Budziszyn 1945. Drugi Katyń?
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Budziszyn 1945. Drugi Katyń?

Dodano: 
Pomnik poległych polskich żołnierzy w Crostwitz; autor - Julian Nyča
Pomnik poległych polskich żołnierzy w Crostwitz; autor - Julian Nyča Źródło: Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0
Bitwa pod Budziszynem to jedna z najkrwawszych bitew z udziałem Polaków w czasie II Wojny Światowej. Czy olbrzymie straty spowodowane były nieudolnością polsko – sowieckiego dowództwa z pijanym Karolem Świerczewskim na czele, czy też była to zamierzona przez Sowietów eksterminacja polskich żołnierzy?

W drugiej połowie kwietnia 1945 r. II wojna światowa szybko zbliżała się ku końcowi. Amerykanie stali nad Łabą, Sowieci razem z 1. Armią Wojska Polskiego znajdowali się pod Berlinem. W tym czasie 2. Armia Wojska Polskiego toczyła na Łużycach śmiertelny bój z silnym zgrupowaniem Wehrmachtu i Ukraińskiej Armii Narodowej. Starcie nazywane Bitwą pod Budziszynem było jednym z najkrwawszych z udziałem Polaków w II Wojnie Światowej. Czy olbrzymie straty spowodowane były nieudolnością polsko – sowieckiego dowództwa z pijanym Karolem Świerczewskim na czele, czy też była to zamierzona przez Sowietów eksterminacja polskich żołnierzy, nie wiadomo do dzisiaj.

Kto pierwszy w Berlinie

16 kwietnia 1945 r. rusza wielka sowiecka ofensywa na Berlin. Oddziały 1. Frontu Białoruskiego i 1. Frontu Ukraińskiego forsują Odrę i Nysę Łużycką. Sowieci bardzo się spieszą. Stalinowi zależało na jak najszybszym dotarciu do odległej o zaledwie 80 km stolicy III Rzeszy. Co prawda w Jałcie ustalono, że linia na którą dotrą zachodni i wschodni alianci przebiegać będzie na Łabie, ale rzeczywistość mogła okazać się inna. Brytyjczycy mieli zamiar wkroczyć do Berlina. Amerykanie byli bardziej sceptyczni, hamowani wizją olbrzymich strat. Stalin nie miał oczywiście takich oporów. Zdobycie stolicy III Rzeszy potwierdziłoby pozycję Związku Sowieckiego jako pierwszorzędnego zwycięzcy wojny i dawałoby sporą przewagę nad aliantami co do decyzji o losach powojennych Niemiec.

Między innymi dlatego Sowieci parli naprzód, zostawiając na południu jeszcze spore niemieckie siły. Bronił się okrążony od połowy lutego Wrocław, a od Pieńska pod Zgorzelcem aż za Opole ciągnęła się strefa, w której ciągle można było spotkać niemieckie jednostki. Na przełomie lutego i marca pod Lubaniem Niemcy przeprowadzili ostatnią udaną ofensywę wojny. Po niej większość niemieckiej Grupy Armii Środek wycofała się do Czech, zachowując bojową sprawność.

Operacja berlińska 1945

Dowodzący 1. Frontem Ukraińskim marsz. Koniew postawił dowodzącemu 2. Armią Wojska Polskiego gen. Świerczewskiemu zadanie nacierania w głąb Niemiec na południowym skrzydle Frontu. Razem z sowiecką 52. Armią i elementami 5. Armii Gwardyjskiej. Polacy działając w pierwszym rzucie operacyjnym Frontu, mieli w ciągu 2 – 3 dni przełamać obronę Korpusu Pancernego Grossdeutschland na kierunku Cottbus, przeprawić się przez Szprewę i ruszyć na Drezno. Łącznie nacierające siły liczyły ok. 110 tys. żołnierzy, w tym ok. 90 tys. Polaków, wyposażonych w ok. 500 czołgów i dział samobieżnych. Teren przyszłej bitwy na północy był płaski. Przeszkodę dla manewru stanowił Las Mużakowski i kilka rzek. Na południe od Budziszyna teren stawał się bardziej pofałdowany i pocięty dolinami, przechodząc w Pogórze Łużyckie i Saską Szwajcarię. Dla sformowanej z końcem 1944 r. 2. Armii WP, która dopiero co ukończyła szkolenie miał to być chrzest bojowy.

