Film rozpoczyna się od śmierci króla Szkocji Aleksandra III. Ni stąd, ni zowąd narrator informuje nas, że do spadku po królu rości sobie pretensje Edward Długonogi król Anglii. Długonogi zaprasza szkockich przywódców na rokowania, po czym zdradziecko ich morduje. Zaraz potem najeżdża Szkocję i rozpoczyna okupację miłującego pokój i wolność kraju.
Gibson pominął pewien istotny szczegół – Szkoci sami poprosili Edwarda o arbitraż w sporze między pretendentami do tronu. Z łaski Edwarda został nim niejaki Jan Balliol. Po jakimś czasie Edward zaczął go poniżać, co doprowadziło do buntu roku 1296. Podobnie z casus belli – zanim Edward wkroczył w granice Szkocji, Szkoci najechali północną Anglię, dokonując mordów i grabieży. Oto co według angielskiego kronikarza zrobili w Corbridge: „Zabarykadowali drzwi i podłożyli ogień pod budynek, w którym około dwustu małych uczniów, którzy znajdowali się w szkole, uczyło się pierwszych liter i gramatyki”.
Szkoci zostali za to pobici w bitwie pod Durban. Edward stłumił rebelię za pomocą środków konwencjonalnych, ów zdradziecki mord z filmu to czysta fikcja. Najgorsze co spotkało szkockich lordów, to osadzenie w angielskich lochach i wieżach.
Gibson posuwa się do kolejnego absurdu, gdy filmowy Długonogi wymyśla „prawo pierwszej nocy”. Nic takiego wówczas na wyspach nie istniało. Okupacja Szkocji roku 1297 charakteryzowała się natomiast ździerstwami, kradzieżami, poniżeniami. Właśnie w tym momencie Wallace miał zostać ogłoszony banitą, co stało się zarzewiem wielkiego buntu roku 1297. Chwilowo Gibson i historycy mówią tutaj jednym głosem. Ślepy Harry pisał o Wallasie: „Ostatnimi czasy poślubił młodą kobietę, która mieszkała w Lanark. Kiedy jako człowiek napiętnowany odwiedzał ją ukradkiem, natknął się na angielski patrol. W trakcie walki wycofał się do jej domu, a kiedy prześladowcy wyważyli frontowe drzwi, wymknął się tyłem i uciekł do Cortland Crags. Rozwścieczony nieudanym pościgiem sir William Heselrig, szeryf Lanark, kazał spalić dom i zabić wszystkich jego mieszkańców, niewiastę i sługi. Od tego dnia Wallace poprzysiągł Anglikom dozgonną zemstę. Zgromadziwszy bandę zdesperowanych ludzi, napadł nocą szeryfa i jego zbrojną załogę. Samego szeryfa posiekał jego własnym mieczem i spalił jego zabudowania wraz z mieszkańcami. Po raz pierwszy jeden z wysokich urzędników znienawidzonego okupanta został zgładzony i fala radości spłynęła na pognębionych”.
Po pogromie Anglików pod Stirling Wallace ruszył na Anglię. Szkoda, że w filmie pokazano jedynie jego akcje militarne – zdobywanie twierdz i miast, a nie piekło mordów, które rozpętał. Ówczesny kronikarz Guisborough pisał: „Zbierali oni starców, księży i kobiety angielskiej narodowości nad rzeki, gdzie krępowali im ręce i nogi, aby nie mogli pływać, po czym zrzucali bądź spychali do wody, śmiejąc się i wyszydzając, kiedy tamci szamotali się i tonęli”.
Rekrutując ludzi do walki z angielską okupacją, Wallace nie przebierał w środkach – opornych zmuszał groźbą więzienia, okaleczenia lub śmierci. W filmie zatuszowano też jego mściwość wykraczającą znacznie poza osobistą chęć odwetu za śmierć ukochanej – dowodzący Anglikami tłusty Cressingham został obdarty ze skóry. Odrażające trofea rozesłano po całej Szkocji, a z jednego fragmentu skóry Wallace kazał podobno zrobić sobie pas do pochwy.
