Tomasz Zbigniew Zapert: W życiorysach bohaterów pańskiej książki więcej było różnic czy też podobieństw?
Patryk Pleskot: Na ogólnym poziomie – czy patrząc od zewnątrz – można dostrzec sporo podobieństw między Romualdem Spasowskim i Zdzisławem Rurarzem, takich jak przede wszystkim błyskotliwa kariera w służbie zagranicznej „ludowej” Polski, a potem niemal równoczesna ucieczka po wprowadzeniu stanu wojennego i aktywność po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Jednocześnie obaj różnili się temperamentem, charakterem, pochodzeniem społecznym; od pewnego momentu również światopoglądem. Znali się od wielu lat, ich drogi zawodowe w pewnych momentach się krzyżowały, natomiast nie zostali bliskimi znajomymi czy przyjaciółmi. Przy czym nie zadecydowały o tym jakieś osobiste animozje, tylko po prostu odmienne osobowości.
Decyzja ambasadora PRL w USA podjęta po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce ośmieliła jego odpowiednika w Japonii do podobnego zachowania?
Wpływ ten wydaje się oczywisty, choć sam Rurarz później podkreślał fakt, że decyzję o ucieczce podjął samodzielnie (czy ściślej: wraz z najbliższymi – żoną i córką). Śledząc jego motywacje, można uwierzyć w tę wersję, choć na pewno krok Spasowskiego stanowił impuls i obniżył koszty procesu decyzyjnego (by odwołać się do języka charakterystycznego dla badań nad migracjami). Rurarz mógł sobie uświadomić, że prośba o azyl jest możliwa, skuteczna, a cała operacja „wydobycia” ambasadora – sprawnie przeprowadzona.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.