Za szybko naprzód

Forsowanie Nysy Łużyckiej mimo zaciekłej obrony Niemców udało się. Nad rzeką rozciągnięto 22. kilometrową zasłonę dymną, utworzono przyczółki. Już pierwszego dnia 2. Armia WP i jednostki sowieckie wdarły się na głębokość 6 – 7 km w niemiecką obronę, czyli mniej niż zakładane w planach 12 km. Saperzy zbudowali mosty, po których na drugi brzeg Nysy mogły przejechać czołgi.

Generałowie Świerczewski, Spychalski, Żymierski nad Nysą Łużycką

Początkowo natarcie na głównym kierunku rozwijało się pomyślnie. Po ciężkich walkach, od 18. kwietnia Niemcy bronili się w odosobnionych punktach oporu, zwykle w ufortyfikowanych miejscowościach. 22 kwietnia polski 1. Korpus Pancerny znalazł się zaledwie 6 kilometrów od rogatek Drezna. Za nim podążały 16. Brygada Pancerna i 5. Dywizja Piechoty. Jednak 7. i 10. Dywizje piechoty, wyznaczone do ich osłony od północy nie mogły się ruszyć znad Szprewy i jej dopływu Schwarzer Schöps, walcząc z niedobitkami niemieckiej dywizji komandosów Brandenburg. Tam natarcie posunęło się zaledwie o kilka kilometrów. Sowieci opanowali Budziszyn, ale między polskimi oddziałami wytworzyła się luka rozciągająca się na 50 km.

(Nie)spodziewana ofensywa

Na to tylko czekali Niemcy. Na południe od linii Budziszyn – Zgorzelec rozlokowane było potężne zgrupowanie złożone z pozostałości walczącej na Froncie Wschodnim Armii Środek. Były to Korpus Pancerno - Spadochronowy Hermann Göring, Dywizje Pancerne Das ReichFrundsberg oraz trzy dywizje piechoty. W skład tych sił wchodziła również dowodzona przez płka Petra Diaczenke Brygada Przeciwpancerna Wolna Ukraina z dopiero co utworzonej tzw. Ukraińskiej Armii Narodowej pod dowództwem gen. Pawło Szandruka. Zarówno Diaczenko jak i Szandruk byli przedwojennymi oficerami kontraktowymi Wojska Polskiego.

Łącznie było to ok. 50 tys. ludzi, którymi dowodził sprawny dowódca feldmarszałek Ferdinand Schörner. Na wyposażeniu było około 300 czołgów, pojazdów pancernych i dział samobieżnych. Niemcy operowali w formowanych ad hoc kampfgruppen o róznym składzie. Chociaż mieli poważne niedobory paliwa i amunicji, a wiele wież dział pancernych osadzonych było na ciężarówkach, morale wciąż było wysokie.

19 kwietnia niemieckie ugrupowanie zaatakowało najbardziej wysuniętą na południe sowiecką 52. Dywizję, rozcinając ją na 3 części. 21 kwietnia, siłami 17. i 545. Dywizji Piechoty Niemcy wyszli na polsko – sowieckie tyły na zachód od Zgorzelca, i połączyli z broniącą się nad Szprewą Dywizją Brandenburg. 2. Armia została odcięta nie tylko od odwodów, ale i od znajdującego się w magazynach za Nysą Łużycką zaopatrzenia. Świerczewski zlekceważył te doniesienia, więc 1. KPanc kontynuował marsz na Drezno.

