W czasie internowania w Arłamowie 15 maja 1982 r. Lech Wałęsa w konwersacji z pilnującymi go funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu stwierdził z uśmiechem: „Podczas rozmowy z red. [Tadeuszem] Mazowieckim w żartach zaproponowałem mu urząd premiera, to ja wtedy zostanę prezydentem. Zarówno ja, jak i on, do tych stanowisk się nie nadajemy, jak również cały Związek nie nadaje się do tego, aby kierować państwem”
To, co miało być żartem, spełniło się kilka lat później – po nieco ponad siedmiu latach Mazowiecki został premierem, a po ponad ośmiu Wałęsa został prezydentem. A w międzyczasie – choć ten pierwszy na swoje stanowisko został „namaszczony” przez tego drugiego – ich drogi całkowicie się rozeszły.
Wróćmy jednak do kwestii przyjęcia w kraju kandydatury Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko prezesa Rady Ministrów. 19 sierpnia 1989 r. prezydent PRL Wojciech Jaruzelski powierzył temu związanemu z opozycją politykowi misję sformowania rządu, a pięć dni później na to stanowisko powołał go Sejm. Jego misja zakończyła się sukcesem i 12 września powstał rząd pod jego kierownictwem. Powierzenie misji jego utworzenia Mazowieckiemu było wydarzeniem przełomowym – po raz pierwszy tworzył go bowiem człowiek związany z opozycją. Nic zatem dziwnego, że jego wybór na premiera był szeroko komentowany – zarówno w kraju, jak i za granicą.
„Wyborcza” z dystansem
I od razu trzeba powiedzieć, że w Polsce został przyjęty bardzo dobrze, wręcz zaskakująco, choć oczywiście nie jednomyślnie. Co dzisiaj niektórych może zaskoczyć, jednym ze środowisk, które nie wykazały wobec jego kandydatury nadzwyczajnego entuzjazmu, była „Gazeta Wyborcza”. I trudno się temu specjalnie dziwić. Jak bowiem pisał na łamach „Przeglądu Wiadomości Agencyjnych” – pisma do niedawna jeszcze ukazującego się w drugim obiegu – Jacek Maziarski: „Tak się złożyło, że najostrzejszą chyba krytykę pomysłu rządu Wielkiej Koalicji z solidarnościowym premierem na czele sformułował nie kto inny, lecz sam Tadeusz Mazowiecki”. To oczywiście odwołanie do hasła „Wasz prezydent, nasz premier” Adama Michnika. Ten ostatni zresztą mu to przypomniał po jego nominacji w artykule pt. „Moje życzenia dla naszego premiera”. Pisał on o Mazowieckim co prawda jako o „polityku wybitnym”, nauczonym „sztuki czekania”, ale – po opisaniu jego osobowości – zadawał pytanie: „Czy są to jednak cechy wystarczające dla premiera tego rządu, funkcjonującego w tej rzeczywistości? Myślę, że premier tego rządu musi dysponować dynamizmem i zmysłem ryzyka. Musi mieć odwagę szybkiego podejmowania trudnych decyzji”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.