„Byłem w samym środku tego burdelu” – mówił kpt. Dirk Coetzee, jeden z dowódców Vlakplaas w wywiadzie udzielonym pod koniec 1989 r. lokalnej, południowoafrykańskiej gazecie „Vrye Weekblad”. Coetzee dużo ryzykował, demaskując metody działania Vlakplaas. Wielu jego kolegów z oddziału wciąż pracowało w terenie. On wolał jednak zacząć mówić, niż czekać, aż dziennikarze dotrą do niego. Bo to, że dotrą, było oczywiste, zwłaszcza że kilka miesięcy wcześniej służby wpadły na trop jego podwładnego, Alberta Nofemeli, który został właśnie skazany za przestępstwa kryminalne. W sądzie Nofemela zeznawał, że wykonywał rozkazy wydane przez przełożonych z „grupy uderzeniowej”. Tak zwane media alternatywne (u nas funkcjonowało raczej pojęcie „drugiego obiegu”) od razu zainteresowały się tajemniczą formacją. Coetzee chciał działać wyprzedzająco, więc opowiedział o dowodzonych przez siebie szwadronach śmierci, a przy okazji przedstawił także historię Vlakplaas – leżącej pośrodku niczego farmy, gdzie zbierali się ludzie będący tylko z pozoru zwykłymi policjantami.
Historia Vlakplaas szybko się rozniosła, choć służby południowoafrykańskie oraz media głównego nurtu oficjalnie zaprzeczyły, że jakiekolwiek szwadrony śmierci istnieją. Jak pisze Anya Schiffrin w książce pt. „African Muckraking: 75 Years of Investigative Journalism From Africa”: „Kilka miesięcy wcześniej gazety [które ujawniły, co mówił Coetzee] zostałyby najprawdopodobniej skonfiskowane lub zamknięte. Tak działo się jeszcze rok wcześniej, ale pod koniec 1989 r. panowała już tak duża niepewność wśród polityków, że działania sił bezpieczeństwa były ograniczone”.
Dzieje Vlakplaas ujrzały światło dzienne dzięki wyznaniom jednego z ważniejszych byłych członków tej organizacji. Jego opowieść dała początek zeznaniom następnych osób zaangażowanych w działania tej formacji. To wszystko złożyło się na szokujący obraz Republiki Południowej Afryki w „okresie przejściowym”. Przejście z systemu segregacji rasowej do demokracji (czy raczej ustroju, który miał demokrację dobrze udawać) nie było tak pokojowym procesem, jak zwykło się to przedstawiać w podręcznikach.
Apartheid
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.