Niemcy w tym czasie zaatakowali tyły 16. Dywizji Pancernej i 5. Dywizji Piechoty. Doszło do pogromu zaskoczonych sztabów. Do niewoli został wzięty przebijający się z okrążenia w kilkuosobowej grupie dowódca 5. Dywizji gen. Aleksander Waszkiewicz. Po brutalnych torturach został zabity. Wyłupiono mu oczy i wyrżnięto powiekę, po czym zatłuczono kolbą karabinu. Około stu żołnierzy z jego dywizji przez ponad tydzień ukrywało się w lasach, czekając na nadejście polskich jednostek.

Na południu i południowym wschodzie od Budziszyna atakowała niemiecka 4. Armia Pancerna. Walki rozciągnęły się na ponad 50 km, od Nysy Łużyckiej do miasta Göda na zachód od Budziszyna. Pod koniec dnia polskie i sowieckie oddziały zostały rozcięte na 4 części i zmuszone do walki w okrążeniu.

Walki pod Budziszynem 21 - 22.04.1945

22 kwietnia rano, Świerczewski ponownie wydał rozkaz 1. Dpanc i trzem dywizjom piechoty do ataku na Drezno. Niemcy w tym czasie pogłębiali wyłom, kierując się w stronę Budziszyna. Zdarzało się, że zaskoczone jednostki artylerii pozbawione osłony piechoty, próbowały się bronić, strzelając do nacierających Niemców ogniem na wprost. Narastał chaos, zgrupowania były rozcinane atakami, walczyły w rozproszeniu. Były poważne problemy z łącznością. Do sztabu 7 Dywizji Piechoty przyjechał szef sztabu Frontu gen. Pietrow i zaczął wydawać rozkazy, podporządkowując dywizję sowieckiej 52. Armii. Wyglądało na to, że dowództwo Frontu nie bardzo orientuje się w sytuacji.

W tę i z powrotem

Wydaje się, że Świerczewski jej powagę zrozumiał dopiero około południa. Chyba, że robił to celowo. Kazał zawrócić 1. KPanc spod Drezna. Jednostka dotarła pod Budziszyn dopiero wieczorem i nie była w stanie z marszu zająć miasta. 8. i 9. Dywizje Piechoty zajęły pozycje obronne w okolicy. Następnego dnia Świerczewski rozkazał wyprowadzić uderzenie znad Szprewy na wschód. Niemcy odparli je, ale zostali zmuszeni do zaprzestania ataków. Tego samego dnia zaczęli szturmować Budziszyn. Opanowali go 24. kwietnia.

1. Korpus Pancerny próbował bezskutecznie odbić miasto. Brakowało jednak piechoty. Walki stały się tak zażarte, że stanowisko obserwacyjne dowódcy 2. Armii znalazło się zaledwie 500 m od niemieckich pozycji. Świerczewski wysłał wszystkich oficerów sztabu, żeby zagrzewali do boju żołnierzy na pierwszej linii. Sam, uzbrojony w pistolet ruszył na czele oficerskiej tyraliery do ataku, zawracając uciekających żołnierzy. W tym czasie tłumacz ze sztabu Roman Zabilski z granatem i kanistrem benzyny w ręku przygotowywał się do spalenia dokumentów Armii w razie przedarcia się Niemców.

Opanowanie Budziszyna stanowiło poważne zagrożenie nie tylko dla 2. Armii WP, która znalazła się na skraju zniszczenia. Dalsze posuwanie się Niemców na północ groziło załamaniem ofensywy całego 1. Frontu Ukraińskiego, który razem z 1. Frontem Białoruskim właśnie domykał okrążenie Berlina. Żołnierze sowieckiej 5. Armii Gwardii następnego dnia w Torgau nad Łabą spotkali Amerykanów z 1. Armii.

25 kwietnia dowodzenie przejął Koniew. Rzucił przeciw Niemcom 4. Korpus Pancerny Gwardii i dodatkowo dwie dywizje z 5. Armii Gwardii. Kazał też ściągnąć spod Drezna 8. DP; 9 Dywizję pozostawił na razie pod miastem. Jednostka toczyła ciężkie walki osłonowe z nacierającymi Niemcami pod Großröhrsdorf na północny-wschód od Drezna.

