Sławomir Koper stara się odnaleźć w przaśnych życiorysach inżynierów dusz nuty prywatności, nie stroniąc od ujawniania sensacyjnych wątków.
- Maciej Szczepański – wirtuoz propagandy sukcesu i jego damsko-męskie ekscesy
- Niezatapialny prezes i niespełniony Nobel literacki. Wszystkie twarze Jarosława Iwaszkiewicza
- Największy plotkarz i kobieciarz PRL-u. Żony i kochanice Włodzimierza Sokorskiego
- Cesarz prawej strony Polski Ludowej – Bolesław Piasecki i jego życie poza PAX-em
- Wieszcz epoki wielkich pieców i szerokich pleców – Adam Ważyk. Raczej dla dorosłych
- Bardziej politruk niż literat. Towarzysz Pucio. Jerzy Putrament i jego pamiętniki
Poniższy tekst to fragment książki Sławomira Kopra pt. „Politycy PRL prywatnie”, wyd. Fronda.
Maciej Szczepański - wirtuoz propagandy
Wkrótce też uchylono immunitet poselski Szczepańskiego, który 15 października 1980 roku został aresztowany. Jego proces miał być znakomitą sposobnością do rozliczenia się z poprzednią ekipą, a przy okazji zadbano o odpowiednią atmosferę „seansów nienawiści”. Do wszystkich komitetów wojewódzkich PZPR-u rozesłano pisemną informację o niewyobrażalnych wręcz nadużyciach byłego prezesa. Dokument ten powielano w tysiącach egzemplarzy i rozprowadzano w zakładach pracy, biurach, kawiarniach. Sam dobrze pamiętam, że czytałem tę ulotkę, a egzemplarz, który miałem w rękach, chyba rozmyślnie skopiowano na spirytusowym powielaczu (sprzęcie używanym przez opozycję), co zapewne miało mu dodać wiarygodności w oczach społeczeństwa. Treść tego dokumentu dobrze oddaje charakter rozprawy ze Szczepańskim, dlatego warto przytoczyć go niemal w całości: „(…) dotychczasowe dochodzenie wstępne wykazało, że były prezes, tow. Maciej Szczepański, posiadał do własnej dyspozycji:
1. 7 samochodów (modele zachodnie) oraz 4 inne samochody do użytku jego sekretarek;
2. Yacht Pogoria, którego koszt budowy wyniósł wg cen urzędowych 79 milionów złotych;
3. Samolot AN, samolot Seneta, helikopter;
4. Saunę i gabinet odnowy biologicznej w gmachu przy ul. Woronicza z urządzeniami za szwedzkie dewizy;
5. Owczarnię pod Gołdapią o pow. 16 ha i stajnię koni wyścigowych za 1 milion 600 tysięcy;
6. Leśniczówkę »Tłokowisko« nabytą za 21 milionów zł, w której w bieżącym roku wydatkował 336 tysięcy. W leśniczówce zatrudnionych jest 4-ch pracowników na etatach;
7. Pałac w Głębicach, którego remont w 1979 roku pochłonął 37 milionów zł. W pałacu zatrudnionych jest etatowo 19 osób obsługi;
8. Willa w Pobierowie za 3 miliony (5 osób obsługi, a koszt eksploatacji w br. wyniósł 691 tysięcy zł);
9. Willa w Zakopanem (3 etaty; wydatkowano 245 tysięcy zł);
10. Stale zarezerwowane 4 miejsca w willi w Kazimierzu n/Wisłą;
11. Willa w Zalesiu (5 pokoi, basen, sauna). Koszt 16 milionów zł;
12. Masarnia, z wyrobów której korzystało 400 osób wskazanych przez pana prezesa;
13. Rezydencja w Nairobi (Kenia) zakupiona za dewizy na dom myśliwski”.
Ponadto Szczepański miał być udziałowcem austriackiej firmy Steyr-Daimler, mieć wkłady dewizowe na kontach zagranicznych, a ich „wysokość była w badaniu”. Paszkwil nie przyniósł spodziewanych efektów, a prokuratorzy prowadzący śledztwo byli nawet zaskoczeni stosunkowo niewielkim majątkiem osobistym byłego prezesa. Posiadał mieszkanie w Warszawie, samochód oraz dom w Szczyrku. Najwyraźniej wystarczało mu korzystanie z majątku Radiokomitetu i nie miał pretensji do posiadania własnego.
Maciej Szczepański i czwórka jego współpracowników (wśród nich Gardowski, Patyk i Jadwiga Tałach) stanęli przed sądem na początku stycznia 1982 roku. Od trzech tygodni trwał stan wojenny i ekipa Jaruzelskiego chciała odwrócić uwagę społeczeństwa od sytuacji w kraju. Plan ten się nie powiódł, a otwartemu dla publiczności procesowi przysłuchiwało się zaledwie od kilku do kilkunastu osób. Szczepańskiemu udowodniono „zamontowanie w prywatnej willi w Szczyrku urządzeń antywłamaniowych przekazanych przez szwajcarską firmę Cerberus (…), założenie w tejże willi fińskiej sauny sfinansowanej przez firmę Bosch z RFN, wstawienie do warszawskiego mieszkania prezesa kompletu skórzanych mebli sprowadzonych z Danii dla wystroju telewizyjnego studia”.
Ważniejszymi zarzutami okazały się te związane z narażeniem Skarbu Państwa na straty podczas pełnienia przez Szczepańskiego obowiązków prezesa Radiokomitetu. Podniesiono sprawę nieuzasadnionych wydatków z Funduszu Popierania Twórczości oraz sprawę Funduszu Nagród. Brakowało pokwitowań odbioru pieniędzy na kwotę 11 milionów złotych, nigdy jednak nie ustalono, jaka część tej sumy trafiła bezpośrednio do portfela Szczepańskiego.
