Los Wysockiego. Co się stało z bohaterem nocy listopadowej?
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Los Wysockiego. Co się stało z bohaterem nocy listopadowej?

Dodano: 

Badający syberyjskie losy Wysockiego Włodzimierz Djakov, Dora Kacnelson i Bolesław S. Szostakowski oceniali, że „oficjalna korespondencja w sprawie Piotra Wysockiego i jego współtowarzyszy […] świadczy o wyjątkowej surowości i bezlitosnym traktowaniu zesłańców”, podkreślając, że dotyczyło to zwłaszcza Wysockiego, który był najpilniej strzeżony, umieszczony w osobnym lochu twierdzy, stale izolowany od innych więźniów. A jednak nie wszyscy Rosjanie byli tak bezwzględni. Strzegący Wysockiego urzędnik policji Maszukow interweniował w jego sprawie, zwracając uwagę na zbyt surowe traktowanie więźnia przez władze zwierzchnie. Wkrótce doprowadził do uwolnienia go z lochu, a w 1843 lub w 1844 r. uzyskał zgodę na jego wolne osiedlenie w pobliżu Akatui.

Po opuszczeniu więzienia Wysocki – wspólnie z por. Wincentym Chłopickim, również powstańcem listopadowym – utrzymywał się z prowadzenia fabryczki mydła. Cieszył się szacunkiem miejscowej ludności, zaprzyjaźnił z odbywającym karę w Akatui Michałem Łuninem, jednym z uczestników powstania dekabrystów. Z czasem zaczęli go odwiedzać przedstawiciele kolejnego pokolenia niepodległościowców. Zresztą dużą część swoich dochodów Wysocki przeznaczał na ich wsparcie.

Miał być wśród nich Agaton Giller – w przyszłości jeden z członków Rządu Narodowego 1863 r., który w ten sposób charakteryzował Wysockiego: „Cierpienia, których tyle przeszedł, nie złamały go dotąd. Choruje częściej jak dawniej, zawsze jednak nazwać się może człowiekiem silnym. Wysokiego wzrostu, barczysty, postawa wyprostowana, wojskowa. Włosów szatyn, siwych jeszcze nie ma. Oko bystre, błękitne, nos duży, czoło małe, a wyraz twarzy wojowniczy i pełen miłości. Mówi jakby komenderował [...]. Przez rządność i pracowitość swoją doszedł do wcale porządnego gospodarstwa i zamożności, ale też własną ręką pracuje i w roli, i w mydlarni”. W rozmowach prowadzonych z Gillerem miało interesować Wysockiego najbardziej to, co dzieje się w kraju.

Czytaj też:
Cesarsko-królewska Polsko-Rosja

Informacje te Giller zawdzięczał jednak raczej innym Polakom, wydaje się bowiem mało prawdopodobne, by osobiście spotkał się z Wysockim. Badacze korzystający z cytowanej relacji nie dostrzegli, że Giller znalazł się w kraju nerczyńskim dopiero we wrześniu 1855 r. i natychmiast został wcielony do wojska rosyjskiego w miejscowości Szyłkiński Zawod, z którego zwolniono go trzy lata później (Wysockiego nie było już wtedy na Syberii). Nie mógł też odwiedzić go w Akatui, gdyż Wysocki ostatnie lata syberyjskie spędził w Czycie.

Nie przypuszczał chyba bohater 1831 r., że dane mu będzie wrócić do Polski. A jednak doczekał śmierci Mikołaja I w 1855 r. i ogłoszonej przez jego następcę amnestii. 24 lipca 1857 r. otrzymał zezwolenie na wyjazd do Królestwa Polskiego. Natychmiast opuścił Czytę i przez Irkuck ruszył na zachód – do ojczyzny. Trzy miesiące później wysiadł z pocztowego powozu na rynku w rodzinnej Warce, w której przyszedł na świat 60 lat wcześniej.

Zagadka 1863 r.

„Czasem mówi jak człowiek, Rękę poda uśmiechnie się uprzejmie,
A czasem błyśnie szaleństwem spod powiek, I wtedy ma w oczach Syberię.
Nocą pali światła w oknach, I krzyczy (matki straszą nim dzieci),
Generale Sowiński reduta od krwi mokra, Niech pan nas Bogu poleci!
[…] Cały się kurczy i marszczy
Kiedy się musi meldować co miesiąc
Po dwudziestu sześciu latach carscy
W obłęd powstańca nie wierzą”

Tak wyobrażał sobie starość Piotra Wysockiego w piosence pod takim tytułem Jacek Kaczmarski.

Przywódca sprzysiężenia podchorążych nie był jednak obłąkany, a jasność umysłu zachował do ostatniego dnia życia, którego pozostało mu jeszcze niemało – 17 lat. Miejscowi ziemianie zadbali o jego egzystencję, kupując mu skromny dom i kawałek ziemi. Nigdy nie opuścił Warki, z której rząd rosyjski zabronił mu się oddalać dalej niż na milę, wyjąwszy Górę Kalwarię, gdzie początkowo – w ramach nadzoru – chodził raz w tygodniu, by meldować się w komendzie żandarmerii. Nie pozwolono mu też już nigdy odwiedzić Warszawy.

