W grudniu 1991 r. na mapie Europy pojawiło się nowe państwo. Niepodległa Ukraina. Był to drugi co do wielkości kraj na Starym Kontynencie, liczący ponad 600 tys. km kw. To jednak nie olbrzymia powierzchnia decydowała o międzynarodowym znaczeniu Ukrainy, kluczowe było co innego – kolosalny arsenał nuklearny.
Niepodległa Ukraina w 1991 r. była trzecim co do wielkości mocarstwem atomowym na Ziemi. W jej arsenale znajdowało się 176 międzykontynentalnych rakiet balistycznych typów SS-19 i SS-24. Każda z nich mogła przenosić od sześciu do dziesięciu głowic jądrowych. Ich zasięg wynosił ponad 10 tys. km.
Siły powietrzne Ukrainy dysponowały również 40 bombowcami strategicznymi wyposażonymi w 500 rakiet z głowicami jądrowymi. Do tego należy dodać co najmniej 3 tys. taktycznych pocisków nuklearnych. Broń nuklearna – którą młode państwo odziedziczyło po ZSRS – czyniła Ukrainę jednym z najsilniejszych państw świata. Sytuacja ta doprowadzała do wściekłości Moskwę. Kreml chciał, żeby jego sąsiad – którego uznawał za część swojej strefy wpływów – był jak najsłabszy, a nie jak najsilniejszy. Rosja konsekwentnie dążyła więc do atomowego rozbrojenia Kijowa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.