Atak Niemiec na Jugosławię był bezpośrednią reakcją Hitlera na przewrót wojskowy w Belgradzie, do którego doszło 27 marca 1941 r. Zanim to nastąpiło, Berlin zwrócił się do Królestwa Węgier z propozycją wzięcia udziału w inwazji i podziale terytorialnym monarchii Karadżordżewiczów. Regent Miklós Horthy, widząc, że wyrok na Jugosławię nieodwołalnie zapadł, postanowił wykorzystać okazję i odzyskać obszary utracone przez Węgry po pierwszej wojnie światowej na rzecz Królestwa SHS. W związku z tym do stolicy Węgier przyjechał gen. Friedrich von Paulus z niemieckiego Sztabu Generalnego OKH. Celem jego misji było uzgodnienie wojskowego współdziałania podczas mającej nastąpić inwazji. Horthy, choć nie uchylał się od tej konieczności z uwagi na łączący oba kraje traktat o przyjaźni, nie chciał przystępować do działań militarnych już od pierwszych dni operacji „Fall Marita”. Dopiero utworzenie 10 kwietnia 1941 r. Nezavisnej Državy Hrvatskiej (NDH) dało mu pretekst do uznania, że Jugosławia jako państwo przestała istnieć.
Dzień później, uderzając na czterech kierunkach, oddziały 3. Armii węgierskiej przekroczyły granicę z Jugosławią. Na użytek zewnętrzny przedstawiano wersję, że akcja ma na celu ochronę Węgrów zamieszkujących Wojwodinę, a więc region należący przed pierwszą wojną światową do Austro-Węgier, gdzie stanowili oni największą nieserbską mniejszość etniczną. Ostatecznie jednak Królestwo Węgier anektowało tylko Baczkę i Baranję oraz leżące na północy słoweńskie Prekmurje oraz chorwackie Medmurje. Pozostała część Wojwodiny znalazła się poza granicami Węgier, Śrem trafił do NDH, a Banat dostał się pod władzę tamtejszych volksdeutschów. Walki w kwietniu 1941 r. na obszarze Wojwodiny nie były zbyt intensywne – poległo 126 honwedów, a 241 odniosło rany – armia jugosłowiańska szybko się bowiem z niej wycofała. Na terenie odzyskanych Regionów Południowych (Délvidék), jak nazywano nowe nabytki terytorialne, ustanowiono wojskową administrację. Na jej czele stanął wyznający prawosławie gen. Bela Novaković.
Kwiecień i maj 1941 r. pod węgierskim władaniem charakteryzowały się pewnym chaosem i nerwowymi posunięciami. Lokalni dowódcy wojskowi, wyczuleni na kwestie bezpieczeństwa, dość łatwo dawali posłuch wyolbrzymionym opowieściom o rzekomo rozwijającej się w konspiracji serbskiej partyzantce. W obawie przed atakami czetników – w celu zastraszenia zarówno ich, jak i całej serbskiej społeczności – armia węgierska zatrzymywała zakładników, którzy w przypadku napadów mieli być rozstrzeliwani. Ponieważ jednak nie miały one miejsca, systematycznie ich zwalniano. Trzeba jednak podkreślić, że społeczność serbska padała często ofiarą niczym nieuzasadnionych represji. Do szczególnie krwawych wydarzeń doszło w osadzie Sirig koło Nowego Sadu, gdzie oddziały węgierskie zabiły 111–112 osób. Pojedyncze zabójstwa o znacznie mniejszej skali miały miejsce także w innych miejscowościach. W pierwszych miesiącach okupacji w Baczce i Baranji zginęło z rąk węgierskich 2870 osób (podawana jest też liczba 3506), w przeważającej większości Serbów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.