PIOTR WŁOCZYK: Czy w Jałcie cokolwiek mogło jeszcze uratować Polskę?
PROF. ANDRZEJ NOWAK: Kluczowe decyzje na temat przyszłości naszej części Europy, w tym oczywiście Polski, zapadły wcześniej – na konferencji sztabowej w Quebecu w sierpniu 1943 r. Amerykańscy i brytyjscy sztabowcy zdecydowali wówczas, że drugi front otwarty zostanie w Europie Północno-Zachodniej. Porzucono tym samym projekt Churchilla zakładający desant na Bałkanach, czyli dużo bliżej naszego regionu Europy.
W trakcie konferencji w Quebecu przeważyło zdanie Amerykanów, choć wiadomo było, że armia, która zajmie Europę Środkowo-Wschodnią, będzie wprowadzała tam swoje porządki. Tak patrzył na to Stalin, rozumiał to mniej więcej Winston Churchill, natomiast częściowo nie rozumiał, a częściowo udawał, że nie rozumie, najbardziej zakłamany w gronie uczestników konferencji jałtańskiej – Franklin Delano Roosevelt. I to on najbardziej zaszkodził Polsce swoją postawą.
Na razie zostawiamy na boku Stalina – głównego przeciwnika Polski.
Tak, ponieważ wobec sowieckiego dyktatora nie mamy wątpliwości – celem Stalina było zniewolenie Polski. Natomiast Roosevelt na ustach miał obronę demokracji i suwerenności państw. Gdyby prezydent USA inaczej podchodził do Związku Sowieckiego i wizji porządku światowego po drugiej wojnie światowej, z mniejszymi złudzeniami wobec Stalina i z większą determinacją, by współpracować z Churchillem w ratowaniu tego, co się da uratować, być może udałoby się zminimalizować straty dla sprawy polskiej.
Czy można było postawić Stalinowi twardsze warunki? Otóż myślę, że istniały pewne możliwości ku temu, ale zostały one zmarnowane na kolejnych konferencjach, zaczynając od Teheranu. Akurat wtedy dość zgodnie i Churchill, i Roosevelt skapitulowali w sprawie żądań terytorialnych Stalina. Jeżeli już handlowano terytorium Polski, to zgadzano się na zabór jej wschodnich ziem i przypieczętowanie, przynajmniej pod kątem terytorialnym, paktu Ribbentrop-Mołotow, to w listopadzie 1943 r., gdy ZSRS osiągnął pewną przewagę operacyjną na froncie antyniemieckim, ale nie można było jeszcze przewidywać jego zdecydowanej wygranej, zachodni alianci mieli szansę postawić twardsze warunki. Można było wówczas całkowicie odrzucić rozmowy z marionetkami Stalina, które już wtedy były przygotowywane przez Kreml do zainstalowania w Warszawie – tzw. KRN i stworzony później na tej podstawie PKWN.
Alianci zachodni zgodziliby się na niekorzystną dla Polski korektę granic, bo takie były realia wojny, ale mogli stanowczo ogłosić, że ograniczą pomoc dla ZSRS, jeżeli nie zostaną przywrócone stosunki dyplomatyczne między rządem sowieckim a rządem polskim w Londynie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy na czele rządu polskiego w Londynie stał Stanisław Mikołajczyk, czyli polityk gotów do ustępstw terytorialnych, na których zależało Stalinowi. Jak sądzę, da się racjonalnie argumentować, że alianci zachodni nie zrobili w Teheranie w 1943 r. wszystkiego, by pokazać swoją determinację: nie pozwolimy skomunizować Polski.
Jednak – jak wskazał pan na początku naszej rozmowy – kluczowa była decyzja, by kolejny front w wojnie z Niemcami otworzyć nie na Bałkanach, lecz w północnej Francji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.