TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Dwa życia wyznaczyła Inie Benicie historia?
JACEK PAPIS: Dokładnie tak. To pierwsze skończyło się w sierpniu 1944 r., gdy rzekomo była widziana w warszawskich kanałach. I podobno miała już z nich nie wyjść. Taka była legenda o Inie Benicie w czasach PRL i jeszcze długo później. Dopiero cztery lata temu okazało się, że zmarła w 1984 r., czyli 40 lat później, w USA. Odkrył to młody dziennikarz i pisarz Marek Teler, który poszedł za internetowym wpisem po angielsku, pod jednym z artykułów i dotarł do prawdy. Zrekonstruował tę niewiarygodną historię.
Jak się realizuje filmowy dokument, mając tyle niewiadomych i to podczas pandemii?
Jeśli chodzi o niewiadome, to mogę powiedzieć, że wspaniale! Zagadki, tajemnice to dla mnie wyzwania. Uwielbiam być filmowcem detektywem. To mój żywioł. Miałem zresztą wspaniałych przewodników, którzy tak jak ja zafascynowali się Iną i napisali o niej książki: Marcin Szczygielski, Piotr Gacek i wspomniany Teler. To wspaniali pisarze, z których każdy dołożył swoją cegiełkę do rozwikłania tej enigmy o Benicie. Udało mi się zrobić kolejny krok… Natomiast pandemia faktycznie utrudniła nam pracę i sprawiła, że realizacja filmu przeciągnęła się o dwa lata.
Ekipa dotarła do kolejnych przystanków na życiowym szlaku aktorki, odnalazła osoby ją pamiętające, o archiwaliach nie wspominając.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.