Tego samego dnia Niemcy rozpoczęli atak spod Budziszyna siłami 21. i 22. dywizji pancernych oraz 72. dywizji i 7. pułku piechoty. Posuwali się w kierunku miasteczka Königswartha, gdzie znajdowały się duże składy amunicyjne niemieckiej 4. Armii Pancernej. Główny ciężar walk spadł na znajdujące się na pozycjach obronnych pod Budziszynem 1. Korpus Pancerny i 5.Dywizję Piechoty. Towarzyszyły im wyparte z Budziszyna sowieckie oddziały 7. Korpusu Zmechanizowanego Gwardii i 254. Dywizji Piechoty.

W tym czasie Świerczewski zaczął ściągać w kierunku na północny - wschód wysuniętą pod Drezno 9 Dywizję Piechoty. Z rozkazem dla Dywizji został wysłany oficer wydziału operacyjnego 2 Armii mjr Konstanty Fiedasiejew. Zamiast bocznymi drogami wracał zdobycznym Oplem Admirałem autostradą Zgorzelec – Drezno, będącą pod ostrzałem Niemców. Jak powiedział kolegom– – żeby sprawdzić, czy samochód „rzeczywiście wyciągnie 160 km/h”. Nie wiadomo, czy osiągnął taką prędkość, czy też niemieccy artylerzyści byli tak celni. W każdym razie Opel szybko został trafiony przeciwpancernym pociskiem. Niemcy przy zwłokach kierowcy znaleźli rozkaz odwrotu dywizji razem z planowaną marszrutą.

Walki pod Budziszynem 23 - 28.04.1945

Dowódca dywizji – płk Aleksander Łaski nie wiedząc o tym, zignorował zagrożenie. Pod wieczór 26 kwietnia zaczął wycofywać dywizję trzema nieubezpieczonymi kolumnami pułkowymi. Niemcy na trasie marszu przygotowali zasadzki. Pododziały atakowane były znienacka, z różnych stron. Rankiem 27. kwietnia, 26. pułk piechoty wszedł w dolinę między miejscowościami Panschwitz, Kuckau i Crostwitz, nazwaną później „Doliną Śmierci”. Polscy żołnierze na otwartej przestrzeni byli łatwym celem dla niemieckich karabinów i moździerzy. Pułk stracił 75% stanu, do niewoli dostał się dowódca dywizji. W miejscowości Horky w zasadzkę wpadła kolumna wioząca 300 rannych. Prawie wszyscy zostali wymordowani. Komisja ze sztabu 2. AWP opisała to później w następujący sposób: Rannych dobijano w barbarzyński sposób przez bicie kolbami, łamanie żeber, deformując czaszki bądź to znęcając się przez wykłuwanie oczu, wycinanie języków oraz organów płciowych. O powyższym świadczą braki wyżej wymienionych organów i sińce oraz obrażenia, które mogły powstać tylko za życia. Dla pewności zamęczonych dobijano z pistoletów maszynowych, strzelając w przód czaszki. 9. Dywizja straciła ponad 50% stanów i wartość bojową.

Hekatomba na koniec wojny

Dywizje 7. i 10., dotychczas walczące nad Szprewą w końcu zdołały się oderwać od Niemców, ale wciąż były daleko od Budziszyna. Niemcy ciągle wdzierali się na polskie pozycje, jednostki ponosiły olbrzymie straty. Po stronie Niemców walczyły nie tylko regularne jednostki. Volkssturm, a nawet cywile włączali się do walki, organizując zasadzki, atakując transporty z żywnością i amunicją i mordując pozostawionych na polu walki rannych. Druga strona nie była dłużna. 22. kwietnia we wsi Niederkaina Smiersz spalił w stodole 195 wziętych do niewoli Volkssturmistów. Z drugiej strony zachowały się relacje o miejscowych Serbach Łużyckich, którzy często chronili rannych Polaków i ukrywali ich przed Niemcami

Odsłonięcie pomnika braci Korczyńskich w Neudorf 1968. Źródło - Deutsche Digitale Bibliothek

