14 sierpnia mija kolejna rocznica śmierci świętego franciszkanina. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe zginął decydując się oddać życie za innego człowieka. Jeszcze we wrześniu 1939 roku miał mówić współbraciom, że tej wojny prawdopodobnie nie przeżyje.
Święty Maksymilian Maria Kolbe był twórcą Niepokalanowa i Rycerstwa Niepokalanej. Kult Matki Bożej Niepokalanej zaniósł aż do Nagasaki w Japonii, gdzie rozwija się on do dziś. Japoński Niepokalanów to miejsce, którego nie zniszczyła nawet bomba atomowa zrzucona na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku.
Maksymilian Maria Kolbe
Ojciec Maksymilian Maria Kolbe wybudował klasztor franciszkanów w Niepokalanowie od podstaw, od pierwszej cegły. Wcześniej było tam puste pole i tylko dzięki jego determinacji i nadzwyczajnemu zmysłowi organizacyjnemu udało się postawić klasztor, kościół, zorganizować wydawnictwo, radio, a nawet ochotniczą straż pożarną. Charyzma ojca Kolbego przyciągała setki osób, które, tak jak on, chciały włączyć się w walkę o świętość za pośrednictwem Niepokalanej Maryi.
To właśnie w Niepokalanowie zastała ojca Maksymiliana II wojna światowa. Niemcy niemal od razu zakazali działalności klasztoru, więc jego gwardian, ojciec Kolbe nakazał braciom (było ich 619), aby powrócili do domów. Na miejscu została tylko niewielka grupa zakonników. 19 września do klasztoru weszli Niemcy i aresztowali 35 osób, w tym Maksymiliana Kolbego. Przewożono ich do różnych obozów: w Łambinowicach (Lamsdorf), do Gębic (Amtitz) i obozu w Ostrzeszowie. Franciszkanów wykorzystywano do różnych robót. Wypuszczono ich 8 grudnia. Ojciec Kolbe z współbraćmi powrócił do Niepokalanowa. Niemcy w tym czasie doszczętnie ograbili klasztor, zabrali materiały budowlane, dalekopisy, lecz ojciec Maksymilian się nie poddawał – zaczął organizować miejsce dla 3 tysięcy Polaków i Żydów wysiedlonych z regionu poznańskiego. Otworzył także warsztaty naprawy zegarków i rowerów, kuźnię, blacharnię i oddział sanitarny – wszystko w służbie okolicznych mieszkańców.
W obozie
17 lutego 1941 roku Niemcy przyjechali do franciszkanów do Niepokalanowa i zarzucili im prowadzenie nielegalnego seminarium duchownego. Ojciec Kolbe i czterech innych braci zostało aresztowanych. Trafili na Pawiak, gdzie brutalnie ich przesłuchiwano, bito i kopano. Stamtąd ojciec Kolbe trafił do transportu jadącego do Auschwitz. W drodze podnosił na duchu osoby jadące z nim w jednym wagonie, intonując pieśni religijne i patriotyczne.
Do obozu koncentracyjnego Auschwitz Maksymilian Kolbe trafił 28 maja 1941 roku.
„W obozie nie zapomniał, że jest kapłanem i zakonnikiem. Umacniał współwięźniów swoją postawą, podtrzymywał na duchu, spowiadał, głosił kazania i potajemnie odprawiał msze święte. Pocieszał, dzielił się okruchami chleba i do końca nie tracił wiary w człowieka. „Nienawiść nie jest siłą twórczą – powiedział kiedyś – Siłą twórczą jest miłość. Nie potrafią zabić naszych dusz (…), nie potrafią zabić w nas godności katolika i Polaka. A jeżeli umrzemy, to czyści i spokojni, pogodzeni z planami Bożymi” – przytaczają słowa świętego Maksymiliana Kolbego autorzy książki „Bohaterowie Auschwitz”, Teresa Kowalik i Przemysław Słowiński.
