Przystąpienie Włoch do wojny po stronie III Rzeszy w czerwcu 1940 r. początkowo nie wpłynęło na wzrost zainteresowań Berlina pozaeuropejskimi teatrami działań wojennych. Jednak słabość włoskiego sojusznika, przekładająca się na klęski militarne ponoszone w Afryce i na Bałkanach, zmusiła wodza III Rzeszy do zrewidowania swojego stanowiska. Zrozumiał on, że utrzymanie się Regio Esercito w Afryce będzie możliwe tylko dzięki udzieleniu przez Niemcy pomocy wojskowej. Dlatego na „czarny kontynent” wyekspediowany został specjalnie przystosowany do walk na pustyni Deutsches Afrikakorps (DAK), dowodzony przez generała, a potem feldmarszałka Erwina Rommla.
Zaangażowanie DAK w toczone z aliantami walki postawiło na porządku dziennym sprawę wyznaczenia celów, jakie należy osiągnąć w toczącej się kampanii. Jednym z nich miało być zajęcie ważnych ze strategicznego punktu widzenia obszarów Bliskiego Wschodu, stanowiących surowcowy rezerwuar Brytyjczyków. Tam właśnie znajdowały się bogate złoża ropy naftowej. Przejęcie nad nimi kontroli przez państwa Osi pozbawiłoby Wielką Brytanię możliwości dalszej ich eksploatacji i stworzyło trudności w zaopatrzeniu wojsk brytyjskich i całej gospodarki imperium w ten niezwykle cenny produkt.
Część bliskowschodnich arabskich elit politycznych była zainteresowana kooperacją z III Rzeszą. Dla Niemców sprawa nawiązania z nimi bliższych relacji była o tyle delikatna, że wiązała się z koniecznością porozumienia w tej kwestii z włoskimi partnerami, jako że Bliski Wschód sąsiadował z basenem Morza Śródziemnego, uznawanym za włoską strefę wpływów. Dodatkowo współpraca z antybrytyjskimi ośrodkami nacjonalistycznymi, głoszącymi hasła panarabskie, niepodległościowe, antykolonialne, stanowiła pewien problem dla dążącego do poszerzania swego kolonialnego imperium Rzymu. Mussolini miał świadomość, że te idee mogły rykoszetem uderzyć we włoskie panowanie w Afryce i zachwiać nim.
Drugim powodem daleko idącej ostrożności w grze kartą arabskiego nacjonalizmu był podpisany w Compiègne układ o zawieszeniu broni z Francją. Co prawda państwo francuskie nie było sojusznikiem III Rzeszy, ale krajem neutralnym, jednak zawarty rozejm przyznawał Francuzom możliwość dalszego władania imperium kolonialnym. Wsparcie arabskich nacjonalistów w koloniach brytyjskich lub krajach od Wielkiej Brytanii uzależnionych nie pozostałoby zapewne bez wpływu na aktywizację działalności nacjonalistów syryjskich i libańskich. Podminowanie pozycji Francji w Libanie i Syrii skomplikowałoby sytuację władz Vichy i doprowadziło do wzrostu znaczenia Komitetu Wolnej Francji generała Charles’a de Gaulle’a, któremu łatwo byłoby ogłosić się obrońcą rozpadającego się z woli Niemców francuskiego imperium.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.