Ten skromny dworek, jeśli wierzyć opisom Iwaszkiewicza, miał tyle energii polskiej, że gdyby zamienić ją na energię elektryczną, to zdolna byłaby oświecić średniej wielkości miasteczko.
Wszyscy ci, którzy z miną pionierów nowoczesności ogłaszają, że książkowe antykwariaty muszą wymrzeć, nigdy chyba nie zrozumieli fenomenu tych świątyń bibliofilstwa. Kupowanie książek w Internecie nigdy nie zastąpi czaru bobrowania po antykwarycznych półkach i znajdowania rzeczy, o których nigdy by się nie przypuszczało, że chciałoby się je kupić.
Właśnie na tej zasadzie wynalazłem w jednym z krakowskich antykwariatów wydaną w 1957 r. „Książkę moich wspomnień” Jarosława Iwaszkiewicza. Jeśli kojarzą państwo tę datę z krótkotrwałym zelżeniem cenzury PRL, to mają państwo jak najbardziej rację.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.