„Zdaniem NIK – twierdził Andrzej Krajewski z IPN-u – największego przekrętu dokonano podczas pierwszej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II w czerwcu 1979 roku. Na jej obsługę i zakup potrzebnego sprzętu telewizja otrzymała z budżetu państwa około 100 milionów złotych. »Sprzętu tego, jak ujawniła kontrola, nie zakupiono, a otrzymanych środków dewizowych nie zwrócono do skarbu państwa. Wydatkowano je już po wizycie Papieża na zakupy niemające żadnego związku z wizytą« – można przeczytać w raporcie sporządzonym w 1980 roku na polecenie Mieczysława Moczara. Informowano w nim również, że Szczepański na obsługę pielgrzymki wydał 30,4 milionów zł, zaś za 64,6 miliona zł kupił »maszyny do pisania, aparaturę EKG i rowery rehabilitacyjne do gabinetu odnowy biologicznej dla kierownictwa Komitetu, wyposażenie do basenu pływackiego w willi, którą dysponował M. Szczepański, a także towary luksusowe za kwotę 35,5 tys. dolarów, przeznaczone na upominki«”.
Przy okazji udowodniono, że w ostatnich dniach grudnia 1978 roku Szczepański zapłacił Straży Pożarnej z Funduszu Popierania Twórczości za akcję zrzucania śniegu z dachów przy Woronicza (trwała akurat zima stulecia i dachy groziły zawaleniem). Na sali rozpraw tłumaczył, że tuż przed końcem roku tylko stamtąd mógł wziąć pieniądze, bo inne konta były już puste, a sytuacja groziła katastrofą budowlaną… Proces trwał dwa lata i zakończył się stosunkowo surowymi wyrokami. Maciej Szczepański został skazany na osiem lat więzienia, kary dla pozostałych osób również okazały się surowe. Po latach były prezes twierdził jednak, że ekipie Jaruzelskiego nie udało się osiągnąć zamierzonego celu:
„Ja i moich trzech współpracowników z Radiokomitetu dostaliśmy wyroki, trzech dyrektorów zmarło na zawał serca podczas przesłuchań, a dyrektorka kadr popełniła samobójstwo. Taki był bilans tego procesu (…). Z początkowych zarzutów o zdefraudowanie miliarda dwustu milionów złotych do aktu oskarżenia trafiło ze 200 milionów, a po około 280 rozprawach sądowych skazano mnie za dziesięć milionów złotych”.
Szczepański nie odbył całej kary, gdyż niebawem po uprawomocnieniu się wyroku rozpoczął wysyłanie listów do Wojciecha Jaruzelskiego i Mieczysława Rakowskiego (ówczesnego wicepremiera) z prośbą o ułaskawienie. Akcja ta dość szybko przyniosła efekty, bo Rakowski, choć sam nie przepadał za Szczepańskim, to jednak uzyskał dla niego skrócenie wyroku.
„Zabiegałem o jego przedterminowe zwolnienie – przyznawał były szef »Polityki« – ponieważ od początku byłem przekonany, że Maciek padł ofiarą politycznej intrygi, nawijanej przez przeciwników Gierka. Hm, pomyślałem sobie. Jak nigdy nie należy czynić czegoś drugiemu człowiekowi, co tobie niemiłe. W latach siedemdziesiątych Maciej usunął mnie z TV, skreślając popularną audycję »Świat i Polska«. I nie było siły, żeby zmienił decyzję. A teraz – przydałem mu się”.
Tuż po upadku komunizmu Szczepański namówił Edwarda Gierka, by wspólnie z Januszem Rolickim wydał wywiad rzekę Przerwana dekada. Książka okazała się największym bestsellerem w dziejach III RP, gdyż sprzedano około miliona (!) egzemplarzy. Sam nigdy nie powiedział o swoim byłym szefie złego słowa, chociaż w programach telewizyjnych i wywiadach chętnie przedstawiał się jako ofiara partyjnych porachunków. Przy okazji zawsze jednak dodawał, że z wielu urządzeń, które sprowadził na Woronicza, telewizja publiczna korzysta do dziś. W 2006 roku udzielił Teresie Torańskiej długiego wywiadu, który wszedł do jej książki Byli.
Jednak chyba nigdy nie zdał sobie sprawy z tego, że to właśnie on, naczelny propagandysta epoki Edwarda Gierka, najbardziej przyczynił się do upadku socjalizmu nad Wisłą.
„Pokazywano niemal codziennie amerykańskie filmy – tłumaczył Jerzy Urban. – I cały naród, w odróżnieniu od narodu północnokoreańskiego, narodów Związku Radzieckiego, narodów czeskich i innych, oglądał codzienne życie, tak jak je pokazuje Hollywood, w jakimś przybliżeniu do rzeczywistego życia amerykańskiego. I nasz robotnik codziennie widział, że jego amerykański kolega ma dwa samochody, trzy sypialnie i ludzie w tamtejszych filmach nie mają trosk materialnych, chyba że to jest film specjalny, z nizin społecznych. Mają natomiast zupełnie inne rzeczy na głowie i to dzień po dniu rujnowało realny socjalizm”.
I rzeczywiście trudno się z tym nie zgodzić… (…)
Powyższy tekst to fragment książki Sławomira Kopra pt. „Politycy PRL prywatnie”, wyd. Fronda.
Czytaj też:
Laskowik i Kabaret TEY, czyli... rozśmieszyć Pana BogaCzytaj też:
Amerykański reset. Stany (jeszcze) Zjednoczone od podszewkiCzytaj też:
Wielkie cuda Aniołów
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.