Edmund, brat Karola
  • Tomasz Zbigniew ZapertAutor:Tomasz Zbigniew Zapert

Edmund, brat Karola

Dodano: 
Z przyjaciółką Janką Opidowiczówną na Klimczoku w lipcu 1931 r.
Z przyjaciółką Janką Opidowiczówną na Klimczoku w lipcu 1931 r. Źródło: FOT. MUZEUM DOM RODZINNY OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
Z Mileną Kindziuk, dziennikarką, pisarką, wykładowczynią akademicką rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert.

Tomasz Zbigniew Zapert: Medycyna była samodzielnym wyborem Edmunda Wojtyły czy uległ presji rodziców?

Milena Kindziuk: Jego ojciec, który był zawodowym wojskowym, pragnął, aby najstarszy syn kontynuował tę tradycję. Wysłał go nawet do niższej szkoły wojskowej w Enns w Austrii, gdzie chłopiec przebywał ponad dwa lata, wrócił jednak do Wadowic w listopadzie 1918 r., gdy Polska odzyskała niepodległość. Po maturze wybrał studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jego matka mówiła później, że marzyła o tym, aby jeden syn został lekarzem, a drugi księdzem. Może to ona podpowiedziała synowi, chociaż Wojtyłowie dawali dzieciom wolność wyboru. Dzięki temu Edmund został pełnym pasji lekarzem, a na jego klepsydrze widniał napis: „Był nieprzeciętnym, wartościowym człowiekiem, który miał wszelkie dane na znakomitego lekarza, od którego ludzkość mogła się wiele, bardzo wiele spodziewać”. To mnie intrygowało: Dlaczego w wieku 26 lat został uznany za kogoś, „po kim ludzkość mogła się wiele spodziewać”?

Co wiemy o dzieciństwie Edmunda?

Jak mówił Jan Paweł II, jego brat nie urodził się – tak jak on – w wolnej Polsce, ale jeszcze pod zaborem austriackim, w 1906 r., w krakowskiej Krowodrzy. Tam spędził pierwsze siedem lat życia. W roku 1913, po ukończeniu pierwszej klasy, Mundek, bo tak o nim zdrobniale mówiono, razem z rodzicami przeprowadził się do Wadowic. Z dzieciństwa ocalała fotografia: Mundek ubrany jest w elegancką sukieneczkę z marynarskim kołnierzem. Siedzi na kolanach ojca – w mundurze wojskowym, obok matka – w sukni z kamizelą obszytą plisami z futra. Rodzina Wojtyłów była na swój sposób elitarna, patriotyczna, oboje rodzice wykształceni, znający biegle niemiecki. I szczerze religijni. W takim duchu wychowywali Edmunda. Zdawali sobie sprawę, że nie ma nic cenniejszego niż dać dziecku Boga, jak mówili mi krewni Wojtyłów z Czańca. Finansowo zaś nie powodziło im się zbyt dobrze, pensja ojca – urzędnika wojskowego – z trudem starczała na podstawowe potrzeby.

Całość dostępna jest w 35/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.