodzi odsłonięto jego gwiazdę w Alei Gwiazd.

Poniższy tekst to fragment książki pt. „Wielkie dziedzictwo Polaków. Kultura. Sztuka. Sport” autorstwa Teresy Kowalik i Przemysława Słowińskiego. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Fronda.

Żył poza schematem, był pełen sprzeczności, zawsze budził emocje. „Myślę, tak siebie oceniam, że jestem człowiekiem wesoło-smutnym, jak taki akord, bardzo banalny, używany od czasów impresjonistów – molowy z dodaną małą septymą” – mówił o sobie jesienią 1996 roku. Uwielbiał perfumy, eleganckie krawaty, kochał książki i koty. Był jednym z największych twórców epoki, wiernym przede wszystkim sobie. Mimo światowej kariery, jaką zrobił, wielu otrzymanych nagród i odznaczeń, nie został opętany manią wielkości i posłannictwa. W swoich sprzecznościach zawsze szczery i prawdziwy.
„Człowiek w najwyższym stopniu nadający się do człowieczeństwa” – Maria Wilczek-Krupa.

„Najważniejsze jest przemawianie do drugiego człowieka. Taki jestem, że ja nie widzę sensu w uprawianiu muzyki wyłącznie dla muzyki; tylko wtedy ten zawód wydaje mi się wart uprawiania, jeśli on coś ludziom daje”.

Droga do wielkości

Wojciech Kilar urodził się 17 lipca 1932 roku we Lwowie. Jego ojciec był lekarzem ginekologiem, a matka aktorką. Kompozytor wzrastał w artystycznej atmosferze rodzinnego domu, w którym sztuka i rozmowy o niej zajmowały centralne miejsce. Wyniósł z domu przekonanie o wysokiej randze, jaką sztuka odgrywa w życiu człowieka.

Ponieważ edukacja muzyczna zdawała się rzeczą naturalną, od szóstego roku życia pobierał lekcje gry na fortepianie. Nie znosił jednak konieczności codziennych ćwiczeń przy klawiaturze i dyscyplinował się jedynie dzięki uporowi matki. Pierwszą muzyczną fascynacją przyszłego kompozytora był utwór „Na perskim rynku” Alberta Ketèlbeya, grywany na fortepianie przez sąsiada z lwowskiej kamienicy.

W 1944 roku, w obawie przed bolszewikami, opuścił wraz z matką rodzinne miasto, by nigdy już do niego nie powrócić. Ważnym przystankiem na szlaku powojennej tułaczki obojga okazał się Rzeszów. Trafił tam Kilar na wspaniałego nauczyciela muzyki, Kazimierza Mirskiego, który odkrył kompozytorski talent młodego człowieka i zachęcił go do samodzielnych prób w tym zakresie. Ich efektem stał się wkrótce dedykowany matce „Mazurek e-moll na fortepian” (1946) oraz dwie miniatury dziecięce pt. „Bajka” i „Zabawy dzieci” (1947).

W 1947 roku kompozytor trafił do Krakowa, gdzie uczył się gry na fortepianie u Marii Bilińskiej-Riegerowej oraz gry na harmonii u Artura Malawskiego. Wreszcie w 1948 roku przeniósł się do Katowic, gdzie osiadł na stałe. Razem z nim przeniosła się również matka, znajdując pracę w Teatrze Śląskim. W Katowicach ukończył liceum muzyczne. A w 1950 roku został przyjęty do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej na dwa kierunki: fortepian oraz kompozycję. To właśnie w latach studenckich zawiązały się największe przyjaźnie Kilara. Wtedy też poznał on swą przyszłą żonę – Barbarę Pomianowską.

„Moją żonę Barbarę Pomianowską poznałem w gmachu obecnej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wtedy na parterze mieściło się Liceum Muzyczne, a na piętrze – Akademia. Basia miała wówczas 18 lat i była w klasie maturalnej, a ja byłem już na roku dyplomowym Akademii Muzycznej, miałem 22 lata. Pewnego dnia szedłem korytarzem na parterze, nagle na zakręcie schodów mignęła mi sylwetka Basi i natychmiast zniknęła. Coś mnie w tej sylwetce zafascynowało i można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. To prawdziwe zrządzenie Bożej Opatrzności porównuję do pioruna, jak w Ojcu Chrzestnym...

