Górale mają prawo być wściekli
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Górale mają prawo być wściekli

Dodano: 
"Biała odwaga". Fragment plakatu filmowego
"Biała odwaga". Fragment plakatu filmowego Źródło:Materiały producenta
Twórcy filmu kreują wokół postaci góralskiego kolaboranta aurę szekspirowskiego bohatera, który musi stawać wobec dramatycznych wyborów. Tak dramatycznych, że każdy widz, który żyje w czasach pokoju, nie ma prawa moralnie oceniać Zawrata. Dla kogoś, kto uważa, że przedstawiając w sztuce historię Polski, nie należy promować zdrady narodowej, taki wątek w scenariuszu jest nie do zaakceptowania.

Z uwagą przeczytałem recenzję Jakuba Ostromęckiego pt. „Biała odwaga, brunatna zdrada” („Historia Do Rzeczy” nr 4/2024). Opinia mojego kolegi po piórze na temat głośnego filmu o kolaboracji niewielkiej części górali skłoniła mnie do riposty. Czytelnikom, którzy nie czytali tekstu Ostromęckiego, przypomnę, że reżyser Marcin Koszałka zajął się epizodem z dziejów Zakopanego i bezpośrednich okolic tej części Podhala, gdy grupa górali pod wodzą Wacława Krzeptowskiego podjęła współpracę z Niemcami i pomagała okupantom w realizacji koncepcji tzw. Goralenvolku. Chodziło o wykreowanie osobnej grupy etnicznej, z pomocą której Niemcy chcieli oddzielić mieszkańców gór od Polaków. Przynależność do niej dawała zwolennikom Krzeptowskiego specjalny status, wiążący się z pewnymi przywilejami ze strony władz okupacyjnych.

Zacznijmy od początku recenzji kolegi z łamów „HDR”. Czytamy w niej: „Premiery »Białej odwagi« w Zakopanem nie będzie. Tak przynajmniej zapowiadały niektóre podtatrzańskie kina w momencie, gdy powstawał ten artykuł. Związek Podhalan już w 2021 r. odmówił pomocy przy kręceniu filmu, o krytyczne spojrzenie na scenariusz prosząc samego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego. Gdy w mediach i na ulicach pojawił się plakat promujący film, z góralem ubranym w fikcyjną zresztą marynarkę SS, część lokalnych internautów zagrzmiała: »Dość obrażania nas, górali«, »Oni nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy, czym ten strój dla nas jest«. Krewcy komentatorzy filmu wówczas jeszcze nie widzieli”.

Od początku mamy więc do czynienia z charakterystycznym ustawieniem linii sporu. Widzimy grupę lokalnych „tożsamościowców”, która choć nie zna scenariusza filmu, to już jest przeciw i próbuje zablokować jego powstanie. Mamy też zapalczywych internautów, którzy nie wyrażają po prostu swojej opinii, ale głośno „grzmią”. Jeśli chodzi o bojkot, to zaglądam na portal Filmweb i czytam, że w Zakopanem są trzy kina: Giewont, Sokół i Kino Miejsce. Filmweb informuje, że film jest grany w dwóch kinach na trzy. Czyli do bojkotu raczej nie doszło.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.