Filmowe gwiazdy okupacyjnej nocy

Filmowe gwiazdy okupacyjnej nocy

Dodano: 
Kadr z filmu "Złota maska" (1939)
Kadr z filmu "Złota maska" (1939) Źródło: YouTube
Piotr Kitrasiewicz || W czasie wojny odbyły się premiery kilku polskich filmów, co miało wytworzyć wrażenie, że „poddani” Hansa Franka nie są dyskryminowani pod względem kulturalnym. Hitem kin przeznaczonych dla Polaków był w GG „Testament profesora Wilczura”.

Jesienią 1939 r., po zainstalowaniu administracji niemieckiej na podbitych terenach II RP, Hitler oznajmił jednoznacznie swoim współpracownikom: żadnej kultury dla Polaków! Wolą wodza III Rzeszy było, aby słowiańska „niższa rasa” całkowicie skupiła się na prostej pracy fizycznej na rzecz okupanta. W związku z tym – żadnych kin ani teatrów. Żadnych muzeów ani galerii sztuki. Jednak dla władz Generalnego Gubernatorstwa z Hansem Frankiem na czele dyrektywa ta okazała się nieco kłopotliwa. Woleli bowiem, żeby zniewolony przez nich naród korzystał z rozrywek, chodził do kin, teatrzyków rewiowych oraz na imprezy taneczne, zamiast nudzić się i jeszcze bardziej „spiskować” przeciwko okupantowi. W wyniku rozmów na ten temat z Himmlerem i Göringiem, a także z samym Hitlerem Frank i ministrowie z jego rezydującego w Krakowie „rządu” otrzymali zgodę na uruchomienie kin dla Polaków i wyświetlanie w nich „mało wartościowych” filmów, głównie niemieckich oraz takich, które ukazywałyby potęgę sił zbrojnych Rzeszy.

W praktyce jednak zalecenia tego nie przestrzegano do końca. Wprawdzie kina dla miejscowej ludności w okupowanej Polsce (z wyłączeniem Żydów, którym zakazano wchodzenia do kin) zalała istna powódź niemieckich produkcji – sporadycznie pokazywano także filmy włoskie, hiszpańskie i węgierskie – ale ich repertuar nie różnił się tak bardzo od tego, co pokazywano w samych Niemczech. Wyświetlono nawet w polskich kinach dwa wybitne filmy Georga Wilhelma Pabsta: „Komediantów” i „Paracelsusa”. Wyjątkiem były antypolski „Heimkehr” (żeby nie prowokować Polaków) oraz niektóre tytuły antyangielskie.

W pewnych przypadkach nastąpiło nawet swoiste odwrócenie ról. W 1944 r. na ekrany polskich kin wszedł niemiecki „Titanic”, którego nie zdecydowano się wprowadzić na ekrany Rzeszy, bo sceny paniki pasażerów na tonącym statku za bardzo mogły kojarzyć się Niemcom z paniką, której doznawali w wyniku bombardowań alianckich. Tak przynajmniej uznał Goebbels. Przy milczącej zgodzie Hitlera urzędnicy aparatu administracyjnego Generalnego Gubernatorstwa zezwolili na wprowadzenie na ekrany również kilku filmów przedwojennej polskiej produkcji oraz tych, które nie doczekały się premiery ze względu na wybuch wojny.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.