T. Kowalik, P. Słowiński, Wielkie dziedzictwo Polaków. Kultura. Sztuka. Sport – okładka

Tak sobie czasem myślę, że była to sprawa kilku sekund lub minut, bo gdybym wtedy tam nie przechodził, to może Basia nigdy by mi nie wpadła w oko. Bardzo jestem Bogu wdzięczny za ten szczególny moment, mający wpływ na całe moje późniejsze życie, które mogłoby potoczyć się w zupełnie innym kierunku, gdybym poznał osobę o innej wizji życia”.

Do roku 1958 tworzył dzieła utrzymane w stylu neoklasycznym. Powstały wówczas m.in. dwie symfonie, „Mała uwertura na orkiestrę” (1955), utwory kameralne (np. „Sonatina na flet i fortepian” (1951), „Kwintet na instrumenty dęte” (1952), „Sonata na róg i fortepian” (1954) oraz pieśni na głos z fortepianem). Najważniejszym i wieńczącym pierwszy okres twórczości Kilara dziełem jest natomiast „Oda Bela Bartók in memoriam”, za którą otrzymał prestiżową nagrodę im. Lili Boulanger w Bostonie.

W 1959 roku kompozytor wyjechał na stypendium do Paryża, by studiować u legendarnej Nadii Boulanger. Wrócił stamtąd z głową pełną nowych pomysłów na komponowanie. Jednym ze źródeł inspiracji okazał się jazz, którego słuchał z upodobaniem, uczestnicząc w życiu koncertowym stolicy Francji. Fascynacja jazzem odbiła się w tytule kompozycji Kilara prawykonanej podczas festiwalu Warszawska Jesień w 1962 roku – Riff 62. Utworem tym zamanifestował swój akces do awangardowego nurtu w muzyce polskiej, nazywanego sonoryzmem (dzieła sonorystyczne tworzyli w tym samym czasie także Krzysztof Penderecki i Henryk Mikołaj Górecki). Koncentracja na barwie i brzmieniu muzyki jako podstawowych elementach formotwórczych cechuje także kolejne dzieła Kilara z lat 60., takie jak: „Générique” (1963), „Diphtongos” (1964) czy „Springfield Sonnet” (1965). Powiew zmiany wniosły natomiast utwory takie jak: „Solenne” (1967), „Training 68” (1968), „Upstairs-Downstairs” (1971) czy „Przygrywka i kolęda” (1972). Ukazały one tendencję do stopniowego upraszczania języka muzycznego, rezygnacji z wyrafinowanych efektów dźwiękowych na korzyść łagodniejszych brzmień, prostoty konstrukcji oraz coraz bardziej charakterystycznej powtarzalności motywów czy fraz.

Największe dzieła

Definitywny przełom nastąpił w 1974 roku wraz ze skomponowaniem Krzesanego – poematu symfonicznego, który zapoczątkował nurt „tatrzańskich” dzieł Kilara, dopełniony później „Kościelcem 1909” (1976), „Siwą mgłą” (1979) i „Orawą” (1986). W połowie lat 70. kompozytor zwrócił się także w stronę muzyki religijnej. Najpierw „Bogurodzica” (1975), „Exodus” (1981), „Victoria” (1983) i „Angelus” (1984), a następnie „Missa pro pace” (2000), „Magnificat” (2006), „Te Deum i Veni Creator” (2008) wyznaczają w jego dorobku linię wielkich dzieł wokalno-instrumentalnych, która prowadzi ku ostatnim utworom na chór a cappella: „Hymn Paschalny” (2008), „Lumen”(2011), „Modlitwa do małej Tereski” (2013). W ostatnim okresie twórczości skomponował ponadto Kilar trzy symfonie: III Symfonia: „September Symphony” (2003), „IV Symfonia Sinfonia de motu” (2005) oraz „V Symfonia Adwentowa”(2007); dwa koncerty fortepianowe, a także wiele mniejszych utworów orkiestrowych, kameralnych i solowych, takich jak „Preludium chorałowe” (1988),„Ricordanza”(2005), „Uwertura uroczysta” (2010) czy Trzy mazurki na fortepian (2006) i „Sonety do Laury” (2012). Kompozytor wyrażał pragnienie tworzenia tylko takich dzieł, które muzycy chcą grać, a publiczność pragnie słuchać, a jego podstawowym celem artystycznym stała się minimalizacja środków połączona z maksymalizacją ekspresji.

