Kilogram złota za życie. Jak polski Sprawiedliwy uratował 53 Żydów

Kilogram złota za życie. Jak polski Sprawiedliwy uratował 53 Żydów

Dodano: 
Józef Walaszczyk
Józef Walaszczyk Źródło:Wojciech Olkuśnik/PAP
– Oficer nazwiskiem Hoffman zarządził moją egzekucję. Postawili mnie pod ścianą, naprzeciw mnie stanęło kilku żołnierzy. Unieśli karabiny, a on zaczął odliczać: Eins, zwei… – mówi Józef Walaszczyk.

PIOTR WŁOCZYK: Ilu Żydów znalazło schronienie w zarządzanym przez pana majątku w Rylsku?

JÓZEF WALASZCZYK: Trzydziestu. Wszyscy byli młodzi, najstarsi mieli 23–24 lata. Jedną trzecią stanowiły kobiety. Cała ta grupa pojawiła się u mnie na początku 1940 r.

W jaki sposób ci ludzie znaleźli się pod pańską opieką?

Poprosił mnie o to pan Wengrow, ważna postać w społeczności żydowskiej w Rawie Mazowieckiej. Znaliśmy się jeszcze z czasów przedwojennych – poratował mnie, kiedy potrzebowałem pożyczki. Pan Wengrow poprosił mnie o zatrudnienie w majątku w Rylsku 40 młodych Żydów, w tym jego dzieci. To było nie lada wyzwanie. Wiedziałem jedno – musiałem pójść w tej sprawie do dyrektora Millera z Arbeitsamtu (urząd pracy) w Rawie Mazowieckiej. Inaczej się tego załatwić nie dało. Początkowo Miller nie chciał o tym słyszeć. W końcu jednak udało mi się go przekonać.

Jakich użył pan argumentów?

Tych, na których najbardziej mu zależało – finansowych. Taka umowa wymagała przekazywania Millerowi „załączników”. Niemiec musiał jednak pokazać, że on tu rządzi, i ostatecznie zgodził się na zatrudnienie 30, a nie 40 Żydów. Bardzo wyraźnie powiedział mi, że jestem za nich osobiście odpowiedzialny… Co dwa tygodnie musiałem się meldować u Millera z łapówką, za którą otrzymywałem przedłużenie zezwolenia na pracę.

(...)

Jak wyglądała pańska ostatnia wizyta u dyrektora Millera?

To było latem 1941 r. Żydzi byli już z nami półtora roku. Za każdym razem dzwoniłem do Arbeitsamtu i uprzedzałem, że właśnie się do nich wybieram. Tym razem sekretarka Millera powiedziała mi, że szefa nie ma, ale i tak muszę przyjechać po stempel. Nie spodobało mi się to. Powiedziałem jej, że zawsze umawiałem się z Millerem na osobiste przekazanie papierów, ale ona stwierdziła, że tym razem będzie inaczej. Nietrudno było się domyślić, że coś jest nie tak...

Przekazałem naszym Żydom, żeby tym razem byli wyjątkowo czujni, żeby naprawdę byli gotowi uciekać do swoich kryjówek, bo coś złego wisi w powietrzu.

(....)

Cały tekst dostępny w styczniowym numerze Historii Do Rzeczy!

Cały wywiad dostępny jest w 01/2021 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.