Koszmar za podwójnym murem

Koszmar za podwójnym murem

Dodano: 
Budynek oddziału męskiego wiezienia na Pawiaku.
Budynek oddziału męskiego wiezienia na Pawiaku. Źródło: Wikimedia Commons / FOT: MUZEUM NIEPODLEGŁOŚCI W WARSZAWIE
Pawiak był pierwszym etapem męczeńskiej drogi polskich ofiar niemieckiej okupacji. Nazwa tego więzienia mroziła krew w żyłach.

PIOTR WŁOCZYK: W latach 1939–1944 przez Pawiak przeszło miasto średniej wielkości – ok. 100 tys. ludzi. Jaki był ich los?

ROBERT HASSELBUSCH: Pawiak był pierwszym etapem ich męczeńskiej drogi. Około 37 tys. z nich zostało zamordowanych w egzekucjach w Warszawie lub w okolicach stolicy, a 60 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych. Zwolnienia z Pawiaka były niezwykle rzadkie. Przypadków ucieczek było jeszcze mniej, ponieważ było to wyjątkowo trudne.

Pawiak znajdował się pośrodku getta…

Dlatego też Pawiak nazywany był „więzieniem za podwójnym murem”. Każdy, kto chciał się stąd wyrwać, musiał pamiętać, że po wydostaniu się z więzienia – co było skrajnie trudne – musiał też mieć plan przejścia na stronę „aryjską”.

Kim byli ludzie, którzy trafiali do tego miejsca?

Niemcy przetrzymywali w tym więzieniu śledczym m.in. inteligencję, elitę naszego narodu, ludzi kultury i nauki, działaczy politycznych, żołnierzy konspiracji. Na Pawiak trafiali też jednak kompletnie przypadkowi ludzie z łapanek. Były to ofiary niemieckiego, hitlerowskiego terroru mającego na celu pozbawienie Polaków warstwy przywódczej oraz zastraszenie i zniewolenie ludności okupowanego kraju. Oprowadzając młodzież po Pawiaku, zawsze wspominam w tym kontekście o studentce Elżbiecie Zahorskiej. Jej los obrazuje skalę terroru, jaki panował od pierwszych dni okupacji.

(…)

Cały wywiad dostępny w październikowym numerze „Historii Do Rzeczy”!

Cały wywiad dostępny jest w 10/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.