Zdrada
Gibson poplątał też losy Roberta Bruce’a – przyszłego króla Szkocji i zwycięzcy nad Anglikami spod Bannockburn z 1314 r. (to on zresztą zyskał wtedy przydomek Walecznego Serca). Filmowy Bruce, początkowo zafascynowany Wallace’em, zdradza go, stając pod Falkirk pod rozkazami Edwarda. Przez cały czas uzależniony jest od woli swojego ojca. Ów zżerany trądem starzec polityki mógłby uczyć samego Machiavellego. Aby wkupić się w łaski Anglików, doprowadza do schwytania Wallace’a i wydania go Długonogiemu na męki i śmierć.
Prawdziwy Robert Bruce nigdy nie był niczyją marionetką. Lawirował – to prawda, raz organizował bunty przeciw Anglii (nigdy jednak razem z Wallace’em), innym razem składał hołdy. Nie mógł zdradzić Wallace’a pod Falkirk, ponieważ w opinii większości historyków nie było go tam. Cel miał jeden – korona Szkocji (tu Gibson mówi prawdę). Kłopot w tym, że do tronu pretendował też Jan Balliol (w filmie praktycznie nie występuje), Wallace był zaś wobec niego nad wyraz lojalny. Bruce działał tak, by w pierwszej kolejności pozbyć się głównego konkurenta, choćby za cenę chwilowego aliansu z sąsiadami z południa, niepodobna jednak aby maczał (on lub jego ojciec) palce w schwytaniu Wallace’a. Za ten czyn odpowiada inny Szkot – John de Menteith, którego dzieci były notabene chrześniakami Wallace’a. Ów kolaborant miał zastawić pułapkę na Wallace’a, gdy ten zażywał przyjemności z jedną z miejskich dziewek.
I tu dochodzimy do kolejnego elementu, który Gibson podkreśla bardzo mocno i który w rzeczywistości miał kolosalne znaczenie dla klęski Wallace’a – zdrady lordów. Nie wyglądała ona dokładnie tak jak w filmie – doszło do niej stopniowo, od klęski pod Falkirk, gdy okazało się, że Edward I potrafi być wyrozumiały wobec przegranych, którzy odpowiednio wcześnie złożą hołd. W opinii szkockich lordów kolaboracja ratowała ich rody, a więc istotę Szkocji. Fisher pisze w biografii Wallace’a, że „umarł on jako zdrajca i przegrany”. Zdrajca – bo według umęczonego wojną ludu i szlachty należało pogodzić się z Edwardem, a nie ściągać na kark kolejne najazdy odwetowe. Przegrany – bo w 1305 r. została przy nim zaledwie garstka ludzi.
Wallace był, wedle Gibsona, lojalny, honorowy oraz nieugięty i to zgadza się z opiniami historyków. Przez całą wojnę wspierał Balliola. Po Stirling mógł zagarnąć pełnię władzy, a pozostał przy tytule Strażnika Szkocji, którego zrzekł się po Falkirk. Na przesłuchaniu w Londynie nie wyparł się swoich brutalnych akcji w Anglii. Gwałtownie zareagował dopiero na zarzut zdrady Edwarda, nigdy wszak mu nie przysięgał wierności. Jego zachowanie przed bitwą pod Stirling, które doprowadziło do zerwania negocjacji z Anglikami, jest potwierdzone źródłowo. Wrogim posłom dominikanom miał odpowiedzieć: „Wracajcie do swych panów i powiedzcie im, że nie przybyliśmy tu paktować, ale walczyć i uczynić Szkocję wolną. Niech przyjdą, a doświadczą tego na własnej skórze”.
Po 1298 r. mógł odpuścić, liczyć na złagodzenie stanowiska Długonogiego. Wybrał jednak hasło „Niepodległość albo śmierć”. Okrzyk „Freedom!”, z którego śmieje się tak wielu komentatorów, pasowałby do prawdziwego Wallace’a.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.