Z kwestarzem po dworach i zaściankach

Z kwestarzem po dworach i zaściankach

Dodano: 
Nigdy nie zobaczymy na naszych drogach podróżującego od dworu do dworu, od karczmy do karczmy kwestarza.
Nigdy nie zobaczymy na naszych drogach podróżującego od dworu do dworu, od karczmy do karczmy kwestarza. Źródło:FOT. DOMENA PUBLICZNA
Przewodnik turystyczny po I Rzeczypospolitej || Nigdy nie zobaczymy na naszych drogach podróżującego od dworu do dworu, od karczmy do karczmy kwestarza.

Była to figura pocieszna, bez której nie sposób wyobrazić sobie dawnej Rzeczypospolitej. Jak pisze Gloger: „Wiele zakonów miało księży lub braciszków wyłącznie kwestowaniu dla swego klasztoru poświęconych. Pomiędzy nimi słynęli bernardyni, którzy dobierali ludzi ze światem obytych, dowcipnych, wesołych i zacnych. Tymi obdarzony przymiotami braciszek, mając dużą parokonną lub trzykonną brykę, objeżdżał dwory szlacheckie, zbierając kwestę w zbożu, zapasach spiżarnianych i w pieniądzach”.

W XVII i XVIII w. trudno było zresztą wyobrazić sobie szlachecki zjazd, bankiet i święto bez zaproszonego do stołu braciszka, który bywały był w dworach i pałacach, słynął jako żywa kronika opowieści, podań, anegdot, rejestr spraw sądowych, plotek i legend. Jak wyżej nadmieniłem, kwestarzami bywali najczęściej bernardyni, którzy wedle swojej natury bywali rubaszni.

Całość dostępna jest w 27/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Jacek Komuda