Kto był zaangażowany w spisek?
Główną rolę odegrali: Chruszczow, Mołotow i Malenkow. Potem dołączyli Bułganin i Mikojan.
Mołotow? Przecież Beria wyciągnął z więzienia jego żonę.
Tak, to była bardzo poruszająca scena. Beria po śmierci Stalina kazał wyciągnąć Polinę Żemczuszynę z celi i sprowadzić do swojego ministerstwa. Potem wezwał do siebie Mołotowa i triumfalnie zwrócił mu żonę. Objęli się, ona wyglądała jak strzęp człowieka.
Mołotow był więc dłużnikiem Berii.
W walce na szczytach władzy Związku Sowieckiego nie było miejsca na żadne sentymenty. To nie była sprawa osobista. Prywatnie Mołotow nawet lubił Berię. Spisek Chruszczowa miał jednak na celu ratowanie komunizmu. A Mołotow był fanatykiem.
Jak przebiegał ten zamach stanu?
To było w nocy 25 czerwca 1953 r. W biurze Malenkowa na Kremlu odbywało się plenum Komitetu Centralnego. W momencie, gdy Beria przybył na miejsce, Kreml został otoczony przez wojsko, na ulice Moskwy zostały wyprowadzone czołgi. Beria znalazł się w pułapce.
Bali się, że Beria będzie walczył?
Oczywiście. Stała za nim przecież cała potęga bezpieki, sowieckich służb specjalnych. On także dysponował swoimi oddziałami. „Gdybyśmy czekali z tym kilka dni – wspominał Kaganowicz – Beria by nas uprzedził i wykończył”. Jego rywale do końca panicznie się go bali.
Jak przebiegało to posiedzenie na Kremlu?
Czytaj też:
Ślub w celi śmierci. NKWD-ziści granatami masakrowali więzionych Polaków
Chruszczow i inni aparatczycy zaczęli krytykować Berię. Mówili, że próbował przejąć władzę dyktatorską i postawić bezpiekę ponad partią. On początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak poważnej sytuacji się znalazł. „Czego się mnie czepiacie?!” – warknął arogancko. Gdy jednak pojawiły się oskarżenia o zdradę, zaczęło do niego docierać... Wpadł w panikę, zaczął się tłumaczyć. Napisał nawet potajemnie na kartce: „Alarm, alarm, alarm!”. Nie zdążył jednak przekazać tej kartki swoim ludziom.
Malenkow nacisnął słynny czerwony guzik.
Tak, Malenkow nacisnął czerwony guzik. I na ten sygnał do sali wparowała grupa oficerów z pistoletami w dłoniach. Najprawdopodobniej dowodził nią osobiście marszałek Gieorgij Żukow – zdobywca Berlina. Na oczach innych członków Komitetu Centralnego Beria został aresztowany i wyprowadzony z sali.
Czy to prawda, że wywieziono go w limuzynie gen. Moskalenki zawiniętego w dywan?
(śmiech) Nie, to tylko jedna z legend, jakie krążą na temat aresztowania Berii. Faktem jest jednak to, że ukryto go w bunkrze Dowództwa Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Puczyści bali się bowiem, że ludzie Berii przejdą do kontrataku i będą próbowali go odbić.
Co dalej?
Oczywiście urządzono Berii proces. Oskarżono go o wszystkie możliwe zbrodnie. O zdradę komunizmu, pracę na rzecz obcych wywiadów, spiskowanie przeciwko kierownictwu partyjnemu. Standardowy sowiecki pakiet. Do tego dorzucono mu oskarżenia o seksualne rozpasanie, wykorzystywanie i gwałcenie młodych dziewcząt.
Czy to przypadkiem nie był wymysł śledczych mających go skompromitować? Kiedy pozbywano się poprzedniego szefa bezpieki – Nikołaja Jeżowa – oskarżono go o gwałty homoseksualne.
Jeżow rzeczywiście był jednak homoseksualistą, a konkretnie biseksualistą. A ludzie Berii rzeczywiście krążyli po Moskwie w czarnej limuzynie i porywali z ulic ładne dziewczęta, które następnie zawozili do willi swojego szefa. Sowieccy śledczy mieli bujną wyobraźnię, ale akurat w tych dwóch przypadkach oskarżenia o seksualną rozwiązłość były prawdziwe.
Czy to prawda, że podczas procesu na ławie oskarżonych zasiadł nie Beria, ale jego sobowtór?
Nie mam na to rozstrzygających dowodów. To tylko przeczucie. Nie sądzę jednak, żeby Chruszczow i jego współpracownicy pozwolili Berii tak długo żyć. To byłoby dla nich zbyt duże ryzyko. Myślę, że zabili go zaraz po aresztowaniu. A potem, na procesie, ktoś odegrał jego rolę. Według świadków „Beria” na ławie oskarżonych miał na głowie kapelusz, a na twarzy szalik. To mógł być kamuflaż dublera.
Podobno Berię zastrzelił osobiście gen. Pawieł Baticki.
Taka wersja jest najbardziej rozpowszechniona. Baticki miał mu wpakować kulę w czaszkę, a Beria miał przed śmiercią płaszczyć się i błagać o darowanie życia. Jak było w rzeczywistości – nie wiadomo. Na temat tej egzekucji krąży tyle legend i mitów, że badaczom trudno jest ustalić prawdę.
Co zrobiono z jego ciałem?
Zostało spalone w krematorium. A prochy rozrzucono w jakimś nieznanym miejscu.
Czyli grób Berii jest tylko symboliczny?
Beria nie ma grobu.
To jest historia z bardzo sowieckim zakończeniem.
To prawda. Po wyeliminowaniu Berii władze sowieckie nakazały abonentom „Wielkiej encyklopedii sowieckiej” wyrwać z tomu drugiego strony 22 i 23, na których znajdowało się hasło „Beria”. W kolejnych wydaniach zostały zastąpione hasłem „Cieśnina Beringa”. Beria „wyparował” również z oficjalnych fotografii i książek. Został wymazany z historii w orwellowskim stylu. Tak, jakby nigdy go nie było.
rozmawiał Piotr Zychowicz
Prof. Françoise Thom –paryska historyk i sowietolog. Wykłada na uniwersytecie w Sorbonie. Właśnie w Polsce ukazała się napisana przez nią biografia Ławrientija Berii – „Beria. Morderca bez skazy” (wyd. Prószyński i S-ka).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.