Francuz, "warszawianka" i Polska jako latarnia morska wolności
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Francuz, "warszawianka" i Polska jako latarnia morska wolności

Dodano: 
Bitwa pod Grochowem w 1831 roku. Obraz Bogdana Willewalde z ok. 1850 roku
Bitwa pod Grochowem w 1831 roku. Obraz Bogdana Willewalde z ok. 1850 roku Źródło:Wikimedia Commons
Mijają 193 lata od premiery w warszawskim Teatrze Narodowym pieśni, która stała się niemalże oficjalnym hymnem tego polskiego powstania, które chyba można było wygrać – Powstania Listopadowego. Chodzi o „Warszawiankę”.

W tym czasie Polska dla wielu europejskich elit była punktem odniesienia, latarnią morską wolności na oceanie despotyzmu. Było to powszechne zjawisko co najmniej przez dwie dekady, czyli lata 1830-e i 1840-e. Stąd też pewnie nie powinno dziwić, że autorem tekstu pieśni „Warszawianka” był francuski poeta i dramaturg Casimir Francois Delavigne. Napisał ją na początku grudnia 1830, zaraz po wybuchu powstania. Ulotka z tym wierszem dotarła do Warszawy dwa miesiące później – w lutym 1831 r..

„Oto dziś dzień krwi i chwały, oby dniem wskrzeszenia był – W tarczę Franków Orzeł Biały patrząc lot swój w niebo wzbił”.

Trochę było w tym francuskiej megalomanii, bo Monsieur Delavigne uważał, że Polacy, owszem, bohatersko walczą o wolność, ale natchnieniem dla nich są Francuzi…

Muzykę do wiersza napisał Karol Krupiński. A ja pamiętam, że gdy miałem raptem siedemnaście lat upływała równo 150 rocznica Powstania Listopadowego. Było to tuż po Sierpniu’80, nastroje wśród młodzieży były bardzo wolnościowe i – przynajmniej w moim środowisku – pieśń ta była naprawdę popularna. Do dziś mogę ją recytować i śpiewać, choć to ostatnie może być dla słuchaczy ryzykowne.

„A nadzieją podniecany woła do nas z górnych stron – Powstań Polsko, skrusz kajdany – Dziś Twój triumf albo zgon”.

Piszę te słowa w Brukseli, gdzie w tutejszym Muzeum Historycznym uczciwie, trzeba przyznać pokazuje się, że nasz listopadowy zryw miał decydujący wpływ na powstanie Królestwa Belgii. Oto bowiem armia rosyjska miała iść – w ramach sojuszu despotów – aby tłumić wolnościowe dążenia frankofońskich Walonów, którzy chcieli uwolnić się od wpływów niderlandzkich. A tu Polacy zrobili powstanie i car nie mógł posłać do dzisiejszej Belgii nawet żołnierza: wszyscy zajęci byli tłumieniem zrywu w "Prywislanskim Kraju".

„Hej, kto Polak na bagnety – Żyj swobodą Polsko żyj – Takim hasłem cnej podniety – Trąbo nasza wrogom grzmij – Trąbo nasza wrogom grzmij”.

Gdy byłem dzieckiem, czytałem z wypiekami na twarzy o niepodległościowym sprzysiężeniu poruczników, których przywódcą był Piotr Wysocki. Pamiętam te rozważania do dziś: że powstańcy byli zbyt wielkoduszni, że trzeba było brata cara, Wielkiego Księcia Konstantego, rezydującego w Warszawie po prostu zabić, a tego szlachetni młodzi polscy oficerowie nie zrobili. „Kto ma miękkie serce…”

„Droga Polsko – Dzieci Twoje dziś szczęśliwszych doszły chwil – Niźli gdy ich sławne boje wieńczył Kremlin, Tybr i Nil – Lat dwadzieścia nasze męże los po obcych ziemiach siał – Dziś o Matko kto polęże na Twym łonie będzie spał”.

Powstanie Listopadowe było, według wielu historyków (także w mojej opinii) do wygrania – w przeciwieństwie do absolutnie beznadziejnego w sensie szans militarnych Powstania Styczniowego. Ciekawe, że właśnie powstanie z 1863 roku było ukochanym polskim zrywem naczelnika Józefa Piłsudskiego – a nie to o trzy dekady wcześniejsze,które przy lepszych dowódcach i strategii można było wygrać.

„Grzmijcie Bębny! Ryczcie działa – Dalej dzieci w gęsty szyk – Wiedzie hufce Wolność Chwała Triumf błyska w ostrzu pik – Leć nasz Orle w górnym pędzie Sławie Polsce światu służ – Kto przeżyje wolnym będzie, kto umiera wolnym już”.

Słowa, jak wspomniałem, napisał Francuz, ale z jakże polską mentalnością, skoro w jego tekście jest typowe dla naszego narodu „wszystko albo nic” („dziś twój triumf albo zgon”).

Oczywiście możemy gdybać, "co by było, gdyby". Zwłaszcza gdybyśmy mieli lepszych przywódców politycznych i wojskowych, bo żaden tzw. „Dyktator Powstania” nie spełnił pokładanych w nim nadziei i kolejne zmiany dowódców naczelnych nie przynosiły efektu.

Niemal dwa wieki temu „Warszawiankę” zaprezentowano publicznie, a potem śpiewało ją szereg pokoleń naszych rodaków. Paradoksem – a może właśnie nie? – jest fakt, że tę arcypolską pieśń napisał Francuz. Napisał ją w czasie, gdy Polska była natchnieniem narodów…

„Today is a day of blood and glory. Let it be a day of resurrection!”

Autor jest europosłem Prawa i Sprawiedliwości

Źródło: DoRzeczy.pl