Niemcy włamali się w polsko - sowieckie pozycje na głębokość ponad 30 km. Jednostki mieszały się bezładnie, czołgi walczyły bez wsparcia piechoty, sztabów musieli bronić oficerowie, niedoświadczeni rekruci uciekali z pola walki. W rejonie wsi Nuedorf do walki weszły trzy czołgi, kierowane przez trzech braci Korczyńskich spod Tarnopola. Po zniszczeniu siedmiu dział pancernych, dwóch z nich poległo, trzeci został ciężko ranny w kontrataku Tygrysów.Od 27. kwietnia do walki włączały się oddziały sowieckie, które w końcu wyparły przeciwnika. 7. i 10. Dywizje piechoty posuwały się na południe, niszcząc po drodze niemieckie oddziały i nawiązując kontakt z głównymi siłami 2.Armii. Do 30. kwietnia zdołano utworzyć jednolitą linię obrony, rozciągającą się na 80 km, od Kamenz do Nysy.

Hitler popełnił samobójstwo w bunkrze Kancelarii Rzeszy, ale walki trwały nadal. Od 1 maja oddziały 2. Armii zaczęły ataki na południe od Budziszyna, przy zaciekłym niemieckim oporze. 7 maja Armia otrzymała rozkaz wymarszu w kierunku na Bischofsferdę, Bad Schandau i dalej w kierunku Pragi, dla zabezpieczenia głównego kierunku natarcia prowadzonego przez 1. Front Ukraiński. 10 maja, już po kapitulacji Rzeszy, polscy żołnierze wyzwolili czeski Mielnik, w którym do dzisiaj można zobaczyć pomnik gen. Świerczewskiego. Rozpoznawcze czołówki 1 Korpusu Pancernego dotarły do Čakovic na przedmieściach Pragi, gdzie zakończyły szlak bojowy.

Pomnik gen. Świerczewskiego

Podczas Operacji Łużyckiej 2. Armia WP oficjalnie straciła 4902 zabitych, 2798 zaginionych i 10 532 rannych, czyli ponad 20 % stanu wyjściowego. Zniszczonych zostało całkowicie 160 czołgów i 45 dział pancernych - 57% stanu etatowego. Oprócz tego 356 dział i moździerzy czyli 20% i 330 samochodów - ponad 10 % stanu wyjściowego. Straty w jednej z ostatnich bitew wojny wyniosły 27% wszystkich strat poniesionych przez polskie jednostki na Froncie Wschodnim od 1943 r.

Dla porównania, w trwającej podobny okres czasu, uznawanej za niezwykle krwawą bitwie pod Monte Cassino, zginęło 923 polskich żołnierzy, a 53 uznano za zaginionych. W trwającym 2 miesiące Powstaniu Warszawskim zginęło od 16 do 18 tys. żołnierzy AK.

Sfałszowana i przemilczana bitwa

Nasuwa się oczywiście pytanie, co było przyczyną hekatomby pod Budziszynem? PRLowscy historycy zwykle wskazywali na zaskoczenie, jakie wywołało uderzenie silnego niemieckiego zgrupowania i fanatyczną walkę niemieckich żołnierzy, broniących ojczyzny. Straty miały być głównie wynikiem starcia niedoświadczonych polskich żołnierzy, dla których walki na Łużycach były chrztem bojowym z weteranami frontu wschodniego. Podkreślano za to wykonanie zadania określonego przez dowódcę Frontu czyli zabezpieczenie jego południowej flanki i chwalono dowodzenie Świerczewskiego, który uniknął całkowitego rozbicia Armii. Dzięki temu Berlin został odcięty, a Sowieci wyszli na brzeg Łaby. Zgodnie z zasadami sowieckiej sztuki wojennej, straty miały drugorzędne znaczenie.

