Do lata 1945 r. w sowieckim projekcie atomowym zatrudnionych było mniej niż tysiąc osób, wliczając w to cały niezbędny personel pomocniczy, jak kierowcy czy personel biurowy. Realnie nad sowiecką bombą atomową pracowała garstka naukowców, która przy takim zaangażowaniu środków zakończyłaby prace w perspektywie kilku dekad. W tym samym czasie w ramach Projektu Manhattan zatrudnionych było ok. 130 tys. ludzi. Nawet borykające się z ogromnymi problemami technicznymi programy atomowe III Rzeszy i Japonii były zakrojone na większą skalę niż badania prowadzone w ZSRS. Naukowcy budujący dla Stalina bombę atomową doskonale zdawali sobie sprawę z niszczycielskiej mocy nowej broni, ale wyglądało na to, że Kreml nie do końca był zainteresowany powodzeniem tego projektu. Dlaczego Stalin przeznaczał tak małe środki na swój program atomowy?
– Stalin do lata 1945 r. raczej nie rozumiał, jak potężna jest broń atomowa i jak wielką rolę strategiczną odegra. Sowiecki dyktator uważał, że to po prostu kolejny nowy wynalazek, jak radar, rakieta czy napęd odrzutowy. Na Zachodzie wojna opierała się na wysokich technologiach, tymczasem ZSRS walczył bardzo tradycyjnie, stawiając na rzucanie mas żołnierzy i sprzętu – powiedział „Do Rzeczy” prof. David Holloway, amerykański sowietolog, autor książki „Stalin i bomba”, który jako pierwszy z zachodnich historyków zaczął odkrywać sekrety programu atomowego Związku Sowieckiego. – Wywiad dostarczał Stalinowi informacje, z których wynikało, że amerykańska bomba będzie miała moc ok. 5 tys. ton trotylu. W związku z tym Kreml uznał, że nie jest to aż tak wielki przełom. Tymczasem bomba zrzucona nad Hiroszimą miała moc 13 kT, a ta zdetonowana nad Nagasaki aż 20 kT.
Beria na czele
Wiadomości, które zaczęły napływać z Hiroszimy, wstrząsnęły Stalinem i całym kierownictwem sowieckim. Okazało się, że jeden bombowiec jest w stanie obrócić w ruinę duże miasto. Błyskawicznie zwołano na Kremlu pilną naradę komunistycznej wierchuszki. W jej wyniku Stalin zarządził przekształcenie sowieckiego projektu atomowego w gigantyczne przedsięwzięcie, które zyskało absolutny priorytet i niemal nieograniczony budżet.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.