W kontekście ostatnich lat spędzonych w Warce postać Piotra Wysockiego pojawiła się w opowiadaniu Jana Himilsbacha „Partanina”. Bohater filmu „Rejs” przedstawił losy Wysockiego po powrocie z zesłania w sposób tyleż wulgarny, co całkowicie nieprawdziwy. Wbrew przypisanej mu roli sybaryty Wysocki, odrzuciwszy propozycje, które napłynęły od kilku pań szlachetnie proponujących mu małżeństwo, by w ten sposób roztoczyć opiekę nad bohaterem, prowadził życie w odosobnieniu, zajmując się poza pracą na roli pisaniem wspomnień z 1830 r. Rzadko gościł na obiadach u wareckich mieszczan, widywany był za to często podczas samotnych spacerów, podpierający się kijem, ubrany w czamarę, długie buty wsunięte w niebieskie spodnie, granatową konfederatkę.

Tymczasem nocą styczniową 1863 r. następne pokolenie rzuciło wyzwanie Moskalom. Powstańczy Rząd Narodowy rozważał powierzenie Wysockiemu stanowiska jego prezesa w Szwajcarii bądź na jakimś oswobodzonym przez powstańców obszarze kraju. Jak jednak podaje Franciszka Ramotowska, pomysł ten odrzucono jako nierealny, a w czasie dyskusji jeden z członków rządu przekonywał, by nie czynić ze starego żołnierza figuranta i pozostawić go w spokoju.

Czy jednak, jak przyjęto w historiografii i literaturze, złożono taką propozycję Wysockiemu osobiście, a on ją stanowczo odrzucił, o czym dość enigmatycznie wspomina Tadeusz Łepkowski? Badacz ten jako przyczynę odmowy podaje niechęć Wysockiego do powstania. Czyni to jednak chyba zbyt pochopnie, nie odwołuje się bowiem do żadnego źródła, by uzasadnić tę opinię. Sprawa osobistego skłonienia Wysockiego przez członków Rządu Narodowego do udziału w powstaniu 1863 r. zastanawiała nie tylko historyków, stając się tematyką sztuk teatralnych „Wysocki” Władysława Zawistowskiego oraz „Ogniwo” Witolda Zalewskiego. Brak jednak przekonującego dowodu, by Wysocki spotkał się z wysłannikami rządu.

Czytaj też:
Powstanie styczniowe na Ukrainie. Walki na Kijowszczyźnie i Wołyniu

Samo jednak to, że żył w Polsce ten, który rozpoczął poprzednie powstanie, było czymś niezwykłym. Naturalne wydawało się, że wesprze i ten zryw swoim autorytetem, tak jak wielu listopadowych oficerów, z których żaden nie był tak znany jak on. A znalazł się przecież wśród nich najbliższy obok Zaliwskiego towarzysz ze sprzysiężenia podchorążych, por. Leon Czechowski, podobnie jak Wysocki bohater „Nocy Listopadowej” Stanisława Wyspiańskiego – to jego, w poetyckiej wizji poety, pyta o imię Pallas Atena, a usłyszawszy je, mówi: „Twe imię sława ukołysze. Twój dzień jedyny, ta noc jedyna. Ojczyźnie Twej zyskałam syna! W drogę!”, na co Czechowski odpowiada: „Naprzód marsz! Wiara! Skończone królestwo Cara! Do Arsenału!”. Oto ten sam Czechowski, rówieśnik Wysockiego, w połowie marca 1863 r., już w stopniu pułkownika, wkroczył na czele dużego oddziału z Galicji do zaboru rosyjskiego. Odniósł zwycięstwa nad Moskalami w dwóch pierwszych potyczkach, lecz kilka dni później, po nierozegranej bitwie pod Ciosmami i Hutą Krzeszowską, został zmuszony do odwrotu. Biłby się dalej, lecz aresztowany przez Austriaków, opuścił więzienie dopiero po klęsce powstania.

Wracając do losów Piotra Wysockiego w czasie powstania 1863 r., pewne jest tylko to, że przeżył je w Warce. Co o nim myślał – nie wiadomo. Nie stanął na czele Rządu Narodowego ani też – puszczając wodze fantazji – nie poprowadził oddziału powstańczego wojska na spotkanie Czechowskiemu. Nigdy się nie dowiemy, czy zdecydowała o tym odmowa tego, który w III części „Dziadów” rzucił słynne: „Nasz naród jak lawa”..., czy – co najbardziej prawdopodobne – nie stworzono mu możliwości, by taki był epilog jego życia. Może jednak dobrze, że tak się stało, gdyż dość już było poświęcenia w tym jednym życiu, tak sprawiedliwie nagrodzonym napisem na grobie: „Wszystko dla Ojczyzny, nic dla mnie”.

Artykuł został opublikowany w 6/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.