Ona – węgierska królewna, córka króla Beli IV z potężnej dynastii Arpadów i Marii, córki cesarza nicejskiego. On – syn Leszka Białego, ostatniego księcia zwierzchniego podzielonej na dzielnice Polski i Grzymisławy, księżniczki ruskiej. Gdy obydwie strony decydują, by doszło do tego małżeństwa, ona ma lat pięć, a on trzynaście. Oczywiście na razie związek ten jest zawarty pro futuro, czyli jako zapowiedź przyszłego, już błogosławionego małżeństwa. Książę Bolesław V, bo o nim mowa, jest już wówczas półsierotą. Jego ojca, ostatniego princepsa na polskim tronie, zamordowano w Gąsawie, gdy miał półtora roku, więc nie mógł go pamiętać. Bolesław staje się mało znaczącym w Polsce księciem na Sandomierzu.
Kunegunda (w Polsce znana jako Kinga) jest z kolei królewną z bardzo silnego wówczas państwa. Za mariażem stały matka Bolesława, księżna wdowa Grzymisława, ruska księżniczka z dynastii Rurykowiczów, a także starsza siostra Bolesława, pobożna, beatyfikowana w 1673 r. Salomea, która była już żoną Kolomana, młodszego brata króla Beli IV. „Dla skromnego władcy księstwa sandomierskiego, pozostającego w dodatku w głębokim cieniu i faktycznej zależności od księcia krakowskiego Henryka Pobożnego, związek ten – choć na razie tylko warunkowy – był równie cenny, co zaszczytny, i ocenić go należy jako wielki sukces dyplomatyczny zapobiegliwej Grzymisławy. Zacieśnienie związków z potężnym domem Arpadów wydatnie podniosło prestiż Bolesława…” (Urbański, 2005).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.