Pomnik poległych polskich żołnierzy w Crostwitz; autor - Julian Nyča

Po 1989 r. historycy nie poświęcali dużo uwagi działaniom polskich jednostek na froncie wschodnim, w tym i bitwie pod Budziszynem. Co do przyczyn strat podkreślano głównie osobiste wady Świerczewskiego, jego ślepe oddanie partii komunistycznej, dyletantyzm wojskowy i alkoholizm. Czy jednak były one prawdziwe? I dlaczego tak naprawdę doszło do rzezi pod Budziszynem?

Wysokofunkcjonujący alkoholik?

Oczywiście Świerczewski był zaawansowanym alkoholikiem. Pił również podczas bitwy pod Budziszynem, co wiemy z relacji jego podkomendnych. Nie był jednak wcale wojskowym dyletantem. Służbę wojskową zaczął jeszcze w carskiej armii podczas I wojny światowej. Brał aktywny udział w walkach z białymi podczas rosyjskiej wojny domowej i w wojnie polsko – bolszewickiej. W latach międzywojennych skończył Akademię Wojskową im. Frunzego w Moskwie, gdzie był później wykładowcą z tytułem doktora nauk wojskowych. Podczas wojny w Hiszpanii dowodził – i to z sukcesami – jednostkami szczebla brygady i dywizji. Przeżył wielką czystkę i w czerwcu 1941 r. obejmując dowodzenie 248. Dywizji Strzelców był jednym z najbardziej doświadczonych bojowo dowódców Armii Czerwonej.

Koronnym dowodem jego nieudolności miała być bitwa pod Wiaźmą w październiku 1941 r., z której z dywizji Świerczewskiego miało się uratować zaledwie pięciu żołnierzy. Zapomina się dodać, że w kotle pod Wiaźmą zamkniętych zostało ponad pół miliona sowieckich żołnierzy, a kilka dywizji zostało dosłownie rozjechanych przez niemieckie czołgi. Łączne straty sowieckie w kotłach pod Briańskiem i Wiaźmą to około miliona żołnierzy. Była to największa rosyjska klęska w historii. Jej przyczyną były decyzje sowieckiego naczelnego dowództwa, na które Świerczewski nie miał żadnego wpływu. Notabene z jego dywizji uratowało się 681 żołnierzy. Z innych zamkniętych w kotle po 200.

Z najnowszych ustaleń dokonanych przez prof. Leszka Kanię z Uniwersytetu Zielonogórskiergo wynika, że wojskowi historycy w PRLu świadomie fałszowali obraz bitwy pod Budziszynem, zatajając w swoich pracach treść kluczowych materiałów źródłowych. Głównie dyrektywy Koniewa 00211/op z 8 kwietnia 1945 r. o przejściu do ofensywy na Łużycach. Kania w artykule opublikowanym w Przeglądzie Historyczno – Wojskowym w 2021 r. udowadnia, że jednym z priorytetów sowieckiego marszałka było atakowanie Drezna, wyjście nad Łabę i uprzedzenie Amerykanów. I takie też zadanie postawił 2 AWP i Świerczewskiemu. Co ten później skrupulatnie realizował.

Jak wspominał Michał Kaseja, pomocnik szefa Wydziału Operacyjnego 2 AWP, Szef sztabu 1 Frontu Ukraińskiego gen. Pietrow stawiając zadanie Świerczewskiemu zakończył rozmowę rozkazem: „Świerczewski, masz się osłonić jedną dywizją piechoty przed Schörnerem, a prawym goń na Drezno”. Dowódcy zarówno Frontu, jak i Armii mieli więc świadomość istnienia przeciwnika również na południu.

Front prowadził też na rzecz swoich jednostek rozpoznanie lotnicze. Jego wyniki – np. niemieckich pozycji nad Nysą były przekazywane do sztabu 2 Armii. Dowódca Frontu, musiał wiedzieć, że po bitwie pod Lubaniem Grupa Armii Środek zachowała bojowy potencjał. Powinien też się jej spodziewać w tamtym rejonie. Dlaczego nie przekazywał o tym dokładnych danych, stawiając Świerczewskiemu zadania, których wykonanie mogło być różnie interpretowane, pozostaje tajemnicą.

