Liuba miała zaledwie miesiąc, gdy wraz ze swoim stadem dotarła do rzeki, która dziś nosi nazwę Juribej. Nieporadne mamuciątko musiało nieco oddalić się od matki, ponieważ przekraczając rzekę, wpadło do błotnej zapadliny na jej brzegu. Na nic zdało się rozpaczliwe miotanie – Liuba coraz bardziej pogrążała się w błocie, aż w końcu z powierzchni zniknęła nawet końcówka jej trąby.
Blisko 42 tys. lat później, w maju 2007 r., Jurij Chudi, hodowca reniferów z Półwyspu Jamalskiego, natknął się wraz ze swoimi trzema synami na przedziwne znalezisko. Na piaszczystej wysepce na Juribeju leżało coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak mały słoń. Chudi od razu zaczął jednak podejrzewać, że to przedstawiciel gatunku, o którym od dziecka słyszał przedziwne historie. W końcu lud Nienieńców, z którego się wywodzi, od niepamiętnych czasów wyciągał z wiecznej zmarzliny niezwykłe kości: potężne ciosy, z których tubylcy wyrabiali ozdoby, olbrzymie piszczele i czaszki, których używano m.in. do dekorowania domostw.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.