Począwszy od 1958 roku, Kilar regularnie pisał także muzykę filmową. Zadebiutował ilustracją muzyczną do filmu dokumentalnego „Narciarze” w reżyserii Natalii Brzozowskiej. Już po śmierci kompozytora nagrano natomiast ścieżkę dźwiękową do filmu „Obce ciało” Krzysztofa Zanussiego. Na przestrzeni ponad 40 lat powstało ok. 170 filmów z muzyką Kilara. W wyniku współpracy z tak znakomitymi reżyserami jak Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Kazimierz Kutz, Roman Polański, Francis Ford Coppola czy Jane Campion powstało wiele niezapomnianych tematów filmowych. Muzykę tę doceniono zarówno ze względu na funkcję pełnioną w kontekście opowiadanych na ekranie fabuł, jak i z uwagi na jej autonomiczne walory artystyczne.

„Kiedy piszę muzykę, to staram się, aby była ona coś warta samoistnie, a nie tylko stanowiła część filmu. To nie jest chyba najlepsze podejście. Z taką nazbyt samodzielną muzyką są same problemy. Zaczyna ona rywalizować z filmem, dominować nad obrazem.
Trzeba ją wyciszać i stosować inne zabiegi. Bez kokieterii mogę powiedzieć, że dziwię się miłości reżyserów do mnie, bo czasami widzę, że mają kłopoty z moją muzyką, ale być może moja muzyka ma dla nich jakieś inne wartości. Generalnie nie mam żadnej teorii na temat muzyki filmowej. Po prostu oglądam film i piszę to, co mi się nasunie”.

To właśnie dzięki muzyce filmowej jego utwory obiegły cały świat. To ona otworzyła mu furtkę do Hollywood, gdzie spełniał swój american dream. Powodzenie, jakim cieszy się jego muzyka, jest ogromne. W odróżnieniu od festiwali muzyki klasycznej, którymi interesuje się jedynie garstka osób, muzyka Kilara na stałe zagościła w naszym życiu. Przykładem tego jest chociażby Polonez z „Pana Tadeusza”, który wyparł już ze studniówkowego kanonu poloneza Ogińskiego „Pożegnanie Ojczyzny”. Dzieje się tak zapewne dlatego, że Kilar jest kompozytorem piszącym dla ludzi z krwi i kości, żyjących „tu i teraz”, a zainteresowanie jego muzyką jest tak duże, że wydawana jest z powodzeniem na płytach w ogromnych nakładach.

W swych partyturach filmowych nie unikał też Kilar odwołań do awangardowych środków warsztatowych, z których zrezygnował w dziełach autonomicznych. W obydwu głównych nurtach działalności kompozytor zawsze pozostawał sobą – przy udziale rozumu i wolnej woli pragnął być jak najlepszym Kilarem.

Zmarł po ciężkiej chorobie 29 grudnia 2013 roku w Katowicach.

„Nikt z nas nie powie nic więcej, niż powiedział Bach czy Mozart, Szekspir czy Dante. Tam wszystko zostało już powiedziane”– Wojciech Kilar.

Powyższy tekst to fragment książki pt. „Wielkie dziedzictwo Polaków. Kultura. Sztuka. Sport” autorstwa Teresy Kowalik i Przemysława Słowińskiego. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Fronda.
Śródtytuły pochodzą od Redakcji.


Czytaj też:
Polacy w sowieckich łagrach. Wspomnienia z „nieludzkiej ziemi”
Czytaj też:
Historyczne archiwum X. Tajemnicze zgony znanych Polaków