Młodzi, bojowi wrogowie ludu

Podobnie jak to, dlaczego przeciwko doświadczonym siłom niemieckim, które dwa miesiące wcześniej dały potężnego łupnia 3. Gwardyjskiej Armii Pancernej pod Lubaniem, wysłano 2 Armię, która miała tam przejść swój chrzest bojowy? W dodatku każąc pędzić na Drezno pod osłoną słabych sił, co było gotowym przepisem na katastrofę? Odpowiedź może kryć się w historii formowania 2. Armii.

1. Armia Wojska Polskiego wyzwalając polskie ziemie u boku Armii Czerwonej miała uwiarygadniać nowe władze, całkowicie podległe Sowietom. Pomysł dalszego rozwoju polskiego wojska przedstawił Stalinowi w lipcu 1944 r. łasy na apanaże marsz. Rola -Żymierski. Opierając się na przedwojennych danych mobilizacyjnych, wyliczył, że z terenów „wyzwolonej” Polski będzie można pozyskać żołnierzy do co najmniej trzech armii i sformować Polski Korpus. Co więcej, roztaczał przed sowieckim przywódcą wizje „zagospodarowania” młodszego pokolenia członków i sympatyków AK, którzy odpowiednio urobieni przez oficerów politycznych nie stanowiliby już zagrożenia dla nowych władz.

Stalin nie dał wówczas wiążącej odpowiedzi, nie wierząc w zapewnienia polskiego przestępcy i renegata. Jednak z pewnością zaczął analizować tą sprawę. Żymierski ambiwalentną postawę Stalina potraktował jako przyzwolenie i latem 1944 r. zaczął przygotowania do sformowania dwóch nowych armii. Miały się one opierać na żołnierzach z poboru. Ogłoszona w sierpniu przez PKWN mobilizacja czterech roczników trafiła w próżnię. AK i inne organizacje ogłosiły jej bojkot. Poborowi nagminnie uchylali się od stawania przed komisjami. Ostatecznie udało się sformować jedynie 2. Armię, wcielając do niej niepełne składy trzeciej. Na początku stycznia 1945 polskie Naczelne Dowództwo uznało, że Armia jest gotowa do działań bojowych.

Jej skład znacząco róznił się od 1. Armii WP, w której przeważali zesłańcy i sowieccy więźniowie z Kresów. Kilka lat pobytu w łagrach i na zesłaniu, okrutne traktowanie i utrata rodzin często złamało ich psychicznie. Wielu przekonało się, że ZSRS jest rzeczywiście potęgą, z którą samotna walka nie ma szans. Część żołnierzy autentycznie uwierzyło w komunizm, część aprobowała go z przyczyn pragmatycznych.

W 2. Armii przeważali ludzie młodzi, mający za sobą doświadczenia hitlerowskiej okupacji, w tym walki z bronią w ręku. W dodatku przekonani, że z okupantem można skutecznie walczyć. Pochodzili z terenów dogodnych do prowadzenia walki partyzanckiej, często byli członkami AK albo NSZtu. Zresztą do Armii wcielono wielu żołnierzy podziemia wyłapywanych przez NKWD i SMIERSZa, dla których alternatywą była wywózka na Syberię albo wyrok śmierci. Niektórzy wstępowali zresztą do wojska dobrowolnie, chroniąc się przed represjami. Rachuby, że sowiecka indoktrynacja wywrze na nich wpływ, szybko okazały się płonne. Tajne raporty sporządzane przez sowieckie służby dla partyjnego kierownictwa nie pozostawiają złudzeń co do postawy polskich żołnierzy. Lubelski rząd uznawali za nielegalny, gotowi byli uciec do Andersa i walczyć o wolną Polskę.

Sowieckie kierownictwo musiało nurtować pytanie, co stanie się z tymi wyszkolonymi i ostrzelanymi żołnierzami po powrocie do Polski i demobilizacji? Rozwiązanie problemu na wzór sowiecki, jak np. masowe aresztowania i wywózka do Związku Sowieckiego powracających z frontu żołnierzy, w Polsce nie wchodziły w grę. Stalin oczywiście nie wiedział, że Amerykanie będą zgodnie z ustaleniami czekać nad Łabą i podejrzewał, że zajmą jak największy kawałek Niemiec. Sowieckim kacykom musiała więc też spędzać sen z powiek wizja buntu 2. Armii, która po aresztowaniu swoich sowieckich i politycznych oficerów, w chaosie operacji berlińskiej, z bronią w ręku, na czołgach i transporterach przedziera się do nacierających Amerykanów. Byłaby to totalna kompromitacja przed rozmowami o ostatecznym podziale Europy między zwycięzców.

Z drugiej strony można by np. wysłać 2. Armię do pacyfikowania resztek niemieckich oddziałów na Dolnym Śląsku albo do służby na tyłach, ale to nie pasowałoby do ogłaszanych zamiarów „wyzwalania” Polski przez Polaków i ich udziału w decydujących zmaganiach na terenie III Rzeszy.

Diabelskie towarzystwo

Niewykluczone więc, że w demonicznych umysłach Stalina i jego świty zrodziła się idea „drugiego Katynia”. Skierowania polskich żołnierzy do rzeźni, w której duża ich część po prostu zginie, a pozostali dostaną nauczkę, której już nie zapomną. Był już podobny precedens w postaci bitwy pod Lenino.

Cmentarz żołnierzy II AWP w Zgorzelcu. Autor - Südstädter, CC BY-SA 3.0

Do takiego zadania potrzeba było jednak jeszcze odpowiedniego dowódcy, którego będzie można wtajemniczyć w plan, i który zrealizuje go do końca. Idealnie do tego celu nadawał się Świerczewski. Ideowy i oddany komunista, w dodatku agent sowieckich służb. Nigdy nie wahał się mordować „wrogów ludu”. Czy to w Hiszpanii, czy masowo podpisując wyroki śmierci na AKowców w „wyzwalanej” Polsce, czego nie robił np. dowodzący 1. Armią WP polsko – sowiecki generał Stanisław Popławski, który przede wszystkim był żołnierzem.

Do tego Świerczewski umiał zdobyć zaufanie żołnierzy. Potrafił po wojskowemu obsztorcowywać podwładnych, ale też interesował się nimi, nawiązywał więzi, rozmawiał i podnosił na duchu. Zdarzało się, że walczył na pierwszej linii, co zresztą opisywał już Hemingway w „Komu bije dzwon”. Cecha niezwykle cenna dla utrzymania dyscypliny w oddziałach idących na rzeź.

W ten sposób Świerczewski mógłby zrealizować szatański plan swoich sowieckich zwierzchników doprowadzając do masakry polskich żołnierzy. Niewątpliwie sprzyjało temu postawienie zadania, którego realizacja w sąsiedztwie potężnych sił niemieckich łatwo mogła skończyć się katastrofą. I patrząc na przebieg bitwy pod Budziszynem, można odnieść wrażenie, że tak właśnie miało być. Od etapu stawiania zadań, przez ich wykonanie, aż po ratowanie sytuacji, pozwalające zrzucić odpowiedzialność za straty na niższych podwładnych.

W takim przypadku, z tajemnicą bitwy pod Budziszynem może się też wiązać śmierć Świerczewskiego pod Baligrodem, niecałe dwa lata później. Niewygodny świadek został zlikwidowany, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw.

Czy kiedykolwiek znajdziemy odpowiedź na pytania, kto naprawdę odpowiada za rzeź polskich żołnierzy pod Budziszynem? Odpowiedzi na nie mogą znajdować się w teczce Świerczewskiego, prowadzonej przez sowiecki wywiad wojskowy. Prawdopodobnie więc nie dowiemy się tego nigdy.

Czytaj też:
„Zamek umarłych” w Wałbrzychu. Ostatnia świątynia Hitlera
Czytaj też:
Chciał być jak Piłsudski. Wszystkie zdrady Zygmunta Berlinga

Źródło: DoRzeczy.pl