W lipcu 1941 roku jeden z więźniów, Zygmunt Pilawski uciekł z obozu. Komendant Auschwitz, Karl Fritsch skazał z tego powodu 10 osób na śmierć głodową. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe dobrowolnie poszedł na śmierć, ofiarując swe życie za uratowanie obcego mu człowieka, Franciszka Gajowniczka. Świadek tamtych wydarzeń tak wspomina chwile, kiedy ojciec Kolbe zdecydował, że pójdzie do celi głodu:
„Ojciec Maksymilian szedł w więziennym pasiaku, z miską u boku, w drewniakach. Nie szedł jak żebrak, ani też jak bohater. Szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji. Stanął spokojnie przed oficerami. Cała świta, która dokonywała selekcji, wszyscy stali i patrzyli po sobie, nie wiedzieli, co robić. Wreszcie opamiętał się kierownik obozu i wściekły, zapytał swojego zastępcę:
- „Was will dieses polnische Schwein?” (pol. Czego chce ta polska świnia?).
Zaczęli szukać tłumacza, ale okazało się, że tłumacz jest zbędny. O. Maksymilian w postawie na baczność odpowiedział spokojnie po niemiecku:
- „Ich will sterben für ihn” (pol. Chcę umrzeć za niego) - i wskazał lewą ręką na stojącego obok Gajowniczka. Padło kolejne pytanie:
- „Wer bist du?” (pol. Kim jesteś?)
- „Ich bin ein polnischer katolischer Priester” (pol. Jestem polskim księdzem katolickim.)
Ojciec Maksymilian, mimo iż wiedział, jak Niemcy traktują polskich księży, nie bał się przyznać do swojego kapłaństwa. Panowała wtedy nieznośna cisza. Każda sekunda wydawała się trwać wieki. Wreszcie stało się coś, czego do dzisiaj nie mogą zrozumieć ani Niemcy, ani więźniowie. Kapitan SS, który zawsze zwracał się do więźniów przez wulgarne „ty”, zwrócił się do o. Maksymiliana per „pan”:
- „Warum wollen Sie für ihn sterben?” (pol. Dlaczego pan chce umrzeć za niego?)
O. Maksymilian odpowiedział:
- „Er hat eine Frau und Kinder” (pol. On ma żonę i dzieci.)
Po chwili esesman powiedział:
- „Gut” (pol. Dobrze)”.
Ojciec Maksymilian Kolbe trafił do celi głodu w bloku 11, gdzie przebywał przez kolejne dwa tygodnie. Więźniowie umierali w celach bez okien, nadzy, leżąc na betonowej podłodze. Nawet wówczas ojciec Maksymilian umacniał na duchu innych więźniów, rozmawiał z nimi, śpiewał pieśni.
„Początkowo więźniowie krzyczeli z rozpaczy, bluźniąc przeciw Bogu. Później pod wpływem ojca Kolbego zaczęli się modlić i śpiewać pieśni do Matki Najświętszej. Zakonnik dodawał im otuchy, spowiadał i przygotowywał na śmierć. Stojąc lub klęcząc, wpatrywał się pogodnym wzrokiem w dokonujących inspekcji esesmanów – piszą autorzy „Bohaterów Auschwitz”, przytaczając słowa jednego z więźniów, Bruna Borgowca”.
Ojciec Maksymilian Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. Inni, skazani na śmierć głodową przez Fritscha, już zmarli. 14 sierpnia Niemcy dobili świętego Maksymiliana zastrzykiem z fenolu.
Śmierć Maksymiliana Kolbego wywołała w obozie wstrząs. Ludzie byli głęboko poruszeni, że zmarł człowiek, który oddał życie za innego. Jego heroizm dodawał innym sił, pokazywał, że można zachować godność nawet tam, gdzie nie sposób szukać człowieczeństwa.
Maksymilian Maria Kolbe został beatyfikowany 17 października 1971 roku. W poczet świętych zaliczył go papież Jan Paweł II, 10 października 1982 roku.
Czytaj też:
Witold Pilecki - heros rodem ze starych pieśni. Dlaczego poszedł do Auschwitz?Czytaj też:
Iro Druks. Niezwykła historia